Przycupnąłem przy rondzie, inteligentnie ustawiwszy gabaryty "trucka". Ruch tutaj rychliwy, modne rowery i Rovery, płaszczyki i pieski. Plac Słoneczny i słońce. Lubię Żoliborz, czuję się tutaj bardzo retro. Litry prawdziwego potu przelałem dzisiaj i chcę to "wyrównać". Prawdziwa praca plus prawda w przestrzeni. To mocna ekspresja jest. Tu mi się wszystko łączy, powoli spływa jutrzenka równowagi. Tłumaczę sobie od nowa, że warto; że team spirit; że spokojna głowa; że wszyscy przeciw tobie, ale to dobrze - ty wiesz, że dobrze... Sound of solitude, broń Boże loneliness...
Zrzucam znoszone "outdoory", wyciągam nogi. Jakaś kniga pod ręką... Zmęczenie pewnego rodzaju uprawnia do mądrej wypowiedzi. Takie "ostre" jest wszystko, wszystko "odkodowujesz", "odbierasz". Już rozumiesz skąd pragnienie - pragniesz "ostrość" spiłować - jest nie do wytrzymania, nie do "ululania". Żółciowy smak wódki - już wiem, już wszystko wiem, już "Was" rozumiem... Ale unikam, regularność odrzucam, "lecę" na tym - jak Lou Reed - "na życiu" (high on life)... I na codziennym znoju - jak w "Dezyderacie": "praca trwałą wartością w zmiennych kolejach losu". I patrzę w zielone oczy mojego syna; i widzę Go; i "wyrównuję"; i "harmonizuję". Ciągle tak "lecę", tak żyję... BW
Inne tematy w dziale Rozmaitości