Robert Kocyan Robert Kocyan
1807
BLOG

Masz mnie wampirze! Wspomnienie o Tomku Beksińskim.

Robert Kocyan Robert Kocyan Popkultura Obserwuj temat Obserwuj notkę 22

Kiedy uświadomiłem sobie, że za kilka dni przypada dwudziesta rocznica śmierci Tomasza Beksińskiego, to dopiero wtedy dotarło do mnie jak szybko płynie czas. Jest to dla mnie szczególna rocznica, bo w tym roku stuknęło mi tyle lat ile miał Tomek kiedy odchodził z tego świata. Jak o wszystkim co w naszym życiu znaczące, tak i o  tym że zacząłem słuchać jego audycji zadecydował przypadek. Pewnej wrześniowej nocy w 1994 roku, czekając na audycję ,, Ryłkołak Horror Show '' , przełączyłem radio na Trójkę; usłyszałem tam miły głos opowiadający mroczną historię, a potem rozległy się dźwięki psychodelicznego rocka - zrobiło to na mnie piorunujące wrażenie ! To była audycja w której Tomek prezentował utwory Legendary Pink Dots ze swoimi tłumaczeniami - tak mnie to zaintrygowało, że postanowiłem regularnie słuchać jego audycji. Słyszałem wszystkie jego audycje od końca września 1994 aż do tej ostatniej. Szybko zorientowałem się że po prowadzącym można się spodziewać BARDZO urozmaiconego repertuaru; w audycji mógł pojawić się koncert Hawkwind, ścieżka dźwiękowa z westernu i przeboje Kasi Kowalskiej; ale to wszystko pasowało do siebie, bo programy Tomasza układały się w spójną opowieść snutą przez autora. Gębę gotyckiego wampira przypinali mu ignoranci którzy nie słuchali jego audycji, albo jego wrogowie którym zależało na tym, by pokazać Beksińskiego w jak najgorszym świetle. Tego gotyku wcale nie było tak dużo, w jego programach dominowali  klasycy art rocka. Wampiryczne przebieranki Tomasza Beksińskiego były przepełnionym sarkazmem puszczaniem oka do odbiorców, odwołującym się do tradycji horror rocka którego mistrzem jest Alice Cooper. Tomek to był taki wampir ,,zakrwawiony'' keczupem, który z ironicznym uśmiechem nuci sobie ,,Feed My Frankenstein''. Jako stały czytelnik ,,Tylko Rocka'' dobrze pamiętam pisane przez niego relacje z koncertów, recenzje i felietony; wyróżniały się od innych bo Tomasz miał niesamowity dar opowiadania. Niektórzy uważali to za mankament, że jego artykuły były tak osobiste, wręcz ekshibicjonistyczne ale mi się właśnie taki styl najbardziej podoba, bo w nim jest człowiek, jego życie i prawdziwa pasja. Artykuł dotyczący Nick'a Cave'a ,,Zbrodniarz który ukradł zbrodnię'', relacja z koncertu Black Sabbath ,,Czarny kształt o ognistych oczach'' albo ,,Alicja w krainie koszmarów'' o twórczości Alice Cooper to prawdziwe perły pisane przez pasjonata. Okazuje się że felietony które pisał pod koniec lat 90-tych, nic a nic nie straciły na swojej aktualności, bo nawet dziś spotykamy takich ludzi i sytuacje które on tam opisuje. Jako stały słuchacz jego audycji czasem pisywałem do niego listy, kiedyś nawet się zdarzyło, że Tomasz przeczytał fragment mojego listu na antenie! Opisywałem w nim ciężki los hrabiny Elżuni Batory w piekle; napisałem że obok kotła w którym się smaży stoi czechosłowackie radio marki Tesla na którym hrabina słucha ,,Trójki pod Księżycem'' - pomyślałem że taki dowcip przypadnie do gustu Tomkowi, okazało się że się nie pomyliłem. Do dzisiaj zostało mi parę kaset magnetofonowych na których mam nagrane fragmenty audycji radiowych Tomka Beksińskiego min. ,,Czerwonego Kapturka'' , kto zna ten wie co to za cudo! Ostatniej audycji Beksińskiego słuchałem będąc w wojsku - tamtej nocy przypadła mi służba dyżurnego na strzelnicy. Wyposażony w radio, dwa wina marki ,,Byk-Mocny'' i maszynkę do tatuowania kupioną od kumpla za flaszkę ruskiej wódki, postanowiłem urządzić sobie rockowe Mikołajki pośród warmińskich lasów. Niestety, atmosfera tamtej audycji była smętna ale nie mogło być inaczej skoro to - jak się później okazało - było pożegnanie Tomka nie tylko z radiem. Pamiątką po tamtej dziwnej nocy jest tatuaż który sobie wtedy wydziergałem. Śmierć Tomka Beksińskiego była dla mnie symbolicznym końcem XX wieku, odszedł ostatni prawdziwy romantyk muzyki rockowej. Nadeszły nowe czasy, obudził nas nuklearny poranek złotej ery disco polo; postanowiono wyegzorcyzmować z narodu demona muzyki rockowej; by każdy pyszałkowaty grubianin w białych skarpetach do sandałów mógł poczuć się lepiej. Zaczęły powstawać paszkwile, najpierw podła książka a potem nędzny film, które w big brotherowym stylu pokazały karykaturalną wersję losów rodziny Beksińskich. Na szczęście są przyjaciele i fani Tomka którzy pokazują prawdę i pielęgnują pamięć o nim. ,,Tomek Beksiński - Portret Prawdziwy'' pióra Wiesława Weissa, to dla mnie - obok biografii H.P.Lovecrafta autorstwa S.T.Joshiego - najbardziej wyczerpujący i przygnębiający zarazem,  obraz życia wielkiej osobowości jaki kiedykolwiek czytałem. Piorunujące wrażenie robi ostatnie zdjęcie Tomka, na którym widać zmęczonego światem człowieka, który  zadecydował że za parę godzin już go tu nie będzie. Audycje Tomasza Beksińskiego i pisane przez niego artykuły, zostały ocalone i dostały nowe życie dzięki  znienawidzonym przez niego komputerom i internetowi, co jest najlepszym dowodem na to, że  to przewrotność rządzi ludzkim losem. Dzięki temu, już  któreś z kolei święta będę mógł spędzić z Jego ,,Trójką pod Księżycem''. Posłucham sobie którejś z jego audycji z samego początku lat 90-tych; wzniosę za Nosferatu toast pucharem z kryształowej czaszki napełnionej krwistoczerwonym winem i będę wył do księżyca do momentu aż sąsiedzi zadzwonią po policję - bo dla mnie każda noc to Halloween. Mistrzu! Dziękuję za wszystko! Za muzykę, artykuły w magazynach, listy dialogowe ,,Latającego Cyrku Monty Pythona'' i za TEN GŁOS którym nawet dziś możemy się cieszyć, boś zmógł samą Kostuchę udowadniając że ,,Death Is Not The End''. Do zobaczenia w Transylwanii!

Lubię ciszę i świeże powietrze, ale życie w epoce, w której mówienie prawdy jest uważane za szerzenie mowy nienawiści, wymaga tego by zabrać głos - zwłaszcza, że ludzie zasługują na prawdę o sobie. 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (22)

Inne tematy w dziale Kultura