Deficyt- Przerzucanie gorącego kartofla

Podczas drugiego spotkania prezydenckiej Narodowej Rady Rozwoju 2 marca, minister Rostowski przedstawił pakiet czterech rozwiązań do "kierunkowej" akceptacji przez prezydenta: reguła wydatkowa 1%, renty kapitałowe, emerytury mundurowe, obniżenie wydatków na modernizację wojska.

Żadne z tych rozwiązań nie poprawiłoby sytuacji budżetu w 2010. Regułę wydatkową rząd może wprowadzić bez ustawy, emerytury mundurowe (które trzeba zmienić) przyniosłyby efekty za 15 lat, obniżenie wydatków na armię po działaniach z ostatnich dwóch lat oznacza, że wogóle możemy pominąć armię. Renty kapitałowe - przyznaję nie mam zdania, ale oszczędności z tego tytułu pojawiłyby się za kilka lat.    

Trwa kontredans wokół problemów budżetu. Pakiet ten jest kolejnym miarkowaniem działań, przedstawieniem dla publiki. Rozumiemy dlaczego - kalendarz roku 2010 i 2011 powoduje, że nikt nie ma odwagi. Skoro jakoś się "kula", to po co niepokoić wyborcę. ALE, jeśli nie wzrosną wpływy podatkowe, to w 2012, kiedy już opadnie kurz potyczek, czeka nas klasyczny pakiet oszczędnościowy. Miejmy nadzieję, że pakiet będzie nakierowany na trwałe sensowne zmiany instytucjonalne (zniesienie 1/4 powiatów) a nie gorączkowe szukanie gotówki. Niewiadomą jest kto będzie jadł ten pasztet, tj czy Tuskowi uda się powtórzyć manewr Gyurcsaniego.  

Nawiasem : silny jest mit wg którego na przełomie 2008/09 opozycja chciała wysokiego deficytu. Proponowała limit deficytu budżetu na 2009 w wysokości 25 mld, rząd wpisał na początku 18, zmienił latem 09 na 27, ale na koniec wyszło ok 25. Opozycja chciała realnego poziomu deficytu, zamiast ją pochwalić za to, że lepiej obliczyła  bez całego aparatu ministerstwa finansów, słyszy to co zwykle.

Dziś rząd zapisał deficyt 52 mld, napomyka że uda się 40, ale propozycję nowej kotwicy budżetowej 45 mld odrzucił z mety.

Czy różnica w traktowaniu finansów państwa jest do wytłumaczenia?.

Paweł Szałamacha