Jest w sprawie katastrofy smoleńskiej jedno podstawowe zaniechanie, jedno elementarne nieuczynienie. A ponieważ nie stało się to, co powinno się stać - nikt tego nie zauważył.
Gdy państwo jest zagrożone, gdy ojczyzna jest w niebezpieczeństwie, gdy kraj nagle tak poważnie zostaje osłabiony tracąc najważniejszych dla swego funkcjonowania przedstawicieli - to wszystkie siły się zbierają. Wszelkie władze i wszelkie siły się jednoczą.
Jednoczą i oceniają sytuację by podjąć odpowiednie decyzje. Wszyscy są potrzebni.
To się jednak nie stało.
Dlaczego?
Przecież taka sytuacja właśnie miała miejsce! Trwa nadal i stale odczuwamy jej skutki.
W pierwszych chwilach po katastrofie nie doszło do tego najważniejszego spotkania :
Tusk - Kaczyński,
spotkania Platformy z PiSem. Nie było zjednoczenia wszystkich sił odpowiedzialnych za kraj. Kraj, który właśnie stracił Prezydenta, szefa banku narodowego, całe dowództwo sił zbrojnych, lotnictwa, marynarki i sił lądowych.
10 kwietnia, gdy wszyscy byliśmy sparaliżowani bólem i niepokojem, wierzyliśmy, że państwo działa.
Nie przeszłoby mi przez głowę, że liderzy mojego państwa nie działają wspólnie. Było to dla mnie oczywiste. Oczywiste, że premier naradza się z szefem największej partii opozycyjnej i niedawnym premierem. Oczywiste, że wszyscy parlamentarzyści pracują razem, ministerstwa i siły zbrojne, wszyscy są w pogotowiu .
Oczywiste, że z całą właściwą delikatnością w obliczu ogromu nieszczęścia, premier Tusk pierwsze kroki kieruje do prezesa i naradza się z Kaczyńskim. Nie wyobrażałam sobie, że może być inaczej.
Tak się jednak nie stało i to przejmuje trwogą.
Dzisiaj wiemy, że premier nie zachował się jak przywódca suwerennego państwa.
Przeciwnie. Działał według rosyjskiego scenariusza:
Najpierw wezwano wybranego przez Rosjan eksperta, E. Klicha, potem premiera - aby przyjechał przed Kaczyńskim do Smoleńska. Na końcu, pozostawiony sam sobie, z przeszkodami i utrudnieniami dojechał do Smoleńska Kaczyński. Niedawno opublikowany wywiad z panem Tomaszewskim, krewnym prezesa PiS, w przejmujący sposób opisuje nam tą ponurą podróż i wrogie przyjęcie zrozpaczonego stratą najbliższej osoby, człowieka.
Dzisiaj obejrzeliśmy film "Mgła" , z którego wyjrzał jeszcze bardziej gorzki obraz naszej ojczyzny. Już wiemy co owego dnia przejmowało troską otoczenie premiera. Nie była to Polska ani Polacy.
Panowie Graś i Arabski, depcząc po jeszcze ciepłym smoleńskim cmentarzysku naszych najlepszych Polaków, gdzie były także ciała Arkadiusza Rybickego, Dolniaka i tego nadgorliwie wiernego posła z komisji hazardowej - dalej prowadzili wojnę z PiSem. Myśleli tylko o tym aby reżyserowany przez Putina scenariusz przebiegał w sposób niezakłócony.
Wielu ludzi od 10 kwietnia zadaje sobie pytanie o suwerenność decyzji podejmowanych przez naszych przywódców.
Potem była wykrzyczana przez oszalałego z nienawiści polskiego reżysera - wojna polsko-polska , która w konsekwencji ma destabilizować naród. Według wymyślonego przez Tuska pomysłu na rządzenie - rządzenie przez wojny z "moherami", wojny Wessi-Ossi, wojny "lepszych" z "gorszymi", wojny PO z PiS.
Nie mam zamiaru przestać szanować wyborców z tej czy innej strony. Tacy i siacy są wśród moich przyjaciół, rodziny, znajomych, których kocham, poważam i szanuję.
Największym osiągnięciem naszym w tej wymyślonej przeciw narodowi wojnie domowej, wojnie wszystkich ze wszystkimi, będzie - nie uznać jej. Na wojnie niech zostaną tylko oni. Dla nas powinna być ważna tylko prawda o naszym państwie i wymuszanie na przywódcach troski o nas i nasz kraj.
Nie bądźmy na tej wojnie. My, naród nie idźmy na tą wojnę ze sobą. Każdy moher i wykształcony z wielkich miast jest temu krajowi potrzebny tak na zachodzie jak i wschodzie tego kraju, a bez ubogiego nie ma bogacza. Trzeba nam solidarności w trosce o kraj. Inaczej nic się tutaj nie poprawi.
Inne tematy w dziale Polityka