Jeszcze nie pojawiła się historia, w której zaistniejemy. Zaczynamy nieśmiało, dopiero rozkopano "Łączkę", dopiero kości naszych przodków odnajdują swoje imiona i bliskich, którym po latach rozpaczy i strachu został ułamek pamięci.
Ale my jeszcze nie przyszliśmy na świat. O nas jeszcze nikt nie napisał prawdziwego słowa.
Przy okazji matury syna musiałam zajrzeć do kanonu lektur szkolnych i zobaczyłam tam jedną uczciwą prawdę o ostatnim okresie literackim naszych dziejów w państwie o nazwie Peerel. Istnieje on ale tylko szczątkowo, ułomny, tworzony głównie na emigracji. Gdzież się podziały te grube tomiszcza opisanych losów zalegające ongi księgarnie? - można zapytać z ironią. Przynajmniej owe cudze losy zniknęły. Choć niechętnie, nie ostatecznie, bowiem wyniesieni do miana "ludzi honoru" dawni namiestnicy jeszcze tkwią w dobrej pamięci warszawskiego salonu. Jeszcze nam przypominają, że nie przważyła się ostatecznie nasza historia na naszą polską stronę. W dalszym ciągu słowo przyjaciel dźwiga brzemię fałszu, zakłamania i zdrady. I nie jest to żadna przesada.
Dopiero po dwudziestu latach odkopujemy "Łączkę" - co jest dowodem, że wolność odzyskujemy powoli i, że nie jest ona jeszcze w pełni odzyskana. Jeszcze tamci śpiewają Międzynarodówkę na zjeździe SLD.
Prawda o naszych powojennych dziejach nie zaistniała jeszcze. Wciskano nam dziełka typu serial "Czterdziestolatek", "Alternatywy 4" lub"Miś" czy "Rejs"- które były karykaturą polskości, miały być naszą małą stabilizacją w powojennym systemie. Nie opisywały naszego świata. Były dla mnie osobiście obraźliwe, ośmieszające cechy Polaków, z trudem radzących sobie w chorej rzeczywistości.
W literaturze i historii mamy luki ogromne. Jeszcze nie znalazło się tam miejsce dla wielkiej rzeszy tych, którzy odrzucili system komunistyczny i trwali w państwie im obcym. Nie ma zapisu tego przetrwania, nie ma naszych losów.
Nie ma losów tych, którzy przeżyli więzienia i naznaczeni zostali stygmatem wrogów ludu.
Brakuje w naszej literaturze tego wielkiego, niemal półwiecznego okresu istnienia narodu, ktôry wyszukiwał sobie strategie egzystowania obok systemu politycznego, starając się minimalizować straty wynikające z nieuczestniczenia w komunistycznych profitach. Marzeniem dla wielu z nas była emigracja z tego naszego obcego państwa. Czy udało się i na ile skutecznie spełniać aspiracje zawodowe czy bytowe poza partią komunistyczną tym, którzy zostali tutaj?
Jeśli szybko nie zapełnimy tej luki pozostanie po nas tylko pył i popiół. Zostaną zapiski w cudzych fałszywych historiach.
Teraz trzeba poznać losy tych, którzy pamięć o "Łączce" zachowali. Jak żyli i jak udało się im przeżyć. A także o nas, ktôrzy przyszliśmy po nich i zbudowaliśmy Solidarność. Bo Solidarność nie powstała z niczego. Ona była owocem tej niespisanej historii podziemnego życia narodu. Próbowano nam Sollidarność zawłaszczyć w socjalistyczny system walki klas i udoskonalania systemu - ale się nie udało, bo w Solidarności spotkały się wszystkie klasy i odrzuciły cały system.
Stale żyje wielu wrogów naszej niezależnej duchowej historii, ktôrzy nie chcą dopuścić by została ona spisana. Musimy się odnaleźć i spisać losy "życia narodu pomimo komuny" i losy dzieci Żołnierzy Wyklętych. "Łączka" jest początkiem tej historii. Wtedy zaistniejemy.
Inne tematy w dziale Rozmaitości