Czy niepełnosprawnym należą się świadczenia i na jakim poziomie?
Hucpa z niepełnosprawnymi skrzętnie omija rozważania tyczące organizacji życia społecznego w tej kwestii. Gdyby rzeczywiście traktowano sprawę poważnie, to poważne media podjęłyby ten niewygodny temat. Tymczasem mamy wyłącznie medialny wrzask mający na celu dodatkowe obciążanie społeczeństwa daninami na rzecz ... (tu wykropkowanie, gdyż chętnych z wyciągniętą ręką jest dużo, a będzie więcej).
W poprzedniej notce napisałem, że świadczenia na rzecz niepełnosprawnych nie są naturalnym obowiązkiem, a wynikają ze społecznej akceptacji tej formy pomocy. Mogą zatem być zmienione, a nawet zaprzestania świadczenia. Wszystko wynika z poczucia współodpowiedzialności.
Użyłem tu określenia "współodpowiedzialność" jako przeciwstawienie słowu "odpowiedzialność", którego użył JPII w swym nauczaniu o społeczeństwie: "nie ma wolności bez odpowiedzialności".
Wydaje się, że istota problemu leży w nadużyciu rozumienia słowa "odpowiedzialność", gdzie próbuje się narzucić odpowiedzialność wszystkim za wszystko - tak bardzo często katolikom tłumaczy się ich rolę: trzeba brać odpowiedzialność za wszelkie zło na świecie.
Zapomina się o tym, że odpowiedzialność moja nie może pomijać i zwalniać innych z tego "obowiązku wolności". Zatem powinniśmy używać określenia: "nie ma wolności bez współodpowiedzialności".
Wolność nie może być rozpatrywana bez kontekstu społecznego - decyzje maja oddziaływanie indywidualne, ale też i społeczne.
Jeśli zatem rozpatrywać sprawę społecznej współodpowiedzialności za istnienie niepełnosprawności, to konieczne jest rozważenie tego w dwu aspektach - jako naszą współodpowiedzialność za jej zaistnienie, ale też odpowiedzialność tych, których ona bezpośrednio dotyczy.
Nasza odpowiedzialność jako społeczeństwa jest wynikającą z kierunków rozwoju, a zatem z degeneracji środowiska wynikającego z uprzemysłowienia, ale też pośpiechu , narastających sytuacji stresowych itd. Ten element warunkuje, że nikt, kto żyje w społeczeństwie nie może powiedzieć, że nie ponosi odpowiedzialności za istnienie w społeczeństwie osób niepełnosprawnych. Jest jedynie pytaniem o zakres tej odpowiedzialności i formę świadczeń.
Jest też i druga strona medalu. W jakim zakresie rodzice przyczynili się do zaistnienia niepełnosprawności u swoich dzieci? W jakim zakresie ich zachowanie, bądź niefrasobliwość przyczyniły się do tego?
Przecież znaczna część niepełnosprawności wynika z chorób genetycznych, które są zdiagnozowane, a mimo ryzyka - rodzice decydują się na potomstwo. Czy mają prawo obarczać za to odpowiedzialnością całe społeczeństwo?
Druga sprawa to tzw. prowadzenie się. Dawniej, w odniesieniu do zwłaszcza dziewcząt, stosowano dość surowe zasady mające chronić ich organizmy przed obciążeniami mogącymi mieć wpływ na jakość potomstwa. Dotyczyło to choćby zakazu "siadania na kamieniu", czy powstrzymywaniem się przed używkami, regularność snu itd.
Obecnie brak takich zakazów, a obowiązuje zasada "róbta, co chceta"; kto jest odpowiedzialny za skutki?
Kolejna kwestia, to czas prokreacji. Zasadą jest, że dzieci matek młodych są mniej narażone na degenerację płodu. Lekarze wskazują, że optymalnym czasem na pierwsze dziecko jest wiek między 21, a 28 rokiem życia. Później zarówno organizm kobiety jak i dziecko, narażone są na zwiększone zagrożenie, a po 35 rokiem życia prawdopodobieństwo wady genetycznej szybko rośnie.
Biologii nie da się oszukać. A jak to jest przedstawiane od strony preferencji społecznych? Wiek kobiety przy narodzinach pierwszego dziecka ciągle rośnie.
Odrębną, chociaż powiązaną sprawą, jest traktowanie każdego życia jako święte i tym samym zakaz aborcji nawet w sytuacji, gdy wiadomo, że płód jest zdeformowany.
Tu wątpliwości wzbudza sama zasada, że życie ludzkie jest święte. Nie ma żadnych, poza twierdzeniami biblijnymi (czyli judaistycznej proweniencji), wskazań mówiących o szczególnej roli ludzi na świecie. Świat współistnieje dla wszelkich przejawów życia, a człowiek jest tylko jego cząstką. Twierdzenie o hierarchicznym modelu, gdzie rzekomo człowiek jest szczytowym przejawem cyklu rozwojowego i ma z tego powodu specjalne uprawnienia - nie jest podparty żadnymi dowodami.
Dziwić może zatem akceptacja dla istnienia zdegenerowanych form życia ludzkiego i jednocześnie nieograniczona interwencja w genetykę innych form życia.
Ludzie żądający traktowania także form zdegenerowanych jako święte, powinni deklarować swą współodpowiedzialność za ich istnienie, a nie narzucać taką odpowiedzialność tym, którzy nie muszą się zgadzać z ich poglądami.
Wydaje się, że dopiero po społecznej dyskusji nad wszystkimi, a przynajmniej tu wskazanymi, aspektami tyczącymi niepełnosprawności, można określić stosunek do tej kwestii.
W obecnej postaci jest totalitarny przymus świadczeń, który przy zmianie kierunku ruchu "społecznego wahadła" , może zostać odrzucony. Jaki los czeka wtedy ludzi niepełnosprawnych?
członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo