Każdy kij ma dwa końce, a kto pod kim dołki kopie ten sam w nie wpada.
Te dwa przysłowia przyszły mi natychmiast na myśl, kiedy przeczytałem pompatyczny apel byłych prezydentów, premierów, ministrów spraw zagranicznych III RP oraz kilku innych osób publicznych do społeczeństwa i obecnego rządu o przywrócenie demokratycznego państwa prawa.
Często jest tak, że chcąc komuś bardzo zaszkodzić można uzyskać odwrotny efekt. Prawo i Sprawiedliwość zyskało w wyborach prezydenckich i parlamentarnych nie tylko mandat do rządzenia, ale także ogromny kredyt zaufania rodaków. Jak pokazują sondaże, popularność tego ugrupowania utrzymuje się na niezmiennie wysokim poziomie, a opozycja ciągle dołuje.
Wystąpienie w tej sytuacji przez osoby znane z wrogości do PiS z nieźle napisanym, lecz będącym wyrazem kompletnej bezradności apelem jest mocno ryzykowne. Nie przekona on do zmiany postrzegania politycznej rzeczywistości partii rządzącej, a w szeregach jej zwolenników wywoła niesmak oraz oburzenie, zwłaszcza fragment o uznaniu dla wspólnoty europejskiej „za jej zaangażowanie na rzecz ochrony praworządności i demokracji w naszym kraju”, ponieważ dla nich te działania są ewidentną ingerencją w wewnętrzne sprawy Polski.
Zastanawiam się, czy autorzy apelu zdają sobie sprawę, że dolewają nim oliwy do ognia politycznych sporów, ale sądzę, że jako ludzie doświadczeni tak w sprawowaniu władzy, jak w pozostawaniu w opozycji doskonale o tym wiedzą. Czy aby na pewno dobrze się więc zastanowili, co robią? A jeśli tak, to co jest ich celem?
filozof-fenomenolog, autor "Zarysu filozofii spotkania" i "Filozofów o godnym życiu", harcerz, publicysta prasy krajowej i polonijnej, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, były reprezentant prasowy pułkownika/generała Ryszarda Kuklińskiego w Polsce
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka