Tak można najkrócej podsumować zawiązanie lewicowej koalicji wyborczej przez trzy ugrupowania, które do tej pory eksponowały głównie poważnie różnice ideowe i programowe między sobą, a teraz - wzgardzone przez Grzegorza Schetynę - usiłują robić dobrą minę do kiepskiej gry fałszywie podkreślając, jak wiele je łączy.
Nie tylko sprzyjające obecnemu obozowi władzy media przytaczają wcale nie tak dawne wypowiedzi Włodzimierza Czarzastego, Roberta Biedronia i Adriana Zandberga, z których wynika, że trudno znaleźć punkty, w których Sojusz Lewicy Demokratycznej, Wiosna i Razem mogłyby się w pełni zgodzić. Teraz ich liderzy piją sobie jednak z dzióbków i deklarują jedność polskiej lewicy, która ma rzekomo skutecznie przeciwstawić się zarówno Zjednoczonej Prawicy jak koalicji powstającej wokół Platformy Obywatelskiej.
A jeszcze kilkadziesiąt godzin wcześniej i Czarzasty, i Biedroń marzyli tylko o tym, że przygarnie ich Schetyna, na którym ten pierwszy nie pozostawia dzisiaj suchej nitki. Walka o polityczne przetrwanie okazała się ważniejsza od jakichkolwiek zasad, chociaż w przypadku tych trzech ugrupowań trudno w ogóle mówić o kierowaniu się jakąkolwiek ideą poza przemożną chęcią pozostanie w grze o parlamentarne mandaty za cenę diametralnej zmiany poglądów z dnia na dzień.
Nie wiem, kto w tym źle dobranym związku pełni rolę ślepego, a kto kulawego, ale z pewnością będziemy mieli wiele radości obserwując jego potknięcia i upadki.
filozof-fenomenolog, autor "Zarysu filozofii spotkania" i "Filozofów o godnym życiu", harcerz, publicysta prasy krajowej i polonijnej, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, były reprezentant prasowy pułkownika/generała Ryszarda Kuklińskiego w Polsce
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka