Partisan gardening Partisan gardening
247
BLOG

"Cwaniaki" kontra "Oszołomy", czyli wybory nie wieszczą zmiany

Partisan gardening Partisan gardening Polityka Obserwuj notkę 1

 



 Filip Stankiewicz oburzył się, że Polsat zrecenzował transmisję meczu. Nie pokazał jak to na inauguracyjnym spotkaniu piłkarskim na stadionie PG Arena w Gdańsku kibice skandowali przeciwko Tuskowi. Nie pokazano jak to obecnemu na meczu Premierowi były nie w smak powszechnie już znane okrzyki, których nie trzeba już chyba nikomu przypominać.

Nie ma się jednak co łudzić, iż żywiołowe grupy kierujące się emocjami, równie licznie jak na mecze, ruszą na wybory. Podobnie jest z tymi, którym bieda i wykluczenie doskwierają najbardziej.
Rozgoryczona młodzież prędzej ruszy na ulice, podpalać samochody, jak to dzieje się w Wielkiej Brytanii czy Niemczech, za przykładem paryskiego żywiołu sprzed dwóch lat, niż uzna, że istnieją demokratyczne mechanizmy, których użycie pozwoli uzdrowić sytuację młodego pokolenia. Dla nich nie ma właściwej reprezentacji w sejmie, nie ma partii, która byłaby blisko nich.

I chociaż tych niezadowolonych i tych wykluczonych jest w naszym kraju najwięcej, to oni nie chcą decydować o przyszłej naszej parlamentarnej reprezentacji. Taka jest gorzka prawda o naszym narodzie.
I nie ma co oskarżać tych ludzi o głupotę czy brak wyobraźni.

Każdy, kto znalazł się w pobliżu jakiegoś polityka, czy przyjrzał się jego otoczeniu, wie, że politycy egzystują w świecie wyizolowanym. Można ten świat próbować opisać, pośmiać się z niego, okazać pogardę lub złość, zazdrościć wygodnego elitarnego życia. Ale to nie jest dla nas obywateli ważne. Mamy dwie główne partie wodzowskie, w obu trzeba siedzieć cicho i wsłuchiwać się w to, co w duszy wodza gra. Ta rządząca rozdaje teraz przywileje i posady dlatego warto się jej trzymać. Z PiSem jest mniej korzystnie, bo upiera się przy prawosci, więc cwaniaki przy nim nie skorzystają. Oszołomy za to mogą dostać medale za zasługi dla ojczyzny. Inni natomiast mogą mieć złudzenie, że sukces opozycji wyprowadzi kraj z zależności od sąsiadów i wewnętrznej gospodarczej zapaści.

 Nie wiemy, o czym tak naprawdę myślą politycy? Wiemy, że boją się obywateli, unikają styczności z mediami, czekając na instrukcje szefa liczą, że to właśnie mowa wodza objaśni elektoratowi wszystkie trudne kwestie. Są oczywiście jego pomagierzy, jak min.Rostowski czy min.Sikorski, którym nie brakuje medialnej odwagi by obrażać zwolenników opozycji. Reszta, grzecznie słucha instrukcji wodza na bieżące tematy.
Co jest w tym wszystkim dla nas zwykłych wyborców ważne? Ważne jest to co my z polityków mamy, co możemy z nich dla pożytku społecznego wydusić. I w tym momencie pozostaje nam załamanie rąk. Bo nic nie możemy! Albo możemy bardzo niewiele i to raz na cztery lata mamy tą okazję. Raz na cztery lata politycy o nas zabiegają i tylko wtedy jesteśmy im potrzebni.

Oni sobie wybiorą swoich, im powolnych kandydatów, których potem poznamy, z często nie najlepszej strony. Pojawiają się wprawdzie nowe obiecujące nazwiska, o których wspomniał Igor Janke. Ale jest też mnóstwo osób nieznanych nawet lokalnie. I nie mamy żadnej możliwości, by skompromitowanego polityka pozbyć się jako naszego lokalnego reprezentanta. Nikt z nich przed nami nie odpowiada. Najbardziej kompromitujace stają się tzw. transfery polityków. Ktoś, kogo wybrał elektorat jakiejś partii, nagle ma zacząć reprezentować poglądy partii konkurencyjnej. Taka postawa powinna na zawsze dyskwalifikować osobę ubiegającą się o reprezentowanie publiczne obywateli. Poseł Kilian, biznesmen z Wrocławia, który zdążył przejść z PiSu do PJNu, by zaraz potem, gdy zorientował się, że PJN szanse ma słabe, przeszedł szybko do PO. Stać go na to, by sobie zafundować kampanię wyborczą nawet w Wałbrzychu, zasypując to miasto swoim wizerunkiem. Posłanka Kluzik zrobiła to samo. Takie czysto cyniczne zachowanie byłyby niemożliwe w przypadku wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych, gdzie poseł byłby kontrolowany przez swój lokalny elektorat i musiał zabiegać o jego opinię.

Cynizm nie dziwi u Rosatego czy Arłukowicza. Obaj są kawiorowymi realistami. Jeden, w każdym systemie światowiec, może śmiało zastąpić Sikorskiego, drugi wie, że jako jeszcze względnie młody ma szanse tylko przy PO, nawet odrabiając działkę dobroczynności, co pijarowi służy najbardziej. Potem zostanie ministrem od równego traktowania albo jakimś „piterą”, czy „rosołem” w najgorszym razie.

Przypatrzmy się im wszystkim.


Próbuję zrozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka