Zwiałem, bo się przestraszyłem... Siebie... Zmian... Bezrefleksyjny automat byłem, niemal bezosobowy. Przyłapywałem się na robieniu rzeczy, których, miałem wrażenie, jeszcze wczoraj nie robiłem. Jeszcze wczoraj nie mógłbym...
Moja wrażliwość zaczęła się zmieniać. Przestałem reagować na współczesny "rechot", przestałem mu odpór dawać. Zobojętniałem, choć ciągle byłem przekonany, że panuję nad wszystkim, nad sobą... Przygniótł mnie BYT, myśl o nim. (Zrozummy się dobrze, nie o "BYĆ" chodziło. O byt właśnie. O mieć...) Zwiałem...
Chwyciłem łopatę, wciągnąłem drelich. A co? Mam niezłe muskuły, dam radę. Prawdy poszukam. Wartości najprostszych - jak pośród goprowców będzie...
...na razie idzie - wspólnie z brygadą pot przelewam. Wysiłek smakuje - gorzko jest najpierw, słodko jest potem. I męsko. Nareszcie czuję! Każde włókienko w sobie czuję. Żyję. Drugi, inny raz... Szanują mnie, bo angielski znam, a nie pękam...
Lubię prawie wszystkich, jakze inaczej jest! Odbudowuję w sobie definicje pojęć. I jednym życiem żyję. To znaczy drugim, ale jednotorowym. To jest proste i potrzebne. I tyle się uczę, humanista - kaleka...
Jakie jeszcze zmiany? Inaczej... Kasjerki w Leroy Merlin zaczęły puszczać do mnie oko:-) Dzielimy niemal wspólny znój, moja atrakcyjność najwyraźniej wzrosła (brud za paznokciami to taki kod).
Krawaciarze mijają mnie szybko, jak wyrzut sumienia. Boją się robola? Wstydzą? Nienawidzą? Halo, to tylko my, robole, nie kibole...
Eksperyment trwa, każdego dnia. Mięśnie pracują, odpoczywa głowa. I tak ma być. Ja proszę grzecznie...
c.d.n.
Inne tematy w dziale Rozmaitości