"Stało się, stało się, to co miało się stać.” – jak śpiewał Kazik. Pierwszy lepszy niemiecki pierwszoklasista stawiający pierwsze kroki w matematyce mógł logicznie przewidzieć to, co się stało w Berlinie. Nie była w stanie tego przewidzieć Pani Kanclerz, niemieckie elity i zdecydowana część społeczeństwa. A może lepiej powiedzieć, że zakrywali uporczywie oczy rękami, tak jak dziecko, które wierzy, że jak czegoś nie widzi to tego nie ma. Jakimś cudem kataklizm muzułmańskiego terroryzmu miał ominąć Bundes Republik. Nie ominął.
Terror w Berlinie może być większym wstrząsem dla niemieckiego społeczeństwa niż upadek muru berlińskiego. Dlaczego? Otóż po pierwsze Niemcy święcie wierzą w swoje państwo i rząd. Jest to wiara twarda i potwierdzona faktami: państwo zawieść nie może. Tymczasem państwo nie tylko zawiodło, ale zdradziło swoich obywateli. Pierwszą i podstawową funkcją państwa nie jest ochrona zdrowia, edukacja lub pomoc biednym, ale ochrona życia i mienia obywateli. Tutaj niemieckie państwo nie tylko zawiodło, lecz wręcz sprowadziło niebezpieczeństwo na tych, których powinno chronić. Król okazał się nagi. Przedszkolak mógł przewiedzieć, że niekontrolowane, przeciwne prawu wpuszczanie do kraju setek tysięcy młodych muzułmanów płci męskiej wszelkich ras i języków w obliczu narastającego islamskiego fundamentalizmu i terroryzmu musi zakończyć się tragicznie. Oprócz tego Niemcy święcie wierzyli, że państwo jest w stanie przyjąć dowolną liczbę przybyszów. Tymczasem guma okazało się tak naciągnięta, że grozi pęknięciem. Wystarczy poczytać niemieckie media społecznościowe (duża media jak mogą starają się pominąć tę rzeczywistość), by zorientować się co się dzieje w wielu małych miejscowościach, gdzie do tej pory żyło 500 statecznych burgerów, a teraz jest tam jeszcze 1500 przybyszów. Niemcy są tym przerażeni, choć ciągle większość z nich jeszcze boi się powiedzieć o tym publicznie. Każde normalne społeczeństwo po jednym dniu „przyjmowania uchodźców” wywiozłoby Panią Kanclerz na taczce. Niemcy nie wywieźli. Dlaczego? Tutaj leży sedno problemu.
Dane mi było wiele lat żyć i pracować razem z Niemcami. Ramię w ramię. Moje głębokie przekonanie z tego współżycia jest takie: Niemcy są wielkimi idealistami. Pod wierzchnią warstwą racjonalizmu Niemiec jest idealistą, to znaczy musi mieć ideę, w którą będzie mógł święcie wierzyć. Wierzyć na śmierć i życie. Ponieważ z Panem Bogiem, chrześcijaństwem i Kościołem Niemcy w swojej masie pożegnali się już bardzo dawno, więc pozostały im do wierzenia różne ideologie. To dlatego właśnie Niemcy tak byli zafascynowani komunizmem i nazizmem. Według wszelkich zasad racjonalności i instynktu samozachowawczego Niemcy powinni już długo przed 9 maja 1945 roku poddać się Amerykanom i Brytyjczykom. Tymczasem stali za Reichem i Führerem do ostatniej kropli krwi. Wbrew logice i własnemu interesowi – analogie do dnia dzisiejszego aż zbyt jasne. Ta ideologia skompromitowała się. Trzeba było czegoś nowego.
W latach 60-tych pierwsze powojenne pokolenie w ramach narodowej psychodramy i odreagowywania poczucia zbiorowej winy stworzyło sobie nową ideologię według której religia, kultura, narodowość nie mają żadnego znaczenia, wszyscy są tacy sami i tak samo będą się kochać. Jeśli to wszystko zmieszać, tak jak barman miesza drinki, to wyjdzie nam nowe wspaniałe społeczeństwo mult- kulti. Zwróćmy uwagę, że ta nowa poprawnościowa ideologia była dokładnie przeciwnością ideologii nazistowskiej. Niemcy urządzili sobie wielkie zbiorowe pranie mózgu. Konsekwencje widać do dziś. Niezależnie od wyznania i poglądów politycznych poprawnościowa religia stała się niezbywalną częścią świadomości zdecydowanej większości mieszkańców między Odrą i Renem. Po 50 latach z trudem znajdziesz pojedynczych Niemców, którzy oparli się takiej indoktrynacji lejącej się nieustannie w mediach, szkole, teatrach i urzędach. W ten sposób Niemcy chcieli wyleczyć traumę bycia odpowiedzialnymi za obozy koncentracyjne, holokaust i najstraszniejszą wojnę w historii ludzkości. Z jednej skrajności popadli w drugą. Jedną ideologią zastąpili drugą. Nie wywieźli Pani Kanclerz na taczce, bo ta jest jedynie personifikacją ich narodowej samoświadomości. Zrobiła to, co większość myślała.
Po latach cieplarnianych warunków, kiedy można było bez żadnych niebezpieczeństw wierzyć w co się tylko chciało, przyszedł chłodny prysznic i trzeba się będzie zmierzyć z realnością. A realność jest taka, że dziwnym trafem to nie biali faszyści, ani choćby nie hinduiści lub buddyści, tylko nasi bracia muzułmanie wzięli się za to by nas mordować. O jak by było wspaniale, żeby otworzyć oczy i żeby okazało się, że to tylko senny koszmar! Przy czym koszmar nie polega na tym, że zginęło kilkunastu rodaków – to można by przeżyć. Koszmar polega na tym, kto to zrobił. O ile by Niemcy dali za to, żeby to nie był muzułmanin tylko jakiś chrześcijański fanatyk, albo chociażby japoński szintoista! Jak by było wspaniale gdyby fanatyczny zwolennik Pegidy wjechał ciężarówką w obóz uchodźców! Tymczasem jak na złość, raz za razem, bez żadnych wyjątków terroryści to muzułmanie. Jak by się chciało za tow. Stalinem powiedzieć: Fakty nie zgadzają się z teorią? Tym gorzej dla faktów. Niestety po jarmarku w Berlinie już tak się dalej nie da.
Głęboko w zakamarkach niemieckiej kory mózgowej rodzi się natrętna myśl, że oto spełniły się najgorsze ksenofobiczne i nacjonalistyczne przepowiednie skrajnej prawicy (Pegida, AfD). Niemcy oczywiście z rozpędu będą powtarzać, że to absolutny przypadek iż za kierownicą ciężarówki był muzułmański uchodźca, bo mógł być równie dobrze jakiś chory psychicznie Bawarczyk. Będą powtarzać, że islam jest religią pokoju i terroryzm nie ma nic wspólnego z Koranem. Ale głęboko w duszy będą z przerażeniem myśleć, że oto runął budowany pieczołowicie ideologiczny domek z kart i że po staremu żyć się nie da. Ile jeszcze trzeba będzie terrorystów-samobojców, aby te myśli wyszły na powierzchnię? Czas pokaże.
Bieda Niemców polega na tym, że nie ma alternatywy dla CDU. CDU ukradło lewacki program SPD. Socjaliści zostali przyciśnięci do lewej ściany. No bo co jeszcze mogą zaproponować, aby przebić w lewackiej głupocie Panią Kanclerz? Obowiązkową naukę Koranu w szkole? Albo wysyłanie niemieckich licealistek na weekend na roboty publiczne do obozów uchodźców? Przy okazji: niemieckie obozy (tym razem nie koncentracyjne) w ciągu kilku miesięcy lepiej radykalizują muzułmanów niż wieloletni trening przeprowadzony przez ISIS. Francja miała dziesięciolecia, aby przywyknąć do „strasznych” poglądów FN. U Niemców takiej możliwości nie było. AfD jest czymś zupełnie nowym i na tyle szokującym dla większości naszych zachodnich sąsiadów, że oni szybciej nie pójdą na wybory niż zagłosują na AfD.
Jak my możemy pomóc Niemcom? Czy jeśli nasz sąsiad w przypływie samobójczego szaleństwa odrąbie sobie rękę, to my też powinniśmy zrobić to samo? Czy wtedy ulżymy jego cierpieniom? Chyba nie. Należy po prostu być racjonalnym. Polacy, niezależnie od poglądów politycznych, w kwestii przyjmowania emigrantów winni popierać rząd, który ciągle znajduje się pod niemałą presją europejskich elit i wyciągać wnioski z zagrożenia jakie niesie dla Europy muzułmańska emigracja. Możemy pokazać Niemcom, że można być po prostu racjonalnym i działać zgodnie ze zdrowym chłopskim rozsądkiem. To wystarczy.
br. Damian TJ. Urodzony 1968 Lublin, uczęszczał do liceum Zamoyskiego. Należał do związanego z „Solidarnością” Niezależnego Ruchu Harcerskiego, potem do podziemnego Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „Zawisza”. W 1987 wstąpił do nowicjatu Towarzystwa Jezusowego w Gdyni. Zakończył filozofię w Krakowie na Wydziale Filozoficznym TJ (specjalizacja „kultura, estetyka, mass-media, kino”). Praca dyplomowa u bp. Jana Chrapka. Od 1991 pracował w TVP, jako dziennikarz i producent. Przechodzi szkolenie telewizyjne w Kuangchi Program Service – Tajwan. W 1996 wyjechał na Syberię, gdzie organizuje Studio Telewizyjne „Kana” w Nowosybirsku. Korespondent TVP i Radia Watykańskiego. Pomaga w szkolenia dziennikarzy z Europy Wschodniej w „European Center for Communication and Culture” w Falenicy. W 1999 rozpoczyna studia podyplomowe w szkole filmowej w Moskwie. W tym samym roku składa śluby wieczyste. Studia kończy w 2004 filmem dyplomowym „Wybacz mi Siergiej”, który uzyskał liczne nagrody na międzynarodowych festiwalach http://www.forgivemesergei.com. Wyjeżdża do Kirgizji - praca charytatywna Kościoła Katolickiego (więzienia, domy inwalidów) i prowadzi Klub Filmowy przy Ambasadzie Watykanu w Biszkeku. W 2006 wyjeżdża na południe Kirgizji, pomaga przy zakładaniu nowych parafii w Dżalalabadzie i Oszu www.kyrgyzstan-sj.org . Buduje i kieruje Domem Rekolekcyjnym nad jeziorem Issyk Kul, gdzie co roku przebywa ponad 1000 dzieci (sieroty, inwalidzi, dzieci z ubogich rodzin, dzieci i młodzież katolicka, studenci muzułmańscy) www.issykcenter.kg . Zakłada Fundacje Charytatywną “Meerim Bulak – Źródło Miłosierdzia” i społeczną „Meerim nuru”. Kapelan więzienia - w tym zajęcia w grupie AA. 2012 w Pawłodarze (Kazachstan). 2012-13 w Domu rekolekcyjnym w Gdyni i w portalu Deon w Krakowie. 2013-14 w Moskwie – odpowiada za sprawy finansowe, prawne, organizacyjne i budowlane Instytutu Teologicznego św. Tomasza. Od 2014 pracuje w Radiu Watykańskim w Rzymie. Od IV 2016 pracuje w TVP przy przygotowaniu transmisji z ŚDM. Współpracował z różnymi stacjami telewizyjnymi i redakcjami jako reżyser i dziennikarz. Pisze artykuły między innymi do „Poznaj Świat”, „Góry”, „Gość niedzielny”, Alateia i „Opoka”. 2017-2023 ekonom Apostolskiej Administratury w Kirgistanie, dyrektor kurii, ekonom jezuitów w Kirgistanie, ekonom Fundacji "Meerim Nuru" i Centrum Dziecięcego nad j. Issyk-kul, budowniczy katedry. Obecnie pracuje w Kolegium jezuitów w Gdyni i pomaga Ignacjańskim Centrum Formacji Duchowej. Przewodnik wysokogórski: organizował wyprawy w Ałtaj, Sajany, Tuwę, Chakasję, na Bajkał, Zabajkale, Jakucję, Kamczatkę, Ałaj, Pamir i Tienszan, Półwysep Kolski. www.tienszan.jezuici.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka