Odmowa uczestnictwa przez prezydenta Andrzeja Dudę w organizowanym przez środowiska narodowe Marszu Niepodległości 11 Listopada jest słuszną decyzją, ale okoliczności jej podjęcia nie wystawiają dobrego świadectwa politycznemu zapleczu głowy państwa.
Nie trzeba mieć zbyt wielkiej wyobraźni, aby przedstawić sobie to, co może wydarzyć się w trakcie takiej imprezy, o czym przekonaliśmy się w poprzednich latach, nawet jeżeli uznać ówczesne incydenty za marginalne bądź sprowokowane. Ludzie określający się dzisiaj w Polsce mianem narodowców nie gwarantują spokoju podczas swoich manifestacji i współpracownicy Prezydenta RP powinni o tym doskonale wiedzieć. Dziwię się więc, że byli gotowi zaryzykować postawienie go w niezręcznej sytuacji w trakcie marszu, który z dużym prawdopodobieństwem będzie przebiegał pod hasłami odległymi od jedności rodaków ponad partyjnymi podziałami i mogą się podczas niego zdarzyć momenty naruszające powagę oraz majestat Rzeczypospolitej.
Mleko już się rozlało i niech to będzie przynajmniej dobrą nauczką dla każdej kolejnej głowy państwa, której będzie się wydawać, że jest w stanie obłaskawić radykalne środowiska polityczne, a zwłaszcza narodowe.
filozof-fenomenolog, autor "Zarysu filozofii spotkania" i "Filozofów o godnym życiu", harcerz, publicysta prasy krajowej i polonijnej, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, były reprezentant prasowy pułkownika/generała Ryszarda Kuklińskiego w Polsce
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka