Stało się. Tydzień temu Malev zawiesił loty. Jak pisałem wcześniej, wadliwa prywatyzacja firmy walnie przyczyniła się do jej upadku. Zapewne za jakiś czas Malev odrodzi się w nowej postaci, tak jak Swiss lub Sabena.
Jednak to nie koniec problemów. Kilka lat temu, w 2007 roku przy zachwycie orkiestry komentatorów, rząd lewicowo-liberalny sprzedał lotnisko w Budapeszcie, wówczas Ferihegy, obecnie Liszt Ferenc (Węgrzy nazwisko piszą pierwsze). Jednak umowa prywatyzacyjna zawierała postanowienie, na mocy którego nabywca (niemiecki Hochtief), może dochodzić odszkodowania od rządu węgierskiego w przypadku upadłości Malevu. Linia ta generowała bowiem 40% obrotów lotniska. Wysokość roszczeń może dochodzić do 3,6 mld USD.
Po co wobec tego prywatyzacja, skoro inwestor nie ponosi ryzyka gospodarczego związanego z biznesem ? Odpowiedz: jednorazowy przypływ gotówki zaciemnia pole widzenia rządu+ moda intelektualna ostatnich 20 lat. Uprawnienia inwestora to czysty eksces, przecież po upadku Malevu, Węgrzy nie przestaną latać, ruch przeniesie się do innych linii lotniczych.
Lotnisko w Budapeszcie to jeden z argumentów dla których należy być wstrzemięźliwym przy prywatyzacji krytycznej infrastruktury kraju.
Paweł Szałamacha
PS Wspomagam bratanków kupując ostatnio węgierskie wina.
Poznaniak, czasowo od szeregu lat w Warszawie. Wiceminister skarbu w rządzie PIS. Prawnik z wykształcenia, publicysta. W latach 2008-2011 prezes Instytutu Sobieskiego.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka