Trzeba przyznać, że ta wizyta jest być może nawet bardziej potrzebna Prezydentowi Stanów Zjednoczonych niż Polsce. My już osiągnęliśmy w stosunkach z Ameryką bardzo dużo. O zakupieniu amerykańskiego gazu mowa była dużo wcześniej niż pomysł wizyty. Pięć tysięcy żołnierzy z nowoczesnym sprzętem wjechało do naszego kraju wiosną poprawiając nam samopoczucie nie tylko w stosunku do Rosji ale i Niemiec. Niemiec, które okazały się dość nieprzewidywalne i zastrzegające sobie możliwość siedzenia w rozkroku gdy chodzi o stosunki z Rosją. To oni zresztą wyrażali największą obawę o poprawę stosunków Trumpa z Rosją właśnie z tego powodu. To Niemcy mają decydować i o sankcjach i o stałym jednak utrzymywaniu dobrych stosunków wysyłając z tym celu najwyższych polityków CSU i SPD na spotkania z Putinem. Gospodarcza współpraca z Rosją trwa. A tutaj Trump chciał wejść w paradę. No ale sami amerykańscy kongresmeni zakończyli ten projekt a Trump się dowiedział jakie są prawdziwe stosunki USA - Rosja. Niemcy, głównie przy pomocy Brukseli dawali nam do zrozumienia, że jesteśmy w izolacji razem z Węgrami i straszyli karami jak niesfornych uczniów likwidując śladową w Europie możliwość dyskusji na jakikolwiek temat. Nie jesteśmy jednak izolowani a najlepszym tego przykładem jest mocne wejście austriackiego polityka Sebastiana Kurza, który się w ogóle Niemcami nie przejmuje a jest to postać bardziej groźna dla polityki Berlina niż ktokolwiek chce głośno przyznać. To Niemcy są izolowane i cichy bunt tli się coraz mocniej.
Trump natomiast był i jest traktowany prze Berlin jako zło największe. Trump jako pierwszy wyraził się o UE z dezaprobatą twierdząc, że woli rozmawiać z poszczególnymi państwami a nie z tym dziwnym tworem. Niemniej anty - trumpizm w europejskich mediach i na salonach politycznych rozgorzał a bawarskie piwo po szczycie G7 ośmieliło panią Kanclerz do ostrych deklaracji. Wcześniej odmówiono Trumpowi hotelu w Hamburgu a Londyn groził demonstracjami przeciw wizycie u Królowej.
Gościnna Polska zachowuje się inaczej, wdzięczna jest Ameryce za ochronę przed groźbą ze wschodu i liczy na pogłębioną współpracę. Zaraz po naszej ojczyźnie izolację Trumpa przerwał świeży prezydent Macron i postanowił zerwać się z berlińskiego postronka i zaprosić Trumpa na wielką paradę 14 lipca w Paryżu - pokaz wielkości Francji i jej niezmiennego nacjonalizmu.
Wymyślony przez Merkel na miejsce Szczytu G20 Hamburg - jako miasto wielokulturowe i kwitnąca gospodarczo duma Niemiec - okazał się wielką katastrofą już na kilka dni przed Szczytem. Dziesiątki tysięcy protestujących przeciw Szczytowi wszelkiej maści lewicowych grup opanowało miasto i rzekę. Hamburg musi wprowadzić stan wyjątkowy by zapanować nad chaosem i zapewnić bezpieczeństwo. Połowa mieszkańców opuszcza miasto na czas Szczytu a właściciele eleganckich sklepów i restauracji zabijają okna wystawowe deskami przed zniszczeniem ze strony tłumu protestujących ze skrajnej lewicy i anarchistów.
Na Szczyt hamburski ma przybyć 10 tys. gości ale nie zobaczą oni splendoru hamburskich ulic. Tym razem jednak to nie Trump jest największym wrogiem tego lewicowego wzmożenia, to pozostali przywódcy upierający się przy podtrzymywaniu polityki w kierunku większej globalizacji. Trump opowiedział się przecież za ochroną amerykańskiego rynku a szczególnie wzrostem miejsc pracy dla Amerykanów.
Wszystko wskazuje na to, że to Warszawa będzie najspokojniejszym i najbardziej bezpiecznym miejscem wizyty w podróży Trumpa i to tutaj będzie się rozmawiało z rozwagą o najważniejszych europejskich i amerykańskich sprawach. Nie spodziewam się także takiego afrontu jaki popełnił Obama podczas Szczytu NATO w Warszawie, który sugerował nasze kłopoty w radzeniu sobie z demokracją. Pierwsza wizyta nie powinna trwać zbyt długo i tak będzie, będzie to wizyta krótka, zapoznająca. Stolica nie odczuje jej zbyt dotkliwie w porównaniu do hałaśliwych imprez urządzanych przez opozycję.
Inne tematy w dziale Polityka