Strach przed tym, którego imienia się nie wymawia, opanował wszelki głos publiczny.
Jak niebezpieczna jest w naszym kraju ta prawda przekonał się tym razem Cezary Gmyz.
Lista Wildsteina, trotyl Gmyza - kiedyż jest ten odpowiedni czas, żeby tą niebezpieczną prawdę odpalić?
Słaby rząd, od początku, od pierwszych chwil po katastrofie, bał się prawdy, unikał drążenia jej, bo pierwszy podejrzany jest przecież tak potężny. Słaby rząd popadał w coraz wiekszą słabość gdy prawda nie ujawniona wychodziła bokami w drastycznych faktach pochówkowego niechlujstwa.
Wprawdzie już od dawna dokonują się gdzieś po kątach jakieś tajemnicze śmierci i samobójstwa. Pracują też jakieś komisje smoleńskie, ale...
Tym razem jednak wiodący polski dziennik zdecydował się przybliżyć smoleńską prawdę. Może autor i redaktor naczelny nie tak rozłożyli akcenty, może zbyt dosadnie przedstawiali fakty i ich konsekwencje?
Ale jakie to ma znaczenie? Po co nam jakieś subtelności i owijanie w bawełnę? Tak krzyczą ci śmiałkowie co nie przewidują przyszłości i nie ponoszą konsekwencji.
Poważni ludzie w poważnej gazecie zdobyli się na odwagę i od razu skazuje się ich na szafot. Ale przecież Gmyz i Wróblewski to nie są samobôjcy! Cóż zatem skłoniło tych rozsądnych ludzi do postawienia radykalnej tezy? A może szło o rację stanu, o odwagę prawdy największą i najbardziej ryzykowną? Może szło o nasz kraj?!
Przypomina mi się Lista Wildsteina. Wielka odwaga pana Bronisława, który jako pierwszy ujawnił to, co przed narodem miało pozostać zakryte.
Takim także był artykuł Gmyza. Szał zaprzeczania przewalający się jak tsunami przez wszelkie media, polityków i urzędników prokuratury wskazuje tylko tyle, że się zaczęło i już się nie powstrzyma dociekliwości syconej zbiorową ciekawością, która nie zważa na nieprzewidziane konsekwencje.
Będziemy jednak uparcie pytać - kto i dlaczego to zrobił?
Jakakolwiek próba zbliżenia się do prawdy jest jak dotąd powszechnie atakowana. Tajemne siły władzy, niedostępne osądowi publicznemu, zastrzegają sobie wyłączność na prawdę.
Ucinane są dyskusje naukowe, które toczą się gdzieś po kątach i przedstawiane są jako niewiarygodne. Jakakolwiek prôba zbliżenia się do prawdy smoleńskiej jest powszechnie medialnie dyskredytowana. Nie ma woli by zło i krzywda, które się sie dokonały rzetelnie wyjaśnić i naprawić. Dlaczego tak się dzieje?
Mam takie dziwne podejrzenie, że Prawda Smoleńska jest tajemnicą Poliszynela i nie tylko chodzi tutaj o dobre imię rządu Tuska, chodzi o coś wiecej. O to, że nikt nie wie jak sobie z nią poradzić?
Emerytowany oficer Wojska Polskiego, który niejedną krzywdę widział, jaką WSW uczyniło polskiemu żołnierzowi, tak skomentował katastrofę smoleńską: "Po co oni tam lecieli!"
Jesteśmy uzależnieni od niejednej ruskiej rury. Jesteśmy na szlaku z Zachodem i każdej międzynarodowej awanturze politycznej to my będziemy winni, bo Europa dawno już przyzwyczaiła swoich obywateli, że nie honor lecz talary są najważniejsze.
Po co nam zatem niebezpieczna smoleńska prawda?
Może i strategicznie słuszne byłoby spuszczenie zasłony milczenia i życie dalej gdyby nie kolejne ujawniane fakty. Dewastacja polskiej polityki zagranicznej to jeszcze nic w powrównaniu z tym, co teraz zaczyna się dziać, wychodzić na światło dzienne.
To właśnie sama Rosja przypomina nam o grzechu zaniechania w jawnym dochodzeniu prawdy. Pokazuje nam jak marne, pozorne i fałszywe było i jest polskie śledztwo. Jaki mizerny i tchórzliwy mamy rząd. Rosja chce smoleńskiej prawdy bo jej właściwym celem było i jest odstraszenie od strefy jej wpływów do której nikt nie będzie się Rosji wtrącał, ani w Gruzji, ani na Ukrainie, ani nigdzie.
Pokazała też jak silne wpływy ma w samej Polsce, gdzie rządzi strachem i wymusza uległość nie tylko rządzących ale i wszelkich uznanych i dopuszczonych do publicznego głosu elit.
Inne tematy w dziale Polityka