„My chcemy Boga” - hasło Marszu Niepodległości - rozważane było już wielokrotnie.
Polska staroświecka, konserwatywna, opierająca się nowoczesnym trendom otwartości, zaściankowa w świecie globalnych wyzwań, koniecznej modernizacji i działania ponadnarodowych korporacyjnych interesów, problemów migracji z ubogiej części świata, którą trzeba wesprzeć, mieszania się poglądów i idei, ludów i ras oraz wyznań - taka Polska staje w poprzek naturalnym światowym procesom.
A jednak. Każdy dzień potwierdza, że w obecnej Europie tylko nasza europejska tradycyjna wiara chrześcijańska i tylko ona jest gwarantem przetrwania kontynentu jaki znamy. Ta właśnie wiara jest zagrożona najbardziej a razem z nią zamieszkałe tutaj narody.„Wiara i wolność” to było hasło Kornela Morawieckiego z czasu pierwszej pielgrzymki Jaka Pawła II do ojczyzny w roku 1979, dzisiaj możemy powiedzieć zmodyfikować to hasło "wiara to wolność," "wiara to niepodległość". Usiłują z nas zrobić kraj staroświecki skoro upieramy się w Europie przy państwie narodowym. Jest zupełnie inaczej. My już przeszliśmy wieloletni etap, w który właśnie Europa chce wejść. My już tam byliśmy, byliśmy w systemie totalitarnym i poznaliśmy to jarzmo. Poznaliśmy bezideowe ujednolicenie i polityczną poprawność.
Byliśmy w systemie bez Boga, bez korzeni i bez wartości. Wiemy jak dewastuje on sumienia ludzkie i prawdziwie ludzkie postawy moralne, jak upadla człowieka. Bez bazy, bez silnego duchowego oparcia jest jednostka osiką, jest liściem na wietrze. Bez mocnego powiązania z drzewem i jego zdrowym korzeniem, marnieje i usycha - inny wariant w przyrodzie nie występuje. Komuniści świetnie skłócali narody a przesiedlenia i przemieszania sprawiły, że do dziś cierpią narody bałtyckie
Bóg to nie jest sprawa prywatna. Bóg konstytuuje Europę.To jest nasza założycielska data w dziejach, od której europejskość się zaczęła a dzisiaj dochodzi do swego kresu, której dzisiaj zaprzecza i się samo unicestwia.
Zachodnia cywilizacja szczycąca się swoim wielkim osiągnięciem liberalnej demokracji jako nieskrępowanej żadnymi więzami religijnymi czy obyczajowymi wolności przedsiębiorczej jednostki - stanęła wobec przybyszów, którzy za nic mają te wartości. Nie tylko są one im obojętne ale i godne pogardy. Taka cywilizacja doszła do swego kresu, jest rozmemłana, hedonistyczna, promuje egoizm i pozbawia ludzi więzi, które stanowią siłę. Przybysze swoje wartości wolą pielęgnować na tym żyznym terenie, który udaje im się zająć. Biedni, ogołoceni duchowo, zmarginalizowani społecznie mieszkańcy wielkich europejskich miast stają się już powoli mniejszością w swoich miastach a o religii przypominają sobie tylko przy okazji świąt czy pogrzebów, gdy chcą godnego pochówku. Dostrzegają, że stają się cywilizacyjnie u siebie obcy, wykluczeni społecznie. Obok rośnie prężna i niedostępna społeczność równoległa związana silną więzią religii obcej.
„Islam należy do Niemiec” powtarza Angela Merkel. Francuscy muzułmanie nie przejmują się ograniczeniami państwa francuskiego jakie wniosła ustawa o laickości państwa z 1905 roku.Ta ustawa w praktyce służy tylko do prześladowania chrześcijan. Wymiana ludności, jaka dokonuje się w Europie, a która przyspieszyła w 2015 roku, sprawia, że coraz gwałtowniej przyrasta populacja kulturowo i religijnie obca i wroga. Przekroczona została zdrowa i ożywcza liczba ludności napływowej tego typu. Rządzący krajami kontynentu nieroztropnie doprowadzili naruszenia równowagi. I już nie można być obojętnym. Przybysze są biologicznie i kulturowo tak prężni i tak bardzo lekceważą nasz obyczaj, że niewiele trzeba byśmy im ulegli.
Otoczenie staje się bierne i spacyfikowane. Rządy wyrzekają się nie tylko tradycji, wyrzekają się zdobyczy demokracji i praw człowieka - ulegają prawu Koranu. Liczne są przypadki wyroków sądowych uwzględniających sprzeczne z demokracją i prawami człowieka obyczaje panujące w islamie. Niemcy wycofują się ze swojej tradycji by nie urazić przybyszów, już nie ma Jasełek w szkołach. Powoli znikają krzyże z przestrzeni publicznej. Umiarkowani muzułmanie są prześladowani przez tych "właściwych" i muszą uzyskiwać ochronę państwa albo emigrować do USA. O wymianie ludności i inwazji skrajnego islamu pisze obszernie, podpierając się badaniami Douglas Murray w książce „Dziwna śmierć zachodu”. Murray nazywa siebie niewierzącym chrześcijaninem. Utracił wprawdzie łaskę wiary ale nie utracił więzi z cywilizacją europejską. Tylko w kulturowym podtrzymywaniu wiary widzi on wartości, dające nam szansę. Nie każdemu dana jest łaska wiary, wierzymy też z różną siłą, mniej lub bardziej. Ale jest Polska przykładem zrozumienia tradycji, której ulegamy wszyscy gdy przychodzą dni dla nas jako wspólnoty ważne, jesteśmy razem.
Polska widzi tą wymianę ludności zachodu i jej u siebie nie chce. My jako naród już jesteśmy po licznych eksperymentach. Z narodu zlaicyzowanego pod poprzednim reżimem powróciliśmy do narodu głodnego duchowej głębi i religijnego oparcia, silniejszego niż doczesne mody i zmiany. My także potrzebujemy wymiany, ale elit w Polsce, która dokonuje się powoli. Wymiany elit ugryzionych jadem komunizmu ale i tych fałszywych bezideowych elit, uległych postmodernistycznej zachodniej pustce duchowej. Słyszymy tych ludzi w Parlamencie Europejskim i zastanawiamy się kto tych ludzi bez ojczyzny u nas na europosłów wybrał.
Wszystko wskazuje na to, że jedyne co spaja Europę to jej tradycja religijna, to chrześcijaństwo będące podstawą, moralną bazą dla powstania i rozwoju państw demokratycznych - tych zwykłych, bez przymiotników.
„My chcemy Boga” - to już dawno nie jest tylko hasło religijne ani też tylko nasze zaściankowe. To jest cywilizacyjne wyzwanie - jedyne wspólne i zrozumiałe odniesienie do tego co konstytuuje europejskość. Marsz Niepodległości unoszony tym hasłem to już nie jest tylko nasza polska sprawa - to jest wezwanie dla Europy.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo