brat Damian brat Damian
262
BLOG

Ulmowie przed prokuratorem

brat Damian brat Damian Społeczeństwo Obserwuj notkę 19
Czy Ulmowie mieli prawo ryzykować życiem swoich dzieci?

Przyznaję, że zazwyczaj nie przeglądam zbyt uważnie komentarzy, ponieważ jestem publicystą a nie psychologiem i nie daje mi jakiegoś zadowolenia, kiedy moi czytelnicy mieszają się nawzajem z błotem. Picasso lubił siedzieć na krześle i obserwować jak jego kochanki tarzały się po podłodze, rwały sobie nawzajem włosy i odzienie oraz drapały skórę pazurami. Każdy ma swoje przyjemności. Jednak tym razem po felietonie o Ulmach nastąpiła bardziej merytoryczna dyskusja, czy mieli oni prawo ryzykować życiem swoich dzieci, aby ratować żydów? Zostałem też wywołany do odpowiedzi.

Oczywiście fajnie jest sobie przy zielonym stoliczku dyskutować, czy cudze bohaterstwo było uzasadnione czy nie uzasadnione i jak to się ma do ordo caritatis? Myślę, że po pierwsze każdy z nas powinien stanąć na ich miejscu, kiedy nagle przed ich oczami zjawiają się znajomi, sąsiedzi i proszą o ratowanie życia. Przestawmy sobie siebie konkretnie w takiej sytuacji, z udziałem określonych osób, które znamy. Życie jest o wiele bogatsze niż uczone dyskusje etyków i moralistów. Nie wszystko da się ująć w jakąś normę, która ma zastosowanie do każdego przypadku.

Ciekawe by było dotrzeć do akt procesu beatyfikacyjnego, ponieważ ta kwestia powinna być podczas niego podnoszona. Niestety nie miałem takiej możliwości, ale zasięgnąłem opinii jednego z moich współbraci, profesora etyki i on dał mi kilka wskazań w tym temacie. Józef był człowiekiem niezwykle rozsądnym i rzeczowym. To nie był żaden pięknoduch, czy oderwany od życia inteligent-lekkoduch. W ciągu minut musiał podjąć decyzję. Jakiś czas wcześniej widział jak Niemcy zamordowali grupę kilkudziesięciu żydów, którzy nie znaleźli żadnej kryjówki. Decyzja ta wynikała z jego głębokich przekonań, które kształtowały się przeze wiele lat jego życia. Myślę, że nie siedział długo przy stole i nie rozważał za i przeciw, tylko poszedł za natchnieniem serca, tak jak ono było ukształtowane przez Ewangelię. W duchu tej Ewangelii razem w Wiktorią wychowywał swoje dzieci (wśród ratowanych żydów też były dzieci). Widać, że nie była to dla niego jakaś księga zasad i reguł moralnych, lecz wezwanie do radykalnego pójścia za Jezusem. Może myślał o tym, jak by kiedyś wytłumaczył swoim dzieciom odmowę pomocy znajomym ludziom?

Niestety osoby które powołują się na ordo caritatis, tak naprawdę nie znają sensu tego terminu stworzonego przez św. Tomasz z Akwinu, któremu poświęcił całą 26 kwestię drugiej części Summy teologii. Otóż św. Tomasz zajmuje się tam porządkiem „świadczenia” miłości. Pierwszym i priorytetowym obiektem powinna być miłość Boga. Miłość żadnego człowieka, nawet najbardziej nam bliskiego, nie może umniejszać miłości Boga lub jej się przeciwstawiać. W przypadku wyboru zawsze należy na pierwszym miejscy postawić miłość Boga, a nie miłość bliźniego. Następnie św. Tomasz mówi, że należy bardziej miłować siebie samego niż bliźnich (chodzi o duszę, czyli nie można miłować drugich w ten sposób, aby zostać przez to potępionym)! Znowu bliźnich bardziej niż własne ciało, a wśród bliźnich bardziej członków rodziny, niż innych ludzi, nawet gdyby byli oni lepsi od krewnych. Bardziej trzeba miłować ojca niż własnego syna. Są to stwierdzenia z jednej strony oparte na Ewangelii, a z drugiej na logicznym myśleniu. I tak zgodnie z nauką św. Tomasza jeśliby Józef Ulma uczestniczył w ratowaniu ofiar pożaru szkoły w Markowej, to wtedy przede wszystkim powinien ratować swoje dzieci. Zupełnie inaczej ma się sprawa, gdy musiał podejmować decyzję ratowania lub nie ratowania żydów. Dlaczego? Ponieważ tę decyzję nie podejmował ze względu na samych żydów, tylko ze względu na miłość do Boga. To o świadectwo miłości do Boga tutaj chodziło, a nie tylko o konkretnych ludzi. Postanowił ratować tych ludzi, ponieważ tak wyrażał swoją miłość do Boga, poważne traktowanie słów Ewangelii. W ten sposób chciał nauczyć swoje dzieci, że Boga należy stawiać na pierwszym miejscu.

Każda decyzja wiąże się z jakimś ryzykiem. W tamtych czasach ryzyko było szczególnie duże. Można było wyjść z domy do pracy, a skończyć swoją drogę jako robotnik przymusowy w Niemczech. Za zaszlachtowanie własnej świni można było trafić do Auschwitz i wyjść stamtąd przez komin. Jeśli sąsiad pomagał partyzantom zapłacić za to śmiercią mogła cała wieś. A jednak trzeba było wychodzić do pracy, zarzynać świnię i pomagać partyzantom. Trzeba więc po pierwsze wziąć pod uwagę nadzwyczajne okoliczności w których Józef z Wiktorią podejmowali decyzję. Nawet w wypadku wsypy nie musiało być jednak tak, że były rozstrzeliwane dzieci. Najpierw rozstrzelano Józefa i Wiktorię, potem Niemcy zastanawiali się co robić z dziećmi i w końcu zdecydowali, aby i je zabić. Potem powiedzieli sołtysowi, że zrobili to, aby wioska nie miała z nimi problemów. Ulmowie bardzo dobrze ukrywali żydów. Do tragedii doszło, ponieważ jedna z żydowskich rodzin próbowała naciskać na granatowego policjanta, który miał im pomóc i zagarnął sobie ich majątek, a ich samych zostawił swojemu losowi. Żeby się od nich uwolnić policjant wyśledził miejsce ich ukrycia i doniósł Niemcom, asystował również w mordzie, a za zdradę został stracony przez AK.

Co do tego rodzaju krytyki, jak ta w sprawie Ulmów, to można jeszcze zauważyć, że często idzie ona ze strony ludzi, którzy nie cierpią Kościoła. I kiedy jakaś sprawa świadczy o nim aż nazbyt pozytywnie, to wtedy zostaje tylko metoda „na karpia”. Otóż jak wiemy wszyscy Polacy niezależnie od poglądów religijnych szanują bożonarodzeniowe tradycje, więc trudno z nich drwić bezpośrednio, ale można złośliwie zauważyć, że przed wieczerzą wigilijną katolicy … znęcają się i mordują karpia. No tak, aby choć trochę splunąć. Czyn Ulmów można tylko pochwalić, ale jeśli komuś to przez gardło nie przechodzi, to można tak od niechcenia zauważyć, że winni są śmierci swoich dzieci (no bo przecież nie Niemcy, którzy tylko wypełniali swoje obowiązki). I nie ważne co by na takie słowa pomyślały dzieci Ulmów. Jakiś smrodek w świadomości innych pozostanie.

Chrześcijaństwo nie zobowiązuje do męczeństwa i czynów heroicznych, ale Ewangelia do nich wzywa pozostawiając decyzję każdemu z nas. Dobrze pokazuje tę kwestię słaby skądinąd film Martina Scorsese „Milczenie”. Film opowiada prawdziwą historię prześladowań chrześcijan, które miały miejsce w Japonii na początku XVII wieku. Na początku, kiedy do Japonii dotarł jezuita Franciszek Ksawery, chrześcijaństwo było tam dobrze przyjęte. Jednak później przy rządach szogunów Tokugawa, którzy obawiali się, że misjonarze są strażą przednią europejskiej kolonizacji, rozpoczęły się bardzo krwawe prześladowania, które objęły również nowonawróconych Japończyków. Zmuszano ich do deptania krzyża lub świętych obrazów. Terror był na taką skalę, że w krótkim czasie prawie całkowicie zniszczono chrześcijaństwo mające już wtedy setki tysięcy wyznawców. Film opowiada o autentycznej postaci przełożonego jezuitów Ojca Ferreiry (Liam Neeson), który podczas przesłuchania wyrzekł się wiary. Aby zmyć tę hańbę kilku młodych jezuitów rusza do Japonii (w rzeczywistości jednym z nich był Polak Wojciech Męciński – męczennik), szybko zostali schwytani i postawieni przed sądem. Ferreira przekonuje ich, że nie powinni iść na śmierć, ponieważ w ten sposób … doprowadzą do śmierci swoich parafian, bo pociągną ich za sobą w otchłań śmierci swoim fanatyzmem. Ferreira przedstawia super mętną argumentację, że przychodząc do Japonii misjonarze sprowadzili na jej mieszkańców cierpienie, które nie ma żadnego sensu. Trzeba z nimi dialogować, ale nie nawracać, bo to prowadzi donikąd. W rezultacie nawrócenia Japończycy cierpią tylko prześladowania, a przecież Ewangelię jest posłaniem radości i miłości. Krótko mówiąc: Ewangelia – tak, jej konsekwencje w życiu – nie. Tymczasem, kiedy Japończycy się nawracali, to robili to nie dlatego, że chcieli się popisać bohaterską śmiercią (zgodną zresztą z japońskim kodeksem buszido), lecz dlatego, że spotkali miłosiernego Boga. Kiedy później oddawali swoje życie, to robili to dobrowolnie, bo chcieli być wierni temu Bogu, którego poznali. Tak samo zrobił Józef Ulma i jego żona – chcieli być wierni Ewangelii, którą wyznawali. Ryzykowali swoje życie i życie swoich dzieci ze względu na Boga, któremu wierzyli i który, jak uznali przez naukę Jezusa, wzywał ich do ratowania innych ludzi, którzy choć nie byli wyznawcami Chrystusa, to byli dziećmi tego samego Boga. Kochając Boga chcieli ratować Jego dzieci przed „władcą śmierci”. Oczywiście jeśliby tego nie zrobili Bóg by ich za to nie ukarał, ponieważ Ewangelia Jezusa jest wezwaniem do miłości, a nie jej przymusem. Bóg nikogo nie gwałci, tylko wzywa własną miłością. I tak czyn Ulmów jest świadectwem danym Miłości, którą jest sam Bóg.

O filmie „Milczenie” więcej tutaj:

https://www.salon24.pl/u/bratdamian/759728,jezuita-o-milczeniu


brat Damian
O mnie brat Damian

br. Damian TJ. Urodzony 1968 Lublin, uczęszczał do liceum Zamoyskiego. Należał do związanego z „Solidarnością” Niezależnego Ruchu Harcerskiego, potem do podziemnego Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „Zawisza”. W 1987 wstąpił do nowicjatu Towarzystwa Jezusowego w Gdyni. Zakończył filozofię w Krakowie na Wydziale Filozoficznym TJ (specjalizacja „kultura, estetyka, mass-media, kino”). Praca dyplomowa u bp. Jana Chrapka. Od 1991 pracował w TVP, jako dziennikarz i producent. Przechodzi szkolenie telewizyjne w Kuangchi Program Service – Tajwan. W 1996 wyjechał na Syberię, gdzie organizuje Studio Telewizyjne „Kana” w Nowosybirsku. Korespondent TVP i Radia Watykańskiego. Pomaga w szkolenia dziennikarzy z Europy Wschodniej w „European Center for Communication and Culture” w Falenicy. W 1999 rozpoczyna studia podyplomowe w szkole filmowej w Moskwie. W tym samym roku składa śluby wieczyste. Studia kończy w 2004 filmem dyplomowym „Wybacz mi Siergiej”, który uzyskał liczne nagrody na międzynarodowych festiwalach http://www.forgivemesergei.com. Wyjeżdża do Kirgizji - praca charytatywna Kościoła Katolickiego (więzienia, domy inwalidów) i prowadzi Klub Filmowy przy Ambasadzie Watykanu w Biszkeku. W 2006 wyjeżdża na południe Kirgizji, pomaga przy zakładaniu nowych parafii w Dżalalabadzie i Oszu www.kyrgyzstan-sj.org . Buduje i kieruje Domem Rekolekcyjnym nad jeziorem Issyk Kul, gdzie co roku przebywa ponad 1000 dzieci (sieroty, inwalidzi, dzieci z ubogich rodzin, dzieci i młodzież katolicka, studenci muzułmańscy) www.issykcenter.kg . Zakłada Fundacje Charytatywną “Meerim Bulak – Źródło Miłosierdzia” i społeczną „Meerim nuru”. Kapelan więzienia - w tym zajęcia w grupie AA. 2012 w Pawłodarze (Kazachstan). 2012-13 w Domu rekolekcyjnym w Gdyni i w portalu Deon w Krakowie. 2013-14 w Moskwie – odpowiada za sprawy finansowe, prawne, organizacyjne i budowlane Instytutu Teologicznego św. Tomasza. Od 2014 pracuje w Radiu Watykańskim w Rzymie. Od IV 2016 pracuje w TVP przy przygotowaniu transmisji z ŚDM. Współpracował z różnymi stacjami telewizyjnymi i redakcjami jako reżyser i dziennikarz. Pisze artykuły między innymi do „Poznaj Świat”, „Góry”, „Gość niedzielny”, Alateia i „Opoka”. 2017-2023 ekonom Apostolskiej Administratury w Kirgistanie, dyrektor kurii, ekonom jezuitów w Kirgistanie, ekonom Fundacji "Meerim Nuru" i Centrum Dziecięcego nad j. Issyk-kul, budowniczy katedry. Obecnie pracuje w Kolegium jezuitów w Gdyni i pomaga Ignacjańskim Centrum Formacji Duchowej.  Przewodnik wysokogórski: organizował wyprawy w Ałtaj, Sajany, Tuwę, Chakasję, na Bajkał, Zabajkale, Jakucję, Kamczatkę, Ałaj, Pamir i Tienszan, Półwysep Kolski. www.tienszan.jezuici.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo