Stefan Padło Stefan Padło
1081
BLOG

Bronisław Wildstein "Dolina nicości"

Stefan Padło Stefan Padło Kultura Obserwuj notkę 0

Młody dziennikarz przypadkiem zdobywa dokumenty, z których wynika, że szanowany i poważany autorytet moralny, rektor uniwersytetu i wybitny naukowiec był SB-ckim kapusiem aktywnie uczestniczącym w próbach rozbicia „Solidarności”. Tak zaczyna się powieść Bronisława Wildsteina „Dolina nicości”, którą teoretycznie należałoby zaliczyć do gatunku political fiction, jeżeli jednak chcielibyśmy w tym określeniu być ściśli musielibyśmy zamienić słowo „fiction” na „reality”. Autor opisuje otaczającą nas rzeczywistość tak dokładnie, że czytając można czasem odnieść wrażenie, że to nie wytwór wyobraźni a intrygujący dokument dla żartu tylko, albo może dla lepszego zrozumienia przez czytelników napisany w beletrystycznej konwencji...

Głównym tematem powieści jest lustracja i różne postawy wobec niej. Wildstein portretuje ludzi umoczonych we współpracę z bezpieką, którzy gotowi są zrobić wszystko, by ich świństwa i krecia robota nigdy nie wyszły na jaw. Naświetla rolę dawnych pracowników resortu, zabytkowych dziadków SB-ckich, którzy wcale nie wypadli z obiegu i wciąż rozdają karty dbając, by żadne światło nie rozproszyło cienia, w którym się kryją, i z którego ciągną za sznurki uczepione do łap marionetek. Książka, choć powstała wcześniej, jest świetnym uzupełnieniem dokumentu Doroty Kani, Jerzego Targalskiego i Macieja Marosza „Resortowe dzieci. Media.” pokazując, jak to wszystko działa w rzeczywistości. Michnik, Paradowska, Urban, Lis, Olejnik... Wśród pojawiających się na jej kartach postaci rozpoznajemy tych samych ludzi mediów i polityki, autorytety uczące nas jak powinniśmy myśleć i jak mamy żyć, w rzeczywistości będące... dobra, bez epitetów, niech każdy sądzi sam i sam rozpoznaje kto jest kim. Autor oczywiście zmienia nazwiska i nazwy, jednak ludzie są ci sami. I, najprawdopodobniej, tacy sami...

Czy portretuje też samego siebie? Czy ukrywa się za którymś z bohaterów? Trudno powiedzieć, znając jednak jego karierę i podejście do głównego problemu poruszonego w powieści nie sposób oprzeć się wrażeniu, że tak. Ale to niech już każdy oceni sam.

W powieści przeplatają się różne czasy, różne rzeczywistości. Powstanie „Solidarności”, stan wojenny, okrągły stół i nadzieja z nim związana, rządy prezydenta Kwaśniewskiego, działania UB-ecji, zakulisowe układy, metody łamania ludzi i mafijne działania dawnych funkcjonariuszy systemu, który tak naprawdę wciąż trwa. Jest to powieść o uwikłaniu, o wyborach między trzema Tischnerowskimi prawdami i Trzeciej Rzeczpospolitej – choć teoretycznie wolnej to będącej jednak kontynuatorką tradycji swojej niechlubnej pamięci poprzedniczki. Najlepiej oddaje to cytat z samej książki, słowa włożone przez autora w usta jednego z bohaterów, człowieka zawieszonego między szlachetnością a konformizmem: „To ludzka sprawiedliwość, a do tego jeszcze sprawiedliwość Trzeciej RP. Jej zasady ustala redakcja „Słowa” i pałac prezia. Dopóki zasiadał w nim będzie ten prezio. Te zasady formułują na rautach koryfeusze prawa, którzy z nostalgią wspominają czasy PRL-u i porządek, jaki wtedy panował”.

Ale tło książki Wildsteina to nie tylko polityka. A może nawet, wbrew pierwszemu wrażeniu, to nie polityka jest najważniejszą dekoracją na scenie, którą kreśli słowem autor. Są nią ludzkie losy i ludzkie wybory, które autor ubiera w kostiumy dwóch typów SB-eckich agentów. Pierwszym jest człowiek cyniczny, zdradzający przyjaciół z pełną świadomością tego co robi, dla zysku i apanaży, dla zaszczytów, awansów i władzy donoszący i czynnie współpracujący z reżimowymi służbami. Człowiek ten tłumaczy się sam przed sobą ze swojego postępowania, relatywizuje zdradę stawiając się w roli Judasza, bez którego nie byłoby Zbawienia, i który w jego oczach jawi się jako bohater. Drugi to człowiek złamany, upodlony, zniszczony i pozbawiony ludzkiej godności, człowiek, który w końcu podpisuje lojalkę by przeżyć i uniknąć dalszych tortur, dalszego znęcania się i bólu. Jak łatwo się domyśleć ten pierwszy opływa w zaszczyty, jest szanowanym autorytetem żyjącym w dostatku. Ten drugi skończył jako menel, który stacza się na samo dno człowieczego bagna targany wyrzutami sumienia, człowiekiem nie potrafiącym poradzić sobie z własną przeszłością. To zderzenie dwóch typów ludzi, dwóch postaw jest dla czytelnika niezłym wstrząsem, po którym będzie zmuszony na nowo zastanowić się nad tym, czy ćwierćwiecze wolności aby na pewno jest tym, czym karmią nas wiodące media i jedynie słuszni politycy.

Tytuł „Dolina nicości” to nawiązanie do Psalmu 23, do słów „Chociażbym chodził ciemną doliną zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”. Bez Boga, bez odwołania do obiektywnej prawdy, bez trwałych zasad i wyraźnego rozdziału dobra od zła ta ciemna dolina niknie stając się doliną nicości, światem, w którym nic nie jest jasne a rzeczywistość kreują Demiurgowie zamknięci w czterech ścianach gabinetów, którzy manipulują ludźmi niczym lalkarze w gigantycznym teatrze kukiełek. Taka jest właśnie Polska opisywana przez Wildsteina w 25 lat po tym, jak Joanna Szczepkowska lekko erotyzującym głosem ogłosiła na antenie Telewizji Polskiej upadek komunizmu. Taka jest w oczach Autora i taką powoli, w miarę przewracania kolejnych kart powieści, zaczyna widzieć ją czytelnik. Polska absurdalna, zbudowana na micie założycielskim „Solidarności” i okrągłego stołu a rządzona przez cynicznych sukinkotów budujących dla maluczkich wyimaginowaną rzeczywistość. Czym zresztą był okrągły stół? Kapusie, kontakty operacyjne i tajni współpracownicy negocjujący ze swoimi mocodawcami wizję nowej Polski, projektujący kształt tego nowego-starego państwa i ustalający, kto ma rządzić, kto tworzyć elitę, kto ma budować kapitalizm...

Warto książkę Wildsteina przeczytać właśnie dziś, kiedy jak gacie w praniu zbiegły nam się dwie rocznice – dziesiąta Anschlussu i dwudziesta piąta obalenia Polski przez komunę. Warto, bo choć jej akcja rozgrywa się jakieś dziesięć z hakiem lat temu to praktycznie od tego czasu nic się nie zmieniło. No, może tylko to, że układ już prawie domknięty, że sądy skazują ludzi nie tolerujących funkcjonariuszy stalinowskich, że wolność słowa jest tylko pustym sloganem a rolę autorytetów moralnych pełnią ludzie po szyję siedzący w szambie własnej przeszłości...

Wróć! To wszystko w powieści Bronisława Wildsteina też jest...

- - - - - - - - - -

Książka dostępna tutaj: Bronisław Wildstein "Dolina nicości"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura