Zgrozą przejmują mnie zachwycone komentarze, telewizyjne i prasowe też, o możliwościach sprzedania utalentowanego polskiego zawodnika. Jakich, że to nie ma przed nim perspektyw i jak wielka jest jego cena liczona w milionach euro ! - wykrzykują zgodnym chórem znawcy sportu i dziennikarze.
Sport to nie jedyna dziedzina, w której polskie talenty są drenowane do bogatszych krajów. Są też lekarze i pielęgniarki, naukowcy i inżynierowie, choć za ich drogie wykształcenie nie dostajemy jako kraj prawie niczego w zamian. Korzystają z nich chętnie Niemcy czy Amerykanie, którzy wydadzą wizę od razu na dziesięć lat.
Ma u nas miejsce wielkie drenowanie polskich informatyków, inżynierów czy ekonomistów, z których wielu nawet już nie musi opuszczać kraju. Wielkie biurowce rosną jak grzyby po deszczu w naszych miastach i tam zaczyna się życie na Zachodzie. Pracują za przyzwoite pieniądze dla obcych korporacji. Naszym firmom pozostają ci, którym się nie powiodło albo patriotyczni frajerzy.
I wszystkie te zjawiska zgodne są z rozsądkiem ludzkim. Tylko nie rozumiem tego zachwytu. Marzy mi się Polska, w której w naszych drużynach będą chętnie grali Lewandowscy i Kapustki. A w polskich firmach i ministerstwach nie będzie brakowało uzdolnionych inżynierów czy informatyków. Dopiero wtedy będzie się czym zachwycać.
Inne tematy w dziale Gospodarka