Jestem coraz bardziej przerażony i zniesmaczony zachowaniem wielu młodych rodziców, którzy bez najmniejszej żenady odzywają się do swoich dzieci w wulgarnych słowach w miejscach publicznych (ulice, parki sklepy, lokale gastronomiczne).
Rozumiem, że niesforne pociechy należy dyscyplinować, ale to, co od dłuższego czasu słyszę w Krakowie przekracza wszelkie normy kultury i dobrego smaku. Podobnie jest zapewne w innych miastach, prawdopodobnie nie tylko w Polsce.
Skoro ojcowie i matki traktują własne dzieci tak obelżywie, nie ma się co dziwić, że w kolejnych pokoleniach narasta niczym nie uzasadniona agresja, której skutki są opłakane dla życia społecznego. Regularnie obrażane oraz poniżane przez rodziców dziecko automatycznie odreaguje tę nienawiść w stosunku do nich, swoich rówieśników, krewnych, osób starszych.
Nietrudno sobie wyobrazić, że jeszcze gorsze słownictwo regularnie używane jest w wielu domach i jaki ma ono wpływ na proces wychowawczy, chociaż wzdragam się przed użyciem pojęcia „wychowawca” w odniesieniu do moralnych troglodytów, którzy potrafią opisać całą rzeczywistość w zaledwie kilku ordynarnych wyrazach.
Jakże gorzko brzmi w tym kontekście słynna fraza Jana Zamoyskiego: „takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”.
filozof-fenomenolog, autor "Zarysu filozofii spotkania" i "Filozofów o godnym życiu", harcerz, publicysta prasy krajowej i polonijnej, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, były reprezentant prasowy pułkownika/generała Ryszarda Kuklińskiego w Polsce
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo