Stoję razem ze współbratem jezuitą w letni niedzielny poranek na prospekcie Dzierżyńskiego w Nowosybirsku. Dzierżyński to Polak, który stworzył organizację, która wymordowała największą liczbę Rosjan w historii, a Rosjanie stawiają mu za to pomniki. Zresztą jeden z nich z „żelaznym”, a właściwie posrebrzonym, Feliksem stoi niedaleko stąd. Jest koniec lat 90. To ciągle jeszcze w Rosji okres chaosu i bandytyzmu.
Po drugiej stronie ulicy małżeństwo z wózkiem właśnie wchodzi na jezdnię bocznej ulicy i w tym samym momencie z piskiem opon zajeżdża im drogę czarne bmw (symboliczny samochód rosyjskich bandytów – „bumer”), tak że prawie muska wózek z niemowlęciem. Zszokowana matka uderza ręką bagażnik.
I wtedy zaczyna się dziać! Samochód, którego pasażerowie zostali dotknięci tą zniewagą, gwałtownie hamuje. Wyskakuje z niego dwóch szczupłych, młodziutkich chłopaków w czarnych garniturach i okularach. Ruszają na męża i ojca. Zaraz obok na przystanku stoi grupka kobiet w sile wieku, ubranych odświętnie po niedzielnemu. Idą na odsiecz małżeństwu z wózkiem. Dochodzi do rękoczynów. Kobiety są krzepkie. Za chwilę po kilku ciosach pięścią młodociani bandyci leżą już na brudnym asfalcie. Panie kopią ich i spychają w kierunku samochodu. Zdjęły też buty na obcasach i łoją nimi chłopaków. Najbardziej mnie zachwyca to, że panie pracują na zmianę: jedne odpoczywają i łapią oddech, by zaraz zmienić te walczące. Chłopcy na ziemi nie mają więc czym oddychać i pełzną w stronę samochodu. Zresztą to nie ta kategoria wagowa: panie są i umięśnione, i korpulentne. Mój współbrat Adam przerażony ciągnie mnie za ramię: „Chodźmy stąd!”. No tak, dla Europejczyka to coś paraliżującego.
Popatrz, to są kobiety radzieckie! Kobiety rosyjskie! Kobiety syberyjskie! Kobiety wyemancypowane do końca! Nie, nie ruszę się stąd. Taki spektakl trzeba obejrzeć do końca.
Gdy jedne panie walczą, z przystanku podchodzi starszy jegomość, który, zdaje się, nie widział historii od początku, i występuje w obronie słabszych. Nie miał szczęścia! Dostał w szczękę od jednej z dam i poleciał – na szczęście na trawnik, a nie na asfalt. W tym czasie matka i żona podbiega do samochodu i wyciąga kluczyki, razem z mężem oddalają się w nieznanym kierunku. Młodzi bandyci w końcu dopełzają do samochodu, w którym się barykadują i czekają na odsiecz swojego bossa.
„Często jednak nasuwa się pytanie, czy podejmowane obecnie wysiłki na rzez wyzwolenia kobiet nie mijają się z celem, jako że naznaczone są tendencją samobójczą: zaprzeczyć własnej kobiecości, zadowolić się kopiowaniem sposobu bycia mężczyzny, starać się naśladować go jako model idealny i doskonały, odrzucając niejako z góry całą swoją odrębność?
Tymczasem świat, w którym dominowali mężczyźni, a takim było społeczeństwo w dobie klasycyzmu i społeczeństwo burżuazyjne, wydaje się nam mocno kontrowersyjne i faktycznie takim był. Czyż nie jest paradoksem, że ze spuścizny, której bogactwo jest bezsporne, pragniemy zachować właśnie ów zapis najzgubniejszy: tendencje totalitarne, polegające na ujednoliceniu wszystkich osobników, akceptując równość tylko w jednakowości? Czy kobiety na długo zadowolą się odgrywaniem, niejako z musu, roli niedoszłych mężczyzn? Kopiowanie to dobre ćwiczenie na etapie szkoły, ale w ten sposób nie tworzy się arcydzieł. Dlaczego nie wymyślimy rozwiązań właściwych naszym czasom, jak uczyniły to kobiety w innej epoce.
Któż powie, że nie potrzeba kobiecej rady, by położyć kres rozszerzającej się niesprawiedliwości? Jakość życia, piękno świata, czy też przetrwanie naszej planety, czyż nie zależy przede wszystkim od kobiet? Czyż to nie komiczne, iż wiedząc jak ważną rolę odgrywają w życiu człowieka dorosłego wspomnienia z dzieciństwa, tak mało troszczymy się o zapewnienie każdemu dziecku tego, czego ono najbardziej potrzebuje w pierwszych latach swego życia – ciepła i poczucia bezpieczeństwa? Czyż nie powinny o tym myśleć właśnie kobiety?”.
Tak pisze w posłowiu do swojej książki „Kobieta w czasach katedr”, wydanej w 1980 r., francuska historyczka Regine Pernoud. Znamienita Francuska pokazuje, jak pod wpływem chrześcijaństwa stopniowo zmieniała się pozycja kobiety w społeczeństwie. Od czasów rzymskich, gdzie kobieta była faktycznie własnością ojca czy męża, do późnego średniowiecza, kiedy to kultura rycerska i dworska postawiła kobietę w centrum życia. To wtedy mogła ona królować i władać, zajmować się polityką, literaturą i biznesem, uczyć się i nawet wojować, występować w sądzie, a nawet być opatką dla mężczyzn-zakonników. Pierwszymi prawdziwymi wojowniczkami o prawa kobiet były te młode chrześcijanki (Agata, Łucja, Agnieszka, Cecylia…), które ku zgorszeniu ogółu występowały przeciw woli ojców i nie chciały wychodzić za mąż za tych, których im wyznaczono.
Czasy nowożytne szybko zaczęły zmieniać ten stan rzeczy pozbawiając kobietę wszelkich praw i taka sytuacja trwała do końca XIX wieku. Kodeks Napoleona (niby rewolucja i postęp!), najostrzejsza dla kobiet spośród wszystkich kodyfikacji z czasów zaborów, stanowił m.in., że kobieta zamężna nie mogła posiadać osobnego dokumentu tożsamości, nie wolno jej było opuszczać miejsca zamieszkania wyznaczonego przez męża, a ponadto jeśli wypracowała jakiś dochód, nie miała do niego prawa. Rozwód ze strony kobiety był możliwy tylko wtedy, gdy mężczyzna żył z kochanką. Komuna Paryska nie dała kobietom praw wyborczych, które uzyskały one dopiero we Francji w 1944 roku, w Szwajcarii od 1971 roku, a w jednym z jej kantonów od 1990 roku! Polska 1918 roku – to niezły wynik.
Czy kobiety syberyjskie rade są temu, że same muszą sobie radzić z bandytami? Oczywiście, że nie! One nie chcą żadnej emancypacji, chcą kochających mężów, rodzin i dzieci. Ale nie mają wyjścia, bo facetów, którzy bronią słabszych, sprawiedliwości i prawdy, brakuje, i wtedy one muszą wziąć sprawy w swoje ręce. Zresztą od czasów rewolucji, a potem od drugiej wojny światowej, kiedy faceci wyrzynali się nawzajem, rzeczywiście bardzo facetów w Rosji zaczęło brakować. Zawsze zadziwiający mnie widok w tym kraju to kobiety pracujące na budowie lub w 30-stopniowym mrozie naprawiające łomami tory kolejowe.
Tymczasem kobieta to najpiękniejsze i najwspanialsze, co Pan Bóg stworzył! Najpierw umeblował cały świat, zazielenił go i zasiedlił króliczkami i wróbelkami, a potem stworzył mężczyznę. I tu przyszła bieda: mężczyzna nie widział sensu życia. Pan Bóg dodał mu pieska, kotka i owieczkę. Dalej smutno... I dopiero kiedy stworzył Adamowi drugą połowę z niego samego, ten zakrzyknął: „Na nią czekałem! Ta jest sensem i miłością mojego życia!”.
Kobieta to korona stworzenia, to centrum wszechświata i jego sens. Kobieta jest doskonalsza od mężczyzny. Po pierwsze chłop jest z prymitywnego materiału: z prochu ziemi, a kobieta z materiału najszlachetniejszego: z ludzkiego ciała. Mężczyzna owłosieniem zbliża się do świata zwierząt. Mam znajomego, który jak zamyśli się w czasie golenia i nie przerwie o czasie, kończy dopiero na dużym palcu od nogi. Jak kobieta nawet ma jakieś włosy na nogach, zwykle usuwa je depilacją laserową lub woskową. Piersi mają kobieta i mężczyzna, ale u mężczyzny są one zdegenerowane i niefunkcjonujące. Organy rozrodcze: tu jest pewien paralelizm: jajniki – jądra, itd., ale mężczyzna pozbawiony jest najważniejszego: nie ma macicy. I nie może dać nowego życia! Nie może w takim stopniu jak kobieta uczestniczyć w akcie stworzenia. Rola mężczyzny sprowadza się do tasiemki DNA z ogonkiem. Tak, jesteśmy przez Boga zdegradowani. Jacyś niezupełnie wykończeni, a wszystko co najcenniejsze Bóg dał kobiecie. Jakże łatwo przyjmuje ona macierzyństwo i całą radość z nim związaną! Natomiast ojcostwo nie jest tak oczywiste. Trzeba do niego dorastać i o nie walczyć.
Tak więc kobieta jest dla nas sensem i celem życia, jest jego sanktuarium. Jest też przedziwnym szczytem piękna tego świata. Samą swoją obecnością go zmienia. Żyję w męskim środowisku, ale kiedy do naszego refektarza zawita dama, to od razu twarze się rozchmurzają, obyczaje łagodnieją, a słowa płyną mądrzejsze oraz lepsze. I do tego wystarczy prosta obecność kobiety.
Więc, panowie, nie dajmy sobie odebrać sensu życia i piękna tego świata. Nie pozwólmy, aby nasze kobiety zamieniły się w babozwierzęta (choćby syberyjskie). Pomóżmy im być kobietami i cieszyć się tym, że nimi są.
A jak to zrobić? Jak nie pozwolić, aby świat zapełnił się kobietami udającymi facetów, próbującymi grać ich role, prześcigającymi się w brutalności i przemocy? Odpowiedź jest bardzo prosta: musimy się stać mężczyznami. Musimy być silni, aby ochronić ten kobiecy kwiat. Musimy przestać się chować za spódnicą, wziąć sprawy w swoje ręce, przepuścić w drzwiach przodem, ustąpić miejsca w autobusie, obronić przed bandziorem, podać rękę nad przepaścią i ucałować dłoń po przepaści.
Kiedy odwiedzam rodzinne miasto, często spotykam w kościele panią Zofię, która zna mnie od dzieciństwa. Zawsze pada sakramentalne zdanie: „Jak się czują rodzice?”. Wtedy muszę wyjaśnić, że już zmarli kilka lat temu. Ostatnim razem pod drodze z kościoła do domu opowiadała mi o mężu, który odszedł do Pana wiele lat temu. Pamiętam go dobrze: był to taki szaraczek, człowiek, na którego w tłumie nikt by nie zwrócił uwagi. Typ mężczyzny, który zakłada kalesony 1 września i zdejmuje 1 maja. Kiedy leżał obłożnie chory, pani Zofia opiekowała się nim przez wiele lat jak dzieckiem. „I wiesz co, Damianku? Ja mu ciągle mówiłam, że czuję się przy nim bezpieczna. On leżał i nie mógł ruszyć nogą, a ja się czułam przy nim bezpieczna”. Pomyślałem: pewnie to jest to, czego kobiety od nas oczekują.
8 marca. Na Syberii to jeszcze jest zima. Jakieś –20 stopni. Tramwaj pamietający czasy Chruszczowa ze stukotem i skrzypieniem wolno kołysze się na krzywych torach. Wracam wieczorem do domu tymże prospektem Dzierżyńskiego. Dookoła wszystko białe, oświetlone na ciepło starymi latarniami. Tramwaj jedzie tak powoli, że można by go dogonić lekkim truchtem. Zbliżamy się do przystanku. Do niego zbliża się także dama. Krokiem chwiejnym, z małymi zatrzymaniami, w ręku trzyma czerwonego goździka. Nie, nie trzyma, tylko ciągnie go po ziemi i pewnie dzięki temu goździkowi jest w stanie zachować równowagę. Tramwaj się zatrzymał i cierpliwie czeka na swoją pasażerkę. Dziś przecież Święto Kobiet! Pani z trudem i sapaniem wspina się po schodach ciągnąc świąteczny czerwony goździk za sobą. Mruczy coś pod nosem i siada na pierwszym wolnym krześle. Już za minutę tramwaj napełnia się miłym chrapaniem. Wieziemy do domu samotną kobietę syberyjską, kobietę przymusowo wyemancypowaną, bo nie ma faceta, który by o nią zadbał.
br. Damian TJ. Urodzony 1968 Lublin, uczęszczał do liceum Zamoyskiego. Należał do związanego z „Solidarnością” Niezależnego Ruchu Harcerskiego, potem do podziemnego Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „Zawisza”. W 1987 wstąpił do nowicjatu Towarzystwa Jezusowego w Gdyni. Zakończył filozofię w Krakowie na Wydziale Filozoficznym TJ (specjalizacja „kultura, estetyka, mass-media, kino”). Praca dyplomowa u bp. Jana Chrapka. Od 1991 pracował w TVP, jako dziennikarz i producent. Przechodzi szkolenie telewizyjne w Kuangchi Program Service – Tajwan. W 1996 wyjechał na Syberię, gdzie organizuje Studio Telewizyjne „Kana” w Nowosybirsku. Korespondent TVP i Radia Watykańskiego. Pomaga w szkolenia dziennikarzy z Europy Wschodniej w „European Center for Communication and Culture” w Falenicy. W 1999 rozpoczyna studia podyplomowe w szkole filmowej w Moskwie. W tym samym roku składa śluby wieczyste. Studia kończy w 2004 filmem dyplomowym „Wybacz mi Siergiej”, który uzyskał liczne nagrody na międzynarodowych festiwalach http://www.forgivemesergei.com. Wyjeżdża do Kirgizji - praca charytatywna Kościoła Katolickiego (więzienia, domy inwalidów) i prowadzi Klub Filmowy przy Ambasadzie Watykanu w Biszkeku. W 2006 wyjeżdża na południe Kirgizji, pomaga przy zakładaniu nowych parafii w Dżalalabadzie i Oszu www.kyrgyzstan-sj.org . Buduje i kieruje Domem Rekolekcyjnym nad jeziorem Issyk Kul, gdzie co roku przebywa ponad 1000 dzieci (sieroty, inwalidzi, dzieci z ubogich rodzin, dzieci i młodzież katolicka, studenci muzułmańscy) www.issykcenter.kg . Zakłada Fundacje Charytatywną “Meerim Bulak – Źródło Miłosierdzia” i społeczną „Meerim nuru”. Kapelan więzienia - w tym zajęcia w grupie AA. 2012 w Pawłodarze (Kazachstan). 2012-13 w Domu rekolekcyjnym w Gdyni i w portalu Deon w Krakowie. 2013-14 w Moskwie – odpowiada za sprawy finansowe, prawne, organizacyjne i budowlane Instytutu Teologicznego św. Tomasza. Od 2014 pracuje w Radiu Watykańskim w Rzymie. Od IV 2016 pracuje w TVP przy przygotowaniu transmisji z ŚDM. Współpracował z różnymi stacjami telewizyjnymi i redakcjami jako reżyser i dziennikarz. Pisze artykuły między innymi do „Poznaj Świat”, „Góry”, „Gość niedzielny”, Alateia i „Opoka”. 2017-2023 ekonom Apostolskiej Administratury w Kirgistanie, dyrektor kurii, ekonom jezuitów w Kirgistanie, ekonom Fundacji "Meerim Nuru" i Centrum Dziecięcego nad j. Issyk-kul, budowniczy katedry. Obecnie pracuje w Kolegium jezuitów w Gdyni i pomaga Ignacjańskim Centrum Formacji Duchowej. Przewodnik wysokogórski: organizował wyprawy w Ałtaj, Sajany, Tuwę, Chakasję, na Bajkał, Zabajkale, Jakucję, Kamczatkę, Ałaj, Pamir i Tienszan, Półwysep Kolski. www.tienszan.jezuici.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura