Kiedy słyszę i czytam, jak kolejni członkowie Zgromadzenia Narodowego zastanawiają się, czy powinni wziąć udział w jutrzejszym zaprzysiężeniu prezydenta Andrzeja Dudy na drugą kadencję, mam poczucie niesmaku.
W polityce trzeba być gotowym zarówno na zwycięstwa jak na porażki. Pierwsze nie sprawiają problemów lecz przysparzają wiele przyjemności, drugie wymagają natomiast pewnej klasy.
Rozumiem, że można składać protesty wyborcze, a także publicznie podnosić różne błędy, jakie były - zdaniem wskazujących je - popełnione na kolejnych etapach procesu wyłaniania głowy państwa. Skoro zapadła już jednak ostateczna decyzja uprawnionego do orzekania o prawomocności wyborów Sądu Najwyższego, trzeba się z nią pogodzić i nie stroić fochów na poziomie dziecka z piaskownicy. Zamiast obrażać się i utyskiwać należy solidnie wziąć się do roboty, żeby następne wybory nie zakończyły się kolejną klęską obecnie przegranych formacji.
Jeżeli ktoś tego nie rozumie, to nie powinien brać udziału w grze politycznej, która jest przeznaczona dla dorosłych ludzi, a nie dla rozkapryszonych podrostków, którym wydaje się, że są najpiękniejsi, najmądrzejsi i wszystko co najlepsze należy się wyłącznie im.
filozof-fenomenolog, autor "Zarysu filozofii spotkania" i "Filozofów o godnym życiu", harcerz, publicysta prasy krajowej i polonijnej, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, były reprezentant prasowy pułkownika/generała Ryszarda Kuklińskiego w Polsce
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka