Od załamania się Grecji zadajemy sobie pytanie, dlaczego RFN opłaca pakiety ratunkowe kolejnych krajów. Po Grecji przyszła Irlandia, obecnie czekamy na Portugalię. Ze względu na tradycyjne zaangażowanie hiszpańskich banków w tym kraju, choroba może dojść znad Tagu do Pirenejów.
Są dwa powody: polityczny i ekonomiczny. Wspólna waluta jest zwieńczeniem ambitnego zamiaru politycznego, stworzenia bloku o własnym ciężarze geopolitycznym w którym naturalną koleją rzeczy państwo niemieckie odgrywa wiodącą rolę. Jest najludniejsze, sensownie rządzone, o silnej bazie przemysłowej i naukowej. To idea Weltmacht sprzed I wojny światowej w nowym kostiumie.
Drugi powód – wspólna waluta jest korzystna dla gospodarki niemieckiej opartej o eksport. Ułatwienie obrotu gospodarczego które niesie jedna waluta, preferuje bowiem centrum kosztem peryferiów. Euro które wydają niemieccy turyści na Krecie, są niczym w porównaniu z przekazami w drugą stronę - chemikalia, farmaceutyki, maszyny, uzbrojenie. Wystarczy sięgnąć do bilansów handlowych Niemiec z krajami Unii.
Dlatego Niemcy nadal płacą i aby ratować wielki plan usiłują wprowadzić mechanizmy utwardzające system, czyli nowelizację Lizbony. Rozważają jednak po cichu alternatywę - wyłączenia się ze zdrowym jądrem, tj. Holandią i Austrią.
Jeżeli dojdzie do załamania się obecnej europejskiej architektury finansowej, to staniemy przed następnym pytaniem: czy nowy system będzie przypominał Europę lat 70-tych, powoli znoszącą bariery w handlu, współpracującą czy raczej lat 20 – 30-tych z wojnami celnymi, regulowanymi kursami walut, dwustronnymi traktatami handlowymi.
Paweł Szałamacha
Poznaniak, czasowo od szeregu lat w Warszawie. Wiceminister skarbu w rządzie PIS. Prawnik z wykształcenia, publicysta. W latach 2008-2011 prezes Instytutu Sobieskiego.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka