Parę dni temu.Stadion Narodowy.Obraz z kamery przesuwa się po kilkunasto tysięcznej biało-czerwonej widowni.Wszyscy szaleją.Powiewają narodowe flagi,tysiące szalików uniesionych w górę w geście zwycięstwa.I nagle głos znanego komentatora (cytuję z pamięci) : " Jakże inne to święto, niż w maju i listopadzie ile radości i optymizmu w naszym narodzie". No cóż...pomijając lizusostwo tego pana i idąc dalej tokiem jego myśli, nasuwa mi się taka refleksja.Nasze narodowe święta są obchodzone wyłącznie przez frustratów i pesymistów (te tysiące ludzi na ulicach) Piłkarska uczta już się kończy, wróci codzienność co dla niektórych będzie bolesna.A zresztą co tam święta narodowe. Kto by sobie głowę tym zawracał.Ważne jest dobrze się bawić, jeżdzić wypasioną furą z przyklejoną flagą, głosować na...i mieć poczucie, że się jest prawdziwym Polakiem.
Inne tematy w dziale Polityka