Dzisiejsza debata nie budzi we mnie jakiś specjalnych emocji, interesuje mnie tylko wg jakiego scenariusza się ona rozegra. Wariant pierwszy – spokojna rozmowa o niczym, spijanie sobie z dzióbków, drobne różnice minimalizowane w obliczu wspólnego wroga i pozorowane różnice zdań. Marzenie dla Jarosława Kaczyńskiego i wszystkich, którzy wierzą, że po wszystkim, co się działo przez ostatnie dwa lata, dla jakiejś części elektoratu PO sojusz z LiD wciąż może wydawać się czymś nieakceptowalnym. Do tej pory sam skłaniałem się do takiego wyobrażenia dzisiejszego wieczoru. Jednak ostatnie wydarzenia – najpierw seria upadków Kwaśniewskiego, potem wzrost sondażowy (dla zwolenników PiS zjawisko nieistotne, ale dla Tuska – zapewne jednak ważne i motywujące) sprawiają, ze pojawia się scenariusz drugi. Oto Tusk – wzmocniony rozgromieniem Kaczyńskiego (choćby tylko w swojej i swoich sztabowców opinii) i słabością Kwaśniewskiego może uznać, że oto nadarza mu się jedyna w swoim rodzaju szansa na całkowite osłabienie LiD i pożarcie wystarczającej do zdobycia dominacji na scenie politycznej części jego elektoratu. Wtedy zamiast grzecznej debacie będziemy mieli mocny atak i kopanie leżącego. Ostatni wzrost sondażowy PO jest skutkiem odpływu elektoratu od LiD, nie od PiS i tam Tusk może szukać nowych głosów, nie zaś w Radiu Maryja. Zaś ostre potraktowanie Kwaśniewskiego nie odejmie mu również sympatii prawicowego elektoratu, tak więc na krótką metę zagranie to może mu się opłacać. To wystarczy, bo gdy wybory są już za tydzień, to posunięcia „na krótką metę” mają największą siłę rażenia. A pokusa może być tym silniejsza, ze jeżeli zarzucany Kaczyńskiemu plan „wzmacniania lewej nogi” był czymś więcej niż wymysłem jego oponentów, należy uznać, ze spalił na panewce. Wygląda bowiem na to, że Kwaśniewski poległ ciągnąc za sobą LiD, czym niechcący wyciął numer liczącym na wygodniejszy dla siebie podział sceny politycznej Kaczyńskim. Jedynie mało wiarygodna wygrana Kwaśniewskiego w dzisiejszej debacie może jeszcze coś tu zmienić. Zbytnie osłabienie LiD i zbytnie wzmocnienie PO nie jest na pewno Kaczorom na rękę niezależnie od tego, kto z kim będzie tworzył przyszły rząd. Zbyt silna PO może próbować zmarginalizować i PiS i SLD, zaś na pewno nie będzie mysleć o POPiS. Jeżeli zaś nie zwiąże się również z LiD, jej zużycie - zwłaszcza w oczach jej konserwatywnego elektoratu, może być po okresie ewentualnego rzadzenia mniejsze, nić to, na które liczą zapewne Kaczyńscy, planując powrót do władzy po 4 latach rządów PO lub POLiD.
Tak więc za kilka godzin przekonamy się, czy Donald Tusk faktycznie nastawia się na POLiD, czy uwierzył już w samodzielne zwycięstwo. Sporo powie nam też zachowanie publiczności. Czy pokaże, ze jak trzeba potrafi być kulturalna, czy znów będzie wyrażać się krzycząc „łuuuuuu”. A tak naprawdę wszyscy się zastanawiają, czy Kwaśniewski przyjdzie trzeźwy i do kogo, i w jakim języku będzie się zwracał.
Inne tematy w dziale Polityka