Każdy dzień przynosi nam jakąś nową wypowiedź bądź to przedstawiciela władz sądowniczych bądź polityka opozycji, która kiedyś z owymi władzami dobrze się miała, a która daje opinii publicznej obraz tego jak to z tym sądownictwem w Polsce jest. A jest przede wszystkim tak, że nie jest w tym wypadku bronione jakieś prawo lecz są bronione właśnie nienaruszalne stanowiska sądownicze - sędziowie. Sędziowie utrzymali swoje przywileje w nowej Polsce i nikt ich odrębności i zupełnej niezależności nie zagrażał. Są władzą nawet ponad władzą demokratycznie wybraną. Rządy się zmieniały, parlamenty odnawiały, coraz to nowe partie dochodziły do władzy z woli obywateli - a sędziowie rządzili się sami ponad tym wszystkim.
Sędziowie chcą nadal rządzić bez żadnej nad nimi kontroli, co jest sprzeczne z ideą demokratycznego państwa i czas najwyższy to zmienić. Dzięki wetu Prezydenta w stosunku do ustaw sądowniczych zaproponowanych przez parlament nasza wiedza o sytuacji w sądownictwie wzrasta.
Na stronach „wpolityce.pl” wypowiedział się w tym temacie prof. Andrzej Nowak i przytoczył słowa dwóch znanych z przeszłości myślicieli i filozofów prawa Monteskiusza i Frycza Modrzewskiego, które następnie komentuje:
"Monteskiusz, zwolennik rządu reprezentacyjnego, nie ma żadnej wątpliwości co do tego, że to obywatele przez swoich reprezentantów powinni wybierać władzę sędziowską. Aby nie stała się ta trzecia władza despotyczną – bo taka pokusa dotyczy jej nie mniej niż pozostałych dwóch gałęzi władzy – proponuje, po pierwsze, aby sędziowie byli wybierani z ludu, czyli spośród obywateli, i to tylko na określony, niedługi czas (dożywotni sędziowie – koszmar!!!). Po drugie – władza sądownicza nie może być oddana w ręce ludzi jednego wąskiego zawodu, prawników. Po co te zastrzeżenia? Żeby nie powstała odrębna, trwała, zainteresowana poszerzaniem swej władzy nad innymi „kasta”.
Dwieście lat przed Monteskiuszem, swoje wielkie dzieło „O naprawie Rzeczypospolitej” wydał Andrzej Frycz Modrzewski. III księga dotyczy reformy prawa oraz jego egzekwowania w Rzeczypospolitej. Wśród postulatów Frycza znalazły się te między innymi: 1. sędziowie powinni być wybierani ze wszystkich stanów (znów: by nie tworzyli zamkniętej grupy); 2. odrębnym statutem ma być zawarowane, ażeby żadnych darów nie brali (łapówkarstwo to problem stary jak Rzeczpospolita) i wreszcie – najważniejsze – 3. ażeby każdemu wolno było skarżyć się na sędziego! Nie może być tak, że sędzia, wydając skrajnie niesprawiedliwy, tendencyjny wyrok, pozostaje w swej niesprawiedliwości bezkarny.”
Obecnie takiego komfortu nie mamy byśmy się bez prawników mogli obejść. Obowiązuje bowiem znana od czasów rzymskich zasada, że „ nieznajomością prawa nie można się tłumaczyć” a praw regulujących nasze społeczne współistnienie jest nie tylko ogromna ilość ale też ich zawiłość wymaga interpretacji często nie do pojęcia dla zwykłego zdrowego rozsądku. Zatem bez znawców prawa trudno się obejść. Nie wystarcza już zwykłe dziesięć przykazań by wymiarowi sprawiedliwości nie podpaść. Obserwujemy także w wypowiedziach naszych najwyższych sędziów, że się bardzo mocno do swojej władzy nad zwykłym ludem jak i przede wszystkim zwierzchności nad innymi organami państwa tak bardzo przywiązali, że jej bez walki nie oddadzą.
Dzięki przedłużającej się debacie o ustawach dotyczących SN i KRS dowiadujemy się coraz dokładniej kim są osoby uzurpujące sobie pełną kontrolę nad władzą sądowniczą i jaka jest ich mentalność. Albo wypowie się Prezes Rzepliński albo prezes Gersdorf w takiej formie, która tylko potwierdza obawy Monteskiusza i Modrzewskiego, że zagrożenie władzą despotyczną sędziów jest poważne.
Nikt nie miałby pretensji do polskiego sądownictwa gdyby było ono sprawiedliwe. Gdyby nie ścigano piekarza, że rozdaje bułki a nie płaci podatku czy staruszki co wzięła w sklepie batonik - podczas gdy największe niegodziwości nie są zauważane przez wymiar sprawiedliwości: szaleje w państwie bezkarnie mafia paliwowa i okrada Polaków na dziesiątki miliardów złotych a inni spryciarze zagarniają nie swoje kamienice i wyrzucają mieszkańców na bruk.
Argumenty przeciw reformie sądownictwa, jakie padają ze strony sędziów, wcale nie dotyczą spraw prawdziwie dla wymiaru sprawiedliwości najważniejszych - stanowienia dobrego prawa czy też dobrego orzekania. One dotyczą tylko utrzymania dotychczasowej władzy, stanowisk i wygody w zawodzie do jakich sędziowie się przez lata przyzwyczaili. W tym duchu wypowiada się choćby prof. Zoll krytykując propozycje Prezydenta:
"To jest zupełnie jakieś nieporozumienie, ten przepis wprowadzenia tej instytucji skargi nadzwyczajnej. Ktoś, kto to zaproponował, nie miał dobrego wyobrażenia, jaka ilość prawomocnych orzeczeń podległoby badaniom. Kto miałby to robić? (…) Nie byłoby stabilności porządku prawnego i absolutnego chaosu! To fatalna propozycja."
"To jest dziś nieracjonalne rozwiązanie 65 lat dla sędziego, zwłaszcza sędziego SN, to okres zbyt krótki. Taki sędzia jest zdolny jeszcze do długotrwającego wykonywania swojego zawodu, opartego na doświadczeniu i wiedzy. Wtedy jest to tworzenie dorobku dla polskiego prawa i z tego się rezygnuje."
"Te propozycje są atakiem na demokrację"- konkluduje Zoll, nie zauważając, że cały czas wypowiada się li tylko w interesie swojej grupy zawodowej - ale z demokracją jej nadrzędne uprzywilejowanie niewiele ma wspólnego. Nie martwi profesora jakość orzecznictwa w polskich sądach i powszechne z nich niezadowolenie. Niepokoi natomiast fakt, że instytucja "skargi nadzwyczajnej" spowoduje rewizję wielu procesów. Widocznie zdaje sobie sprawę, że sądy nasze nie są sprawiedliwe i skarg takich będzie sporo, oczywiście dopóki sądy nie będą sprawiedliwe. Wszyscy mamy nadzieję, że to się w końcu zmieni.
Równie interesowna jest wypowiedź prezesa "Iustitia", którego największym zmartwieniem okazuje się wpływ polityków na decyzje o wyborze sędziów czyli niepokoi go demokracja i z jej woli wybrani przedstawiciele społeczeństwa.
"- Po zmianach w Sądzie Najwyższym zostanie zaledwie 44 procent obecnych sędziów. Jeżeli połączymy to z propozycją powstania nowych izb w SN, to będzie potrzeba około stu nowych sędziów. To oznacza, że w większości w SN będzie obsadzony przez sędziów wybranych przez polityków – mówi w rozmowie z Onetem Krystian Markiewicz prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia". I o to właśnie chodzi.
Pojawia się zarzut "upolitycznienia sądów" tylko dlatego, że parlament chce w końcu mieć na sądy jakikolwiek wpływ. Wszyscy jesteśmy w pewnej mierze polityczni, polityczność jest jednym aspektów społecznej aktywności obywateli. W przekonaniu naszych sędziów to jest inwektywa a za tą inwektywą kryje się ogromna pogarda i lekceważenie elektoratu. Z bliska oglądamy cechy naszych wyemancypowanych sędziowskich elit przed którymi ostrzegali Monteskiusz i Frycz Modrzewski. Dzięki wetu Prezydenta wciągamy się w debatę nad kształtem reformy sądowniczej i poznajemy nasze elity sędziowskie od podszewki.
Dotychczas, czyli od czasów prezydentury Jaruzelskiego, było tak, że " Prezydent nie może powołać na sędziego osoby, której kandydatura nie została mu przedstawiona przez Krajową Radę Sądownictwa". Teraz toczy się batalia o to by tą uprzywilejowaną funkcję KRS zmienić na rzecz parlamentarzystów. Czy kandydaturę ma proponować 25 dowolnych sędziów lub 2 tys. obywateli a potem rozstrzygać sejm, minister lub Prezydent - toczy się debata. Ale nadzieja na powolne wyzwalanie się z sędziokracji powoli staje się rzeczywistością.
https://wpolityce.pl/polityka/359371-reforma-czy-katastrofa-to-jest-krok-w-dobrym-kierunku-trzeba-to-docenic-i-isc-dalej
Inne tematy w dziale Społeczeństwo