Parę lat temu zapragnąłem posadzić kasztan jadalny. Sadzonki oferowała szkółka gdzieś za Nową Hutą, w okolicach Ruszczy. Udałem się tam, były dosyć drogie bo niełatwe w hodowli a popyt nie jest duży. W dodatku okazało się, że trzeba było kupić dwie sztuki, bo są one obcopylne. Usiadłem zatem czekając, aż szkółkarz zapakuje drzewka. Mój wzrok padł na tabliczkę z nazwą pobliskiej ulicy: Józefa Sawy- Calińskiego. Napłynęły wspomnienia z czasów szkolnych– „Beniowski”, „Ksiądz Marek”, „Sen srebrny Salomei”. Odezwałem się: „To ładnie, że jeszcze ktoś pamięta Pana Sawę”. I po chwili dodałem, bardziej do siebie:
Za panowania króla Stanisława
Mieszkał ubogi szlachcic na Podolu.
Wysoko potem go wyniosła sława,
Szczęścia miał mało w życiu, więcej bolu.
Szkółkarz skończył wiązać, poszedł gdzieś, za chwilę wraca i mówi do mnie tak: „Mam do pana prośbę. Czy może pan przyjąć ode mnie jeszcze dwa drzewka? Za darmo, to upominek”.
Niedługo potem wybrałem się z bratem zwiedzać Ukrainę. I w Barze przebiliśmy oponę. Patrzymy, a tu opodal katolicka parafia. Młody proboszcz momentalnie podwiózł nas do wulkanizatora. Dziękuję i na pożegnanie mówię: „W znamienitym miejscu przyszło księdzu pełnić posługę”. A on na to bardzo poważnie: „Owszem. I wszyscy mi to mówią”.
Stefan Płażek, 8.X.2019
Inne tematy w dziale Kultura