O śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej napisano już wiele.
Bardzo wiele w tym temacie miało do powiedzenia Radio Erewań jednak wszystko co powiedziano na jego antenie możemy potraktować jako zwykłe kłamstwo, służące uśpieniu społeczeństwa i obrony tegoż, przed dysonansem poznawczym.
Dużo także napisano na ten temat w prasie niezależnej od władzy, swój udział miała tutaj "Rzeczpospolita", jednak najwięcej pracy wykonano w redakcjach "Gazety Polskiej", "Nowego Państwa" i "Naszego Dziennika", oraz w zespole "Misji Specjalnej". Nie do przecenienia jest także ogromna rola polskiej blogosfery, której efektem jest Biała Księga Pytań
Dzięki pracy wielu ludzi, także dziennikarzy śledczych którzy badali miejsce katastrofy, wiemy już dzisiaj, że to co przedstawili Rosjanie w projekcie raportu MAK jest spreparowanym materiałem, który ma wprowadzić w błąd polskie organa śledcze. Wiemy to m.in dzięki dziennikarzom "Misji Specjalnej", którzy pokazali jak wyglądała dekonstrukcja (radziecka odmiana rekonstrukcji) wraku samolotu, polegająca na cięciu piłą elementów wraku i kabli, oraz na wybijaniu szyb łomem, z uśmiechem ustach (a trzeba wiedzieć, że szczery jest uśmiech triumfującego radzieckiego żołnierza, który spełnia się w demolce).
Ponieważ każdy, kto jest zainteresowany tą sprawą, mógł zapoznać się z tymi materiałami, wie że słowa "Pana Nikt" z MAK-u, który przekazywał polskiemu akredytowanemu projekt raportu, są zwykłym post-radzieckim kłamstwem (ponieważ MAK jest post-radziecką instytucją, tak jego kłamstwa są post-radzieckie).
Bajania wiceszefa MAK-u, o tym, że wrak nie był niszczony, a przygotowywany do transportu i rekonstrukcji są bardzo poważną przesłanką, co do rzetelności całego raportu, ale nie to jest głównym problemem.
Problemy są dwa:
1.) Zasadniczym problemem jest sama procedura badania tej katastrofy, czyli kwestia wyboru całkowicie nieuzasadnionego narzędzia prawnego w postaci Załącznika 13 do Konwencji Chicagowskiej. Wyboru tego dokonano w bardzo niejasnych okolicznościach (telefoniczne rozmowy E.Klicha, nocne spotkania prokuratorów w Rosji), a jego konsekwencje są bardzo niedobre. Nie dość, że wybrano taką formułę, okazuje się że nawet te ustalenia Rosjanie złamali, nie dopuszczając Edmunda Klicha do niektórych czynności badawczych i wielu dokumentów (a taki mieli obowiązek).
2.) Drugim problemem jest działalność polskiej komisji pod przewodnictwem ministra Millera, która także powstała w niejasnych okolicznościach prawnych, a jej szef specjalizuje się w żyrowaniu rosyjskiej wersji wydarzeń (lot pasażerski, czyli cywilny) oraz w usprawiedliwianiu opieszałości Rosjan w czasie trwania śledztwa. Problem ten jest o tyle poważny, gdyż obecnie mamy 2 miesiące na odniesienie się do projektu raportu MAK
Na obecnym etapie polska komisja powinna mieć już gotowe ustalenia dotyczące katastrofy, po to aby móc skonfrontować ją z rosyjskimi ustaleniami i przedstawić własne zastrzeżenia. Ustalenia polskiej komisji powinny być jawne, tak aby każdy Polak mógł się dowiedzieć, co jego Państwo ustaliło w tej sprawie.
Tymczasem mam wrażenie, że pan Miller i reszta wesołej ekipy "zaprzyjaźnionych" z dziennikarzami bezpartyjnych fachowców (w rodzaju ministra Kwiatkowskiego, który zrobił ostatnio niezły show) czekała na ten projekt raportu jak na zbawienie, licząc, że dzięki niemu, będą mogli "uciąć" wszystkie "teorie spiskowe", szerzące się pośród ciemnych mas społeczeństwa.
Jeśli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości, co do dalszego postępowania strony polskiej, radziłbym dokładnie prześledzić mechanizm powstawania raportu z prac komisji hazardowej.
Tam również, ci którzy się nie zgadzali, mogli wnosić swoje zdanie odrębne i je wnieśli, jednak nie będzie to miało żadnego znaczenia dla ustaleń samej komisji. Nie będzie za sobą pociągać żadnych wniosków dla prokuratury, ani żadnych wniosków dla społeczeństwa (a temu powinna służyć komisja śledcza).
Z badaniem katastrofy smoleńskiej będzie dokładnie tak samo.
Poprawki, bądź zastrzeżenia, jakie zgłosi polska strona nie będą miały żadnego znaczenia, ponieważ strona polska nie dokonała żadnych ustaleń dotyczących przyczyn katastrofy, a jedyne na czym się opiera, to spreparowane przez Rosjan "akta" i "kopie nagrań czarnych skrzynek".
Polska komisja nie bada materiału dowodowego, a jedynie jego streszczenia i omówienia dokonane przez rosyjskich literatów, na tej podstawie nie będzie w stanie sformułować żadnych odrębnych wniosków, bądź zastrzeżeń, ponieważ nie będzie czym tego uzasadnić (dokładnie tak jak w aferze hazardowej nikt nie był winny, bo komisja nie otrzymała m.in. bilingów Schetyny)
A kiedy miną już 2 miesiące i Rosjanie otrzymają naszą odpowiedź, sprawa będzie zamknięta, ponieważ zgodnie z sytuacją prawną, w jakiej znaleźliśmy się na własne życzenie (my jako Polacy) MAK może uwzględnić nasze zastrzeżenia, bądź nie. Zależy to od dobrej woli Anodiny.
Kiedy cała procedura się skończy, ruszą do akcji "uspokajacze" których rolą od samego początku było czekać na raport i ustalenia komisji.
Ruszą do akcji, aby uspokoić polskie społeczeństwo, które coraz bardziej nie ufa rosyjskim ustaleniom.
Wtedy dopiero rozpocznie się prawdziwa walka o pamięć i o prawdę.
Niestety, do tego czasu, mogą zostać spacyfikowane wszelkie przejawy pluralizmu w TVP, istnieje także poważne ryzyko nacjonalizacji "Rzeczpospolitej", które wcale nie musi się spełnić, ale może wisieć nad redakcją niczym miecz Damoklesa, powodując autocenzurę. Groźby pod adresem Radia Maryja, także zostały już wystosowane, zaś Gazeta Polska należycie potępiona.
Dlatego już teraz, kiedy wiadomo, czym będzie raport MAK, żyrowany przez polską komisję Millera, musimy się przygotować do obalenia kłamstwa, które będzie największą operacją na polskiej zbiorowej świadomości, porównywalną chyba tylko z kłamstwem "okrągłego stołu".
Jeśli nie zareagujemy od razu, z niezależnym drugim obiegiem wolnej myśli, może być tak, że polskie społeczeństwo uwierzy w rosyjską wersję (rozgłaszaną już pierwszego dnia po katastrofie), tak jak uwierzyło w telewizyjne widowisko reżyserowane w 1989 roku przez Kiszczaka.
A do tego nie możemy dopuścić.
Inne tematy w dziale Polityka