Partisan gardening Partisan gardening
409
BLOG

Internet w starej bibliotece i spór o uniwersalia

Partisan gardening Partisan gardening Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

Parę lat temu, poszukując większego mieszkania, przebyliśmy liczne apartamenty, należące często do młodszego i prężniejszego ekonomicznie pokolenia. Jedni rezygnowali z tych dużych metraży, bo ich związki uległy rozpadowi, inni, bo wchodzili na wyższy etap materialny własnego domostwa z ogródkiem. Co jednak uderzyło mnie w tych pięknie i nowocześnie urządzonych wnętrzach, uposażonych oczywiście w komputer, stale jeszcze zasiedlonych – to brak biblioteki. Wśród wymyślnych bibelotów i nowoczesnych aranżacji, a niekiedy cennych antyków, co wszystko, jak podkreślali właściciele sporo kosztowało – nie było tego balastu, który my ciągniemy za sobą przez kolejne nasze siedziby. 

 Dopiero niedawno, kiedy w kręgu znajomych postanowiliśmy rotacyjnie udzielać swoich mieszkań by doskonalić śpiew zbiorowy, powróciliśmy do tych bliskich sercu wnętrz, gdzie biblioteka w salonie ugina się od tomów przeróżnych. Zatem, gdy przychodzi do dysput gorących, wyciąga się pożółkłe dzieło dla wzmocnienia argumentacji.

 A jednak i w mojej bibliotece osiada kurz, a nowości, które jeszcze niedawno zabieraliśmy na wakacje, zastępuje powoli mały notebook czy ipad, bo password jest już w każdym hotelowym pokoju.

 Internet poszerza naszą wiedzę, ale jej nie pogłębia. Wszyscy dowiadujemy się, jak niedoskonałe są hasła Wikipedii, szczególnie gdy chcemy sprawdzić znany nam temat. Ale internet daje poczucie uczestnictwa w bieżących wydarzeniach, tych bliżej i tych daleko. Za jego to sprawą świat się rozszerza i wciąga nas w swoją doraźność.

 My jeszcze mamy te wystane w kolejkach Tatarkiewicze, Witkace, Kotarbińskie, Duerrenmaty i Ingardeny oraz klasykę filozofów i klasykę literatury. Jeszcze dokupiliśmy parę dzieł politologicznych na Zachodzie. Jeszcze to wszystko jest w bibliotece naszej prawdziwej wolności, gdzie do dzieł wielkich dopisywaliśmy nasze uwagi na marginesie.

 Dzięki szybkiej informacji internetowej, temu narzędziu dostępności do haseł czy definicji, wcale nie pogłębiamy naszej argumentacji, mamy w rzeczywistości jedynie świat hasłowy, pod który możemy wepchnąć wszystko, co chcemy, ale w formie zwulgaryzowanej.

  Być może dlatego, udaje się przez internet wywołać rewolucje wolnościowe, gdy, jak to zauważył Simmel, krzykiem protestu, krzykiem na „nie” łatwo jest porwać tłum. Gorzej jest z krzykiem na „tak”, bo wtedy pojawiają się zasadnicze różnice. Wolność od opresji jest jednak tylko jednym z wielu rodzajów wolności.

 Skrajny przykład ukazujący to zjawisko występuje na terenie Niemiec – gdy Parada Miłości zderza się z marszem Prawicowych Radykałów. Obie są mocno w internecie obecne. Jedni i drudzy atakują nas w imię swoiście pojętego liberalizmu, wolności ekspresji dla pewnej szczególnej grupy. Jedni atakują nas publiczną perwersją i wyuzdaniem, drudzy stukiem obcasów i agresywnym krzykiem. Przed jednymi i drugimi uciekamy z naszymi dziećmi, zatem nasza wolność zostaje ograniczona.

 I nie ma to nic wspólnego ze sporem o uniwersalia, który toczyliśmy przez wieki. Nie ma w tym żadnej subtelności intelektualnego sporu, dzięki któremu osiągnęliśmy ten właśnie etap naszego rozwoju. Etap, dzięki któremu  mamy też internet – sprawne narzędzie komunikacji.

 Liberalizm użyty wedle jednej, obowiązującej aktualnie ideologii, nie ma też nic wspólnego z tą wolnością, którą w ciszy lektury w naszej starej bibliotece, mamy na myśli. Wolność – jak to opisuje Ryszard Legutko w swoim „Traktacie o wolności”, jest zagadnieniem bardzo złożonym. By nie stała się niewolą dla drugiego, wymaga wyważonej wspólnej zgody na ograniczenia. A także te ograniczenia wymagają kontroli ze strony „wolności”. Aby zagadnienia te zgłębić musimy powrócić do starej biblioteki – a potem dopiero dzielić się tą argumentacją przez internet.

 W życiu społecznym, internet sam w sobie, może także okazać się narzędziem chaosu. A to właśnie poprzez manipulowanie hasłami lub fałszywą informacją, gdy te połączone zostają z szybkością ich rozpowszechniania. Wtedy internet może stać się także narzędziem zniewolenia.

 Jest też źródłem uzależnienia, ale na ten temat powinni wypowiadać się fachowcy od ludzkiej duszy. Bo co się stanie, gdy nadejdzie internetowy blackout?

 


Próbuję zrozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości