Jak wiadomo nic tak nie przeraża wykształciuchów rodem z PRL lub ich lemingowych dzieci jak kasandryczne przepowiednie naszych libelalnych mediów, o tym, że o to Niemcy i Francja zdecydowały, że będzie Europa dwóch prędkości: pociąg z lokomotywą niemiecką ma jechać szybciej, zaś drezyna obsługiwana przez tandem Orban-Kaczor będzie przyjeżdżać na peron kilka godzin później. Teraz, w epoce Pendolino takie informacje prowokują u pasażerów wręcz gęsią skórkę. Zaraz budzą się rodem z PRL różnorakie kompleksy wobec Zachodu. Nikt nie chce na drezynie, wszyscy chcą w DB.
A teraz wróćmy do prędkości? O jaką prędkość chodzi? No bo wzrost gospodarczy mamy wspaniały. Kraje starej Unii mogą nam tylko pozazdrościć. Czyli jeśli nasza drezyna jedzie szybciej niż niemiecko-francuska lokomotywa, to o co chodzi z tą prędkością? Europa dwóch prędkości – trzeba przyznać bardzo celne sformułowanie, no bo rzeczywiście patrząc na wzrost gospodarczy to mamy Nową Europę, wschodnią, która mknie do przodu (Rumunia 9%, Łotwa 6%, Mołdawia 5,5% itd. ) i Starą Europę, zachodnią, która drepcze w końcówce peletonu. A może Niemcy i Francuzi po prostu jako bardziej doświadczeni kierowcy radzą nam zwolnić, abyśmy, młodzi, krewcy na zakręcie z trasy nie wypadli? Czyli po prostu, źle rozumiemy treść przekazu: nie chodzi o to, aby szybciej, tylko aby wolniej.
A może chodzi o prędkość w przyjmowaniu emigrantów? Co prawda myśmy też niemało Ukraińców przyjęli, i co prawda to prawda, że oni to sami na siebie zarabiają, nie jak muzułmanie w Zachodniej Europie. Np. na Wyspach zrobiono badania i okazało się, że 20% muzułmańskich mężczyzn nigdy nie pracowała – żyją z socialu. A inni kiedyś tam pracowali, ale się zmęczyli i przestali. Podobnie chyba jest w Skandynawii. A może chodzi o prędkość przyrostu demograficznego wśród muzułmanów? Bo np. w takiej Francji to się chlubią, że mają bardzo wysoki przyrost, tylko na oddziałach położniczych nie można odnotowywać religii noworodków, bo by się okazało, że większość niemowlaków płci męskiej jest obrzezana. To przyszła muzułmańska młodzież: bez wykształcenia, bez perspektyw, żyjąca w gettach na obrzeżach wielkich miast i co sylwestra zabawiają się w podpalanie samochodów. Przy okazji: co by nasi zwolennicy muzułmańskiej inwazji powiedzieli, gdyby nam czeczeńska młodzież co roku na Nowy Rok podpalała 1000 aut. Szok, katastrofa?! A dla francuskich władz to zjawisko normalne, jak babie lato we wrześniu. Teraz co prawda doszła nowa sylwestrowa zabawa: kopanie białej policjantki. A sam ciekaw jestem jak to nam się Czeczeńcy w Polsce asymilują? Jak tam u nich z pracowitością, wykształceniem itp.?
Wróćmy jednak do prędkości. Może chodzi o prędkość wzrostu krzywej LGBT w społeczeństwie? Nie, raczej nie. A może tu chodzi o prędkości w ilości wypuszczania wspaniałych i jakże nam potrzebnych unijnych regulacji oraz przepisów? Może nas Niemcy z Francuzami ostrzegają, że jak się nie uspokoimy, to tych regulacji nam mniej będą z Brukseli przysyłać? Chyba coś koło tego, bo przy okazji prędkości pada słowo „integracja”. Integracja oczywiście z Niemcami, czyli Europa landów, tzn. przepraszam regionów. A jak integracja to musi być więcej dyrektyw, regulacji itp. płynących szerokim strumieniem z Brukseli i Sztrasburga. Z tych to Niemiec, co to nas integracją, przepraszam: prędkością straszą idą także ostrzeżenia, że Polska musi wypełnić swoje zobowiązania co do wejścia do strefy Euro. Ciekawe jak to temu Polakowi, głąbowi i zakutej pale, trzeba przypominać, gdzie leży jego szczęście, bo sam się tego nie domyśli. W Euro oczywiście! Lecz jeśli tam leży szczęście, to po co przypominać? A no po to, że niemiecka gospodarka karmi się na strefie Euro i dlatego, czym ta strefa większa, tym lepiej. Do szczęścia jak wiadomo ciągnie się człowieka za uszy – jak w komunizmie.
Europa dwóch prędkości. Strachy na lachy. Tak, to prawda korzystamy z subwencji unijnych, ale nie zapominajmy, że to po prostu kredyt. Czym się stanowimy dzięki nim bogatsi, tym więcej wpłacamy i będziemy wpłacać do wspólnego budżetu. Czym jesteśmy silniejsi, tym silniejsza jest cała Europa, tak więc nie trzeba znowu się z powodu tych subwencji wstydzić, jak byśmy coś pod choinkę dostali. Co robić? Nie machać szabelką, tylko z szacunkiem się odnosić do brukselskich biurokratów, bo oni bardzo nie lubią jak ktoś ich pozycję podważa. W końcu to urzędnicy, którzy na stołeczkach siedli i bardzo się boją, żeby im je ktoś z pod siedzenia nie wyciągnął. Przytakujmy, kłaniajmy się, mówmy komplementy się i róbmy swoje - tak jak nasi bracia Węgrzy. Jeśli takie wyroki Boskie, to Unia się sama pięknie rozsypie, jak każdy chory organizm. Z taką lub inną prędkością.
Komentarze
Pokaż komentarze (55)