Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen
354
BLOG

Neochirurg

Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 7
Mama Wiktymiusza ze swoim synem i mama Łukaszka bez swojego syna wracały z zakupów. Narzekały na polskie sądownictwo.

Mama Wiktymiusza ze swoim synem i mama Łukaszka bez swojego syna wracały z zakupów. Narzekały na polskie sądownictwo.
- Mama miałaś mi kupić lody - marudził Wiktymiusz.
- Lody bez robaków są bardzo drogie, a te z robakami się skończyły.
- To co mam lizać?
- Pietruszkę sobie poliż - mama Wiktymusza sięgnęła do torby i kontynuowała rozmowę z mamą Łukaszka:
- To skandal co narobiła poprzednia władza. Neosędziowie, dopuszczani do neosądzenia przez neoprezesów, siedzących w swoich neotrybunałach...
- A to wszystko przez prezydenta - kiwała głową mama Łukaszka i kiedy tak kiwała zauważyła kątem, że ktoś ku nim biegnie.
Był to Łukaszek.
- Wy... Tu... sobie... spokojnie idziecie... - sapał. - A tam... Pod blokiem... Karetka stoi... I czeka... A licznik bije...
Obie mamy spojrzały na siebie.
- Karetka? Do kogo? - zapytała mama Łukaszka.
- Do was! - Łukaszek wskazał mamę Wiktymiusza.
Mamę zatkało.
- Ale jak to? Kto? Ja jej nie wzywałam, mąż w pracy... Kto to zrobił?
- Chodźmy się dowiedzieć - zaproponowała mama Łukaszka i wszyscy szybkim krokiem ruszyli pod blok. Musieli trochę zwolnić, bo Wiktymiusz apatycznie wlókł się za nimi liżąc pietruszkę.
Wreszcie dotarli na miejsce.
Karetka faktycznie stała pod blokiem. Zdenerwowany lekarz przechadzał się wokół pojazdu. Na ich rozłożył ręce i krzyknął:
- No ileż można czekać!
- Ale o co chodzi, co się stało - jąkała się mama Wiktymiusza połykając powietrze.
- Chodzi o niego - lekarz wycelował palec w Wiktymiusza.
Wiktymiusz upuścił pietruszkę.
- Zamienili go w szpitalu, wiedziałem, prawie jak w serialu! - wołał Łukaszek.
Wiktymiusz zaczął płakać.
- Przestań błaznować, bo ci wytnę oko - zgromił lekarz Łukaszka i wyjął z karetki jakieś papiery. - Cztery lata temu pani syn padł ofiarą ataku wyrostka...
- Jesteśmy tolerancyjni, nie będziemy składać zawiadomienia na migrantów, zwłaszcza na młodocianego - zapewniła pospiesznie mama Wiktymiusza.
Lekarz spojrzał na nią złym okiem.
- Niech mi pani nie przerywa, nie dokończyłem zdania. Pani syn padł ofiarą ataku wyrostka robaczkowego.
- I dopiero teraz przyjeżdżacie go wyciąć? - spytała domyślnie mama Łukaszka.
- Bez przesady, na wyrostek nie czeka się cztery lata - machnął ręką lekarz.
- Tylko trzy - zachichotał ktoś z tłumu.
Lekarz puścił tę zaczepkę mimo uszu i znów zajrzał w papiery.
- Operacja się odbyła i wyrostek został usunięty. Jest tylko jeden problem. Operował neochirurg.
- To znaczy? - spytała słabo mama Wiktymiusza.
- To znaczy, że zabiegu dokonała nielegalnie dubler dopuszczony do zawodu przez nielegalnie wybrany neoorgan samorządu lekarskiego. Oldizba lekarska...
- Oldizba???
- Stara, legalna izba. Nakazała uchwałą cofnięcie wszystkich skutków jego operacji.
- Zaraz - zamachał rękami Łukaszek. - Chyba nie chce pan powiedzieć, że przyjechaliście po niego żeby mu wszyć z powrotem...
- Tak - rzekł uroczyście lekarz.
Wszyscy spojrzeli na Wiktymiusza, który znowu lizał pietruszkę.
- Przecież to jakiś absurd! - zakrzyknęła mama Wiktymiusza niepomna, że jeszcze niedawno pomstowała na neosędziów. - A koszta?
- Państwo pokryje. Praworządność nie ma ceny.
- Ale niech pan pomyśli, a jak go znowu rozboli? Drugi raz będziecie mu wycinać? - argumentowała mama Łukaszka.
- Będziemy.
- NFZ zapłaci, co? - odezwał się Łukaszek. - Odkryliście żyłę złota. Podwójne wycinanie wyrostka u pacjenta. Ale jest jeden problem, o którym chyba nie pomyśleliście.
- No, słucham - lekarz założył ręce na piersi.
- Od tamtej operacji minęły cztery lata. Jego wyrostek dawno zgnił na śmietniku...
- A właśnie, że nie! Poszedł na rosół! - i lekarz widząc, że niektórzy widzowie tej sceny zaczynają mdleć albo łapać się za usta dodał pospiesznie:
- Żartowałem! Odpady medyczne się pali!
- Jeśli został spalony to co mu teraz wszyjecie? - spytał chytrze Łukaszek.
- Pomyśleliśmy o tym! Mamy dawcę - uśmiechnął się zwycięsko lekarz i dorzucił:
- Z Ukrainy.

Nie biorę żadnej odpowiedzialności za to co robi Łukaszek, a tym bardziej za to, co mówi Gruby Maciek. A tak poza tym, to fikcja, czysta fikcja. UWAGA! Podczas czytania nie należy jeść i pić! Nie zaleca się czytania pokątnie w obecności szefa! Opluty monitor czyścimy specjalną chusteczką, a klawiaturę szczoteczką do zębów (by Redpill)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Kultura