Palestyński protest w Krakowie 28 października 2023, materiały własne ©
Palestyński protest w Krakowie 28 października 2023, materiały własne ©
Marek Budyniewski Marek Budyniewski
209
BLOG

Protesty muzułmanów w Polsce

Marek Budyniewski Marek Budyniewski Polityka Obserwuj notkę 1
Po tym jak niedawno rozgorzał konflikt izraelsko-palestyński, miało miejsce kilka protestów środowisk muzułmańskich w Polsce, które miały na celu wyrazić solidarność wobec Palestyny oraz sprzeciw wobec działań Izraela. Najgłośniejszy z nich miał miejsce w Warszawie, a to za sprawą jednej z uczestniczek takiej manifestacji. Norweżka studiująca w Polsce, prywatnie zamężna z Jordańczykiem, niosła transparent który przez środowiska żydowskie został uznany za antysemicki. Do tego jeszcze dwie podobne manifestacje odbyły się w Warszawie i co najmniej dwie w Krakowie, w tym jedna 13 października, czyli w tzw. "Światowym Dniu Dżihadu".

Uczciwość nakazuje by już na samym początku przyznać, że obie strony bliskowschodniego konfliktu popełniają zbrodnie wojenne, obie mordują ludność cywilną, mają krew na rękach. Bardzo trudno byłoby wskazać stronę moralnie wyższą, ale co ważniejsze, nie jest w naszym interesie w ogóle podejmować takiego rodzaju prób. Starcia dzieją się daleko od naszych granic i o ile Polakom nie dzieje się krzywda, to nie powinniśmy reagować na zaistniałą sytuację, poza potępianiem zbrodni popełnianych zarówno przez jednych, jak i drugich. 

Protesty palestyńskie w Polsce

Warto zwrócić uwagę na zupełnie inną rzecz, która już nas bezpośrednio dotyczy. Otóż nastał czas, że muzułmanie organizują u nas manifestacje. Przybyszów jest już na tyle dużo, że są w stanie nie tylko zebrać się w jednym miejscu, ale także zorganizować manifestację z nagłośnieniem, z zawczasu przygotowanymi, dobrze przemyślanymi i zaprojektowanymi ulotkami. Co więcej, nawet rozklejają plakaty po mieście. Docenić należy kunszt owych plakatów i ulotek, które z miejsca wywołują emocje, oburzenie, co zresztą wygląda na zdecydowanie zamierzone. Treść rozpowszechnianych materiałów głosi m.in.: "Uwaga! Kto natychmiast nie opuści Krakowa, zostanie oficjalnie uznany za terrorystę!", z komentarzem poniżej: "A co, gdyby to do Ciebie przyszła taka wiadomość?". To jest naprawdę sprytny sposób, na przedstawienie swojego punktu widzenia, jako że wpierw wywołuje oburzenie, a po przeczytaniu komentarza mniejszą czcionką poniżej, dochodzi do odbiorcy tej treści, że chodziło jedynie o zobrazowanie ich perspektywy. A emocje pozostają. W efekcie, takiej ulotki czy plakatu się nie zapomina. Materiały te zostały dobrze przemyślane, wydrukowane na porządnym papierze, ewidentnie w drukarni, a nie w domach kilku zaangażowanych osób. Protesty miały też nagłośnienie i megafony. To wszystko wskazuje na dobrą organizację działań. Palestyńczyków w tej materii w pewnym stopniu wspomagali Polacy, bo przynajmniej jedno zgromadzenie, akurat w Warszawie 29 października, było organizowane przez Polaka. Natomiast w proteście zorganizowanym 28 października w Krakowie, swoją obecność zapowiedziało poprzez portal Facebook stowarzyszenie "Queerowy Maj" oraz powiązany z nim krakowski oddział fundacji "Ogólnopolski Strajk Kobiet", czyli organizacje skrajnie lewicowe.

imageSkan ulotki rozdawanej podczas protestu w Krakowie 28 października 2023 roku, materiały własne ©

Skutki działań rządu za czasów PiS

Zaistnienie w Polsce niemałych propalestyńskich protestów nadaje kłam twierdzeniom, że rząd Mateusza Morawieckiego nie wpuszczał do Polski imigrantów z krajów obcych nam kulturowo. Jeśli środowiska muzułmańskie są już na tyle dobrze zorganizowane, by przeprowadzać manifestacje, tworzyć i rozpowszechniać błyskotliwe ulotki oraz rozklejać plakaty po mieście, to znaczy że są już wystarczająco liczne, by tworzyć zwarte, nieasymilujące się społeczności w ramach państwa polskiego. To jest początek drogi, na jaką już dawno weszły rozdarte wewnętrznymi konfliktami etniczno-religijnymi kraje Europy Zachodniej, takie jak Francja, czy Niemcy. A warto zwrócić uwagę, że na tych protestach mówcy - przynajmniej w Krakowie - przemawiali oraz skandowali nie tylko po polsku ale i po angielsku, co może świadczyć o tym, że część ze zgromadzonych nawet nie zna języka polskiego.

Postawa przyszłego rządu Tuska

Na krytykę zasługuje nie tylko aktualna władza, która jak powszechnie się mniema, ma się ku końcowi. Mający stanąć na czele nowego rządu Donald Tusk, podobnie jak wspierające go formacje polityczne, mające w niedługim czasie stworzyć koalicję rządową, znani są ze swojej skrajnie pro-unijnej postawy. Zarzuca im się wręcz uległość wobec UE. A jako że Unia Europejska w swojej agendzie ma m.in. relokację nielegalnych imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, zwanych dawniej kłamliwie uchodźcami, to bardzo możliwe jest, że rząd Tuska zgodzi się na naciski ze strony UE na przyjęcie przez Polskę bliżej nieokreślonej kwoty migrantów. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że konflikt Izraelsko-Palestyński niedługo wygeneruje nową falę migracji, zwłaszcza jeśli potwierdzi się, że Izrael zamierza przesiedlić wszystkich Palestyńczyków ze Strefy Gazy, trasą przez Egipt, docelowo do USA, Kanady i właśnie UE. Zresztą, z tego obozu politycznego już można usłyszeć zachętę do otwarcia granic na nielegalnych imigrantów, bo znany ze słynnego biegu z reklamówką wzdłuż granicy poseł KO Franciszek Sterczewski stwierdził, że na granicy z Białorusią "powinno się wydarzyć to, co na granicy polsko-ukraińskiej" oraz że "straż graniczna powinna stworzyć punkty recepcyjne". I choć przed wyborami kierownictwo Koalicji Obywatelskiej obiecywało że nie zmieni polityki względem przerzutu nielegalnych imigrantów z Białorusi do Polski, to takie wypowiedzi jak ta Sterczewskiego, pokazują mentalność polityków tego obozu, zgodnej zresztą z ich niedawną obroną filmu Agnieszki Holland.

W dobie nie tylko islamskich zamachów terrorystycznych, czy ataków nożowników, ale także gwałtów, molestowań, stref no-go, wysokiej przestępczości oraz braku poczucia bezpieczeństwa, gdzie wszystkie te zjawiska mają miejsce w krajach Europy Zachodniej o wysokim współczynniku muzułmańskich imigrantów, ciężko jest stwierdzić, czy w ogóle jest jakiś sens tłumaczyć dlaczego przyjmowanie migrantów z krajów obcych nam kulturowo jest niebezpieczne, zwłaszcza w dużych ilościach. Jest to dla większości jasne, zresztą od dawna, jako że m.in. z tego powodu PO przegrało wybory w roku 2015. Ale choć większość to rozumie, to zapewne jednak wciąż znajdą się ludzie, którzy nie są świadomi zagrożeń wynikających z migracji islamskiej. I właśnie dla tej pozostałej mniejszości być może warto opisać kilka niedawnych przypadków, jakie miały niedawno miejsce w tych krajach, które posiadają dużą mniejszość muzułmańską.

Problemy w innych krajach

Z samym tylko konfliktem Izraelsko-Palestyńskim, można wymienić szereg takich sytuacji i to nie tylko za zachodzie, bo także i w Rosji, która również jest bogata w mniejszość islamską, o czym mało kto w Polsce zdaje się wiedzieć. Niedawno wybuchły zamieszki na lotnisku w rosyjskim Dagestanie, co było reakcją miejscowej ludności muzułmańskiej na przylot samolotu z Izraela. Setki protestujących wdarły się na płytę lotniska, gonili autobus z pasażerami samolotu i rzucali w niego kamieniami. Ponadto sprawdzali dokumenty ludzi opuszczających lotnisko w poszukiwaniu Żydów, a lokalne źródło miało podać, że nawet przeczesywali pokoje w pobliskich hotelach. W zamieszkach brać mogło nawet 1500 ludzi, zidentyfikowano 150 z nich, zatrzymano 83 podejrzanych, więc skala tego incydentu była ogromna. Zwłaszcza że rannych zostało 20 osób, w tym 2 znalazły się w stanie krytycznym.

Natomiast na zachodzie miało miejsce szereg manifestacji, takich jak te w Polsce, które jednak nie zawsze odbywały się równie pokojowo jak u nas. W Stanach Zjednoczonych w Kirkland starły się ze sobą dwie nieduże protestujące grupy: jedna wspierająca Palestynę, druga Izrael. Musiała je rozdzielać policja, z wykorzystaniem gazu pieprzowego i... markerów do paintballa. Bardziej masowe zgromadzenia miały miejsce w Berlinie, tam demonstranci celowali w policję rakietowymi fajerwerkami, kamieniami i butelkami, a niemieckie media pisały o "wielogodzinnych starciach z policją". Tylko w jednej berlińskiej demonstracji aresztowano 174 demonstrantów, a 65 policjantów zostało rannych. Obrzucono także synagogę koktajlami mołotowa, spłonęło kilka samochodów. Sytuacja w Niemczech doszła do tego, że obawy o swoje bezpieczeństwo wyrażają niemieccy żydzi.

Także w Londynie, w ostatnim czasie miał miejsce szereg ogromnych, bo wielotysięcznych manifestacji. Ostatnia z nich, która odbyła się 4 listopada, zakończyła się aresztowaniem 29 osób oraz odniesieniem ran przez czterech przedstawicieli służb porządkowych. We Francji, jeszcze 12 października miały miejsce protesty, w których policja użyła armatek wodnych i aresztowała 10 osób. Natomiast najbardziej tragiczne w skutkach wydarzenie miało miejsce 5 listopada w Westlake Village w hrabstwie Los Angeles, gdzie w wyniku starcia między manifestantami proizraelskimi i propalestyńskimi zmarł 69-latek. Amerykańskie media relacjonują, że strony miały prowadzić ze sobą ostrą kłótnię, podczas której uczestnik propalestyńskiej demonstracji uderzył żydowskiego demonstranta megafonem w głowę, bądź - w zależności od wersji - popchnął go, a ten upadając miał uderzyć głową o krawężnik. Miejscowa policja prowadzi dochodzenie, traktując sprawę jako zabójstwo.

imagePlakaty rozwieszone w Krakowie (zdjęcie zrobione 28 października 2023 roku), materiały własne ©

I to wszystko tylko z w powodu konfliktu Izraelsko-Palestyńskiego. A powodów do konfliktów etnicznych jest znacznie więcej. W tym miejscu można przypomnieć starcia pomiędzy poszczególnymi grupami migrantów, chociażby między Kurdami a Turkami, które nieraz kończą się zamieszkami w europejskich miastach. Europa Zachodnia przyjmując cały szereg osób z poszczególnych krajów Afryki i Bliskiego Wschodu, przyjęła razem z nimi także ich miejscowe konflikty, waśnie i problemy, które teraz rozlewają się po Starym Kontynencie.

Polska perspektywa

U nas na szczęście jeszcze nic takiego się nie dzieje, ale sam fakt, że chociażby społeczność Palestyńczyków w Polsce już potrafi się zorganizować, daje pole do wybuchu różnego rodzaju incydentów. Gdyby protestujący w Krakowie poszli nie na Rynek Główny, lecz pod którąś synagogę na Kazimierzu, to sytuacja mogłaby się rozwinąć inaczej. Ale nawet i to nie byłoby potrzebne, bo wystarczyłaby pobliska kontrdemonstracja proizraelska do wzniecenia konfliktu między zwaśnionymi stronami. Oprócz samych zaangażowanych, w starciach mogliby ucierpieć również policjanci, ale także osoby postronne, a uszkodzeniu mogłyby ulec polskie zabytki, którymi Kraków jest gęsto usłany. Zresztą sam fakt, że na miejscu znajdowali się policjanci z zespołu antykonfliktowego pokazuje, że policja nie bagatelizuje problemu i stara się wszelkim ewentualnościom przeciwdziałać zawczasu. Warto też zwrócić uwagę na to, że jeden z protestów w Krakowie odbył się w tzw. "Światowym Dniu Dżihadu".

Dziesięciolecia pod sowieckim butem sprawiły, że straciliśmy wiele, zwłaszcza gospodarczo. Ale można wspomnieć o jednym plusie wynikłym z tego okresu, za który nie ma co Moskwie rzecz jasna dziękować, bo jest jedynie niezamierzonym, acz pozytywnym efektem ubocznym. Otóż szereg zmian społecznych, konsekwencje nieprzemyślanych decyzji, czy trendów politycznych, jakie były udziałem państw zachodu, do nas docierają z pewnym opóźnieniem. Możemy dzięki temu obserwować już teraz skutki działań, jakie zachód i część polskich środowisk i formacji politycznych próbuje narzucić dzisiejszej Polsce. Mając ten przywilej niejako spojrzenia w przyszłość, możemy już teraz zastanowić się, czy chcemy żyć w takiej rzeczywistości. Czy chcemy by Polska była targana dodatkowymi konfliktami i problemami, których tylko kilka przykładów wymieniłem powyżej, a których jest znacznie więcej. Można wreszcie zadań pytanie: czy naprawdę brakuje nam własnych problemów, że potrzebujemy importować kolejne?

Jak zapobiec katastrofie

Żeby było jasne - rozwiązaniem na tego rodzaju przyszłe problemy nie jest nawoływanie tzw. kiboli, by "robili porządek" z obcokrajowcami. Coś takiego można uznać jedynie za prowokację tych, którzy chcą zniszczyć reputację Polski za granicą. Nie mniej nastał czas by poważnie zająć się tym zagadnieniem, a jest to już ostatni dzwonek. Należy zatrzymać się i zastanowić gdzie to wszystko zmierza, jakie będą skutki poszczególnych decyzji i kierunków działań. Warto szeroko czerpać z doświadczeń innych państw, wyciągając wnioski z efektów ich decyzji. Polska potrzebuje określonej i przemyślanej polityki migracyjnej, z wytyczonymi celami, z nieprzekraczalnymi limitami osób, jakie jako państwo polskie wytyczyć należy dla poszczególnych krajów czy kręgów kulturowych oraz z rozszerzoną bazą postaw i zachowań, za które będzie groziła deportacja. A następnie konieczne jest rzeczywiste, a nie jedynie deklaratywne trzymanie się tych ustaleń. Potrzeba również twardej ochrony granicy (zewnętrznej UE), bo na nic będą wszelkie plany i decyzje, jeśli granice będą dziurawe jak sito. I co ważne, dyskusja na ten temat nie może zostać ograniczona jedynie do zaciszy ministerialnych gabinetów, trzymana w tajemnicy przed opinią publiczną. Polacy mają prawo nie tylko znać przygotowane ustalenia, ale mieć wpływ na ich formowanie, podczas szerokiej debaty na ten temat. Tak aby żadne ideologiczne postulaty poszczególnych organizacji czy formacji politycznych, ani interesy państw i podmiotów zewnętrznych, nie zdecydowały by charakter polskiej polityki migracyjnej osiągnął kształt sprzeczny z oczekiwaniami Polaków.

Niniejszy blog jest próbą wejścia na ścieżkę dziennikarsko-publicystyczną. Powoli, własnymi rękami, buduję również swoją stronę internetową, jednocześnie dzieląc swój czas z codziennymi obowiązkami. Polityką bardzo intensywnie interesuję się od blisko dekady, pobieżnie od zawsze. Jestem po trzydziestce. Jako że świat dziennikarsko-polityczny jest brutalny, przez co dopiero przekonam się na co się piszę, być może zderzę się ze ścianą, to zdecydowałem że na blogu Salonu24 będę publikować pod pseudonimem: Marek Budyniewski. Zaznaczam to na samym początku, już przy rejestracji konta, z uczciwości. Inna sprawa, że moje imię i nazwisko i tak nic by nikomu nie powiedziało. Natomiast jeśli przygoda z dziennikarstwem i publicystyką okaże się owocna, jeśli pewnego dnia będę w stanie z tego tytułu opłacić rachunki i się utrzymać, to wówczas planuję przejść do publikacji pod własnym nazwiskiem. Póki jednak jest to hobby, działalność pozazawodowa, pozwolę sobie działać pod pseudonimem.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka