Niezwykle sobie cenię , poważam i szanuję pana Aleksandra, szczególnie za przekazywanie nam wiedzy o faktach nieznanych i ich możliwym wpływie na sytuację w Polsce. Wczorajszy artykuł o zamachach terrorystycznych w Moskwie i ich zbieżności z walką o władzę, był tego wspaniałym przykładem. Dzięki temu autorowi poszerza się nasza wiedza o informacje mniej dostępne i analizy wydarzeń, których nie uświadczymy w głównym nurcie medialnym. A które w nowym świetle stawiają to, co dzieje się w Rosji.
Ponieważ jednak pan Aleksander nie uznaje słowa sprzeciwu czy zwątpienia w jego jedynie możliwą czarną wizję świata, to wszystko się we mnie buntuje i kipi krnąbrnością. Czuję się jak odstawione do kąta i skazane na milczenie dziecię surowego ojca.
.........Trzeba nam powietrza , aby żyć. Lecz w mrocznych czeluściach świata zła nie ma na to szansy.
Więc potopcie swoje potomstwo a sami dojdźcie kresu swego losu bez chleba i wody, pozostawiając swoje ciało na pustyni i modląc się o łaskę szybkiego zgonu.
Nie wierzcie, że ten, kto skusi was wodą życia, nie przynosi trucizny. Trucizna ta zmieni waszą ufną, poczciwą świadomość i otumani wiarą, że On stworzył nas na obraz i podobieństwo, zatem nie chce naszej zagłady...
Otchłań obezwładniającej bezsilności, czeluści której wrota otwiera przed nami pan Ścios, właśnie dlatego jest nieprawdziwa. Jest tylko domniemana i jako taką tylko możemy ją przyjmować - bo jeśli byłaby rzeczywista, zabiłaby naszą nadzieję. Zostawiając tylko przerażenie, bezsilność i niewiarę. Tak bowiem świat Ściosa działa na wrażliwą wyobraźnię.
Są jednak przecież jakieś okna a świat nasz jest nieporównywalnie lepszym niż był przed 20 laty. Jest przed nami ogromny obszar możliwości nie tylko formalnych lecz i realnych. Nadzieja istnieje.
Czarę goryczy przepełniła, w moim odbiorze myśli pana Aleksandra, koncepcja " nożyc Golicyna" w artykule "Jak zdetonować smoleńską bombę?" Argumenty uzasadniające tą Tusko-Ruską zmowę są tak mocno przekombinowane aż nie wydają się logiczne. Premierowi można zarzucić brak odwagi i wynikające z tego zaniechania. Mamy też tą niemądrą wojnę polsko-polską, która w momentach trudności w utrzymaniu się przy władzy, posługuje się lepieniem wizerunku wroga jako potwora. Mówiąc może zbyt delikatnie. Dzisiaj Tusk także wie, że dał się Putinowi zmanipulować. Widzieliśmy strach w jego oczach Tamtego Dnia, w Smoleńsku. Przyznał się do tego również ostatnio w przemówieniu sejmowym.
Tusk liczył na to, że śledztwo smoleńskie potrwa latami i się przeliczył. Rosjanie grają naszą sytuacją wewnętrzną i każda destabilizacja jest dla nich korzystna. Stale udowadniają, że mają tu wpływy a udaje się im to dzięki naszemu przed Rosją lękowi. Rządzą nami poprzez nasz strach. I dlatego zawsze znajdą się tacy, co będą chcieli podlizywać się Rosji. Oczywiście na pewno istnieją też grupy wzajemnie powiązane interesami z Rosją, którym zależy na utrzymaniu status quo. Ale nie o to tu chodzi.
Już pod koniec rządów Busha Amerykanie uznali, że ten obszar nie jest już ważny. Zaczęto się wycofywać z militarnych planów, na które liczyliśmy, gdy idzie o ochronę naszych granic. Pan Aleksander wie o tym doskonale, że powiedziano Polsce by radziła sobie sama. Wie też chyba, że poszukujemy nowych sojuszy i gwarancji oraz że jakieś pozytywne dla nas rozwiązania już się krystalizują w sojuszach z państwami północnymi. Dużo dowiedzieliśmy się ostatnio dzięki doniesieniom Wikileaks oraz źródłom amerykańskim. Sikorski nie próżnuje choć zaniedbanie polityki Lecha Kaczyńskiego nie wydaje się raczej zbyt mądre, szczególnie gdy idzie o republiki bałtyckie.
Było też oświadczenie ambasadora Zajączkowskiego w Moskwie w dniu 5.01.11. wyraźnie opisujące nasze zaniepokojenie zachowaniem Rosji w istotnych dla nas sprawach.
Tusk chciał być postrzegany przez Moskwę jako zrównoważony europejski polityk ale to nie wyszło. Moskwa nie traktuje nas jak zachodnich demokratów ale jak zdrajców, jak tych, co opuścili dawnych sojuszników. Tuskowi z Moskwą po prostu nie wychodzi. Bardziej przejrzysta była strategia Lecha Kaczyńskiego, bo choć stanowcza to budowała siłę regionu i jasne były wzajemne relacje, szczególnie z krajami o wspólnym z naszym losie. Tuska nie można też przeceniać, gdy chodzi o jego spryt. Przekonanie o wszechmocy postsowieckich służb w Polsce i o tym, że zwycięstwo PiSu ich siły przemoże, wydaje się nie być realistyczne.
Premier dostał nauczkę od Putina i będzie z tego wyciągał wnioski, nie zawsze nas o tym, co w jest w jego zwyczaju, informując. Będzie dalej kłamał dopóki to będzie dla niego korzystne i dopóki go ktoś na tym nie przyłapie. Sytuacja gospodarcza nie zapowiada się też różowo. A Putinowi jest wszystko jedno czy rządzi Tusk czy Kaczyński, byle mieszać w tym naszym polskim kotle.
Rządy PiSu wydają się po prostu czymś lepszym dla Polski, ponieważ partia ta nie dopuściłaby do upokorzenia gen. Błasika, wykazałaby większą troskę o sprawy Polaków i odwagę w decyzjach ekonomicznych. Za PiSu było w Polsce po prostu lepiej. Ludzie mieli poczucie, że prawo jest przestrzegane i lewe interesy czy grupy mafijne nie będą bez końca żerować na polskiej gospodarce. Przy Tusku tego nie ma. Jest za to optymizm wykorzystywany aż do śmieszności. Jest też przekonanie, że rządy jednej partii, bez opozycji, uzdrowią ten kraj. Znamy, bo jeszcze pamiętamy, ten czas pozorowanej demokracji socjalistycznej i jedyny dopuszczalny entuzjazm w zgodzie z partią. Dlatego rządy PO są złe. Usypiają naszą czujność.
Ale przekonanie Pana Ściosa o tym, że żyjemy w zaplanowanej polsko-rosyjskiej mistyfikacji, fałszywym świecie, na który nie mamy żadnego wplywu, nie czyni nas silniejszymi. Przeciwnie - obezwładnia i paraliżuje. To nie jest metoda na przekonanie wyborców.
Nam, chrześcijanom, nie wolno uwierzyć we wszechomoc zła. Oznacza ona także poddanie się komunistycznej smucie, której doświadczaliśmy przez tyle lat, gdy nie szanowaliśmy naszego państwa. Dzisiaj gdy państwo to okazuje się ułomne należy diagnozować tą ułomność i pokazywać sposoby zaradcze.
Dlatego proszę pana Aleksandra o włączenie elementu nadziei do swoich rozważań. Otwarcie okna, przez które my już patrzymy.
W dalszym ciągu będę wypatrywać artykułów pana Aleksandra, nawet jeśli nie weźmie on pod uwagę tej demobilizującej dla niektórych funkcji jego pisarstwa. On też wierzy, że nie jest z naszą demokracją tak źle, skoro pokłada nadzieje w naprawczej funkcji karty wyborczej, którą każdy z nas dostaje do ręki.
Inne tematy w dziale Polityka