Wiadomo że dziennikarze Faktu to swołocz niemiecka, polskojęzyczna. Specjalizują się na szukaniu haków na Polaków. W październiku wybrali się w podnóż za Macierewiczem i dokumentowali jego jazdę po Warszawie. Że są kapusiami to wiadomo, ale dlaczego policja na podstawie doniesień niezweryfikowanych wystawia mandaty i jeszcze odejmuje punkty karne? To wie tylko komendant policji, nominat z PO.
Po pierwsze działania tej swołoczy z Faktu było bezprawne, ale najbardziej zadziwiające jest to że na podstawie tych doniesień policja wystawia mandaty. Dziennikarze nie są służbą i nie maja uprawnień śledczych, ich działania nie mają mocy prawnej i każdy normalny są oddaliłby takie zeznania. Nie odbył się żaden proces udowadniający wykroczenia Macierewicza, a sąd powinien oddalić zeznania tej dziennikarskiej swołoczy za nielegalne działania.
Po drugie, nikt nie poniósł szkody, a sytuacja na drodze czasami wymusza przekroczenie podwójnej ciągłej lub wjechania na pas dla rowerów. Te wykroczenia są błahe jeśli nie stwarzają zagrożeń.
A teraz weźmy pod lupę rajd "froga" przez Warszawę, złamał dziesiątki przepisów, przede wszystkim przekroczył dopuszczalną prędkość na długim odcieku, stwarzał realne zagrożenie dla innych użytkowników, a policja nie reagowała, sąd uniewinnił. Jest dziesiątki , ba, tysiące przykładów zarejestrowanych kamerkami samochodowymi na przekraczanie przepisów przez kierowców, niebezpieczną jazdę, policja nie uwzględnia zapisów z kamerek samochodowych. A tutaj, w przypadku Macierewicza łamie swoje zasady i procedury,
Np prawnik z Warszawy wyprzedzał na podwójnej ciągłej, spowodował wypadek ze skutkiem śmiertelnym, był po narkotykach, nie dostał nawet mandatu, sąd nierychliwy nie zadziałał prokuratura zleca kolejne ekspertyzy, jaja. Sprawa zmierza do uniewinnienia lub przedawnienia.
Sprawa Macierewicza jest sprawą polityczną.
Inne tematy w dziale Rozmaitości