Wojna poczeka - zwłaszcza, że Ukraińcy chyba to lubią i zapewne szybko nie zakończą tej ich ulubionej zabawy.
W tej trudnej sytuacji wybrałem się na narty; one nie mogą czekać. To jedyny czas, gdy jeszcze jest śnieg, a kolejki do wyciągów mniejsze z racji zakończenia ferii.
Pojechałem do Białki tatrzańskiej. Profesjonalnie przygotowany obiekt. I to, co potwierdzali "bywalcy " także alpejskich kurortów, na poziomie przynajmniej zbliżonym do tamtych. Jedynie brak tras ekstremalnych i długich. Problem szybko mięknącego śniegu można częściowo zniwelować smarami. Niemniej ta ocena ma uzasadnienie w językach używanych przez narciarzy - bo to i francuski, angielski, słowacki, czy węgierski - były często słyszane. Mniej rosyjskiego, a Ukraińcy raczej lubują się w "rezaniu" niż narciarskich przyjemnościach.
Problemem dla przeciętnego zjadacza chleba są ceny. Bo to skipass normalny na cały dzień, to 170 PLN. Gdyby tak rodzinie z trójką dzieci - to tygodniowy pobyt, doliczając noclegi i wyżywienie, trudno "zaliczyć" bez wydatku 10 000 PLN. Patrząc z perspektywy mojej, najniższej emerytury, też nie wygląda to różowo.
Tyle, że ja już mam skipass specjalny za 20 PLN/dobę. To dla tych "over" 75. Tyle, że mnie podobnych mało tam widziałem.
Te niedogodności były kompensowane widokami. Fotka poniżej robiona z Kotelnicy.

Po "rozjeżdżeniu się" - zwykle dobrze się jeździ pierwszego dnia, gorzej drugiego, a trzeci dzień jest "dniem wypadków" - jest się "połamanym", a żadna ewolucja się nie udaje. Dopiero 4 dnia człowiek zaczyna mieć przyjemność z jazdy, wybrałem się na Kasprowy Wierch.
Dojazd z Białki do Zakopanego to 45 minut, a nie zaliczyć "świętej góry polskich narciarzy" - nie wypada. Niestety - zawiodłem się. Tak mało śniegu to nie było od kiedy sięgam pamięcią. Goryczkowa wcale nie chodziła w tym roku, a Gąsiennicowa też kiepska i nawet tam pojawiały się już kamienie.
Zjechać nartostradą się jeszcze dało, ale ostatnie kilkaset metrów "na bucie".
Natomiast po powrocie czekały mnie już prace przedwiosenne. Umyśliłem sobie ścięcie jednego z konarów lipy, posadzonej ponad 30 lat temu, a to z racji zacieniania tuneliku w którym przygotowujemy rozsady.
Problem skomplikowany. Najpierw musiałem przewalczyć opór małżonki; coś w tym jest, że kobiety zawsze mówią "nie" na wszelkie męskie pomysły. Później trzeba było ten konar ściąć i tu na wysokości circa 4 m. Zrobiłem to jeszcze w lutym i to z narażeniem życia, bo takie drzewo nie zawsze upada tam, gdzie się planuje. Upadając nieco naruszyło nasz pawilon ogródkowy.
W efekcie zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby jednak, gdybym zleciał razem z tym konarem. W końcu ten pawilon kosztował 400 PLN, a ja tu naraziłem rodzinę na stratę dobra wspólnego dla swoich fanaberii.
Ale niech tam. Kupiłem figurkę z białego betonu zo 200 PLN (to info dla Oświata) i teraz. korzystając z pogody, ustawiłem ją na przygotowanym miejscu.


Na drugiej fotce widać jeszcze kwitnący oczar.
Jaka reakcja końcowa?
"No, może być". A co inni sądzą?
członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości