Wybierając się na tę wycieczkę, odczuwałem obawy o relacje z miejscową ludnością podsycane w naszych mediach informacjami i "strasznych muzułmanach".
Z moich wcześniejszych doświadczeń wynikało, że są to obawy nieuzasadnione. Tyle, że byłem tam przed kilkunastoma laty i mogło się coś zmienić. Stąd moje zwracanie uwagi na relacje.
Faktycznie - nie zmieniło się nic, a nawet przeciwnie - jest duże zainteresowanie życiem na Zachodzie, i, co mnie zaskoczyło, tym, co jest w Polsce. Wręcz musiałem wyjaśniać, że zbytnie idealizowanie jest niesłuszne, a mamy silne konflikty wewnętrzne.
Przyjazny stosunek do turysty nie jest tożsamy z traktowaniem go jak "normalnego" człowieka (w ich rozumieniu). Układność może oznaczać chęć "wydojenia" obcego. Dlatego starałem się zachowywać normalne i normalnie traktować ludzi z którymi miałem kontakt. W tym sensie, że okazywałem im szacunek wskazując, że nie mam do nich pretensji o to, że podają mi cenę usługi zazwyczaj 2 - krotnie przekraczającą lokalne ustalenia. W takich przypadkach wyjaśniałem, że oni mają prawo to robić - bo to ich zawód, ale ja muszę się targować, bo te pieniądze też mi łatwo nie przyszły.Nie kryłem tego, co robię i ile zarabiam. W efekcie szybko uzyskiwałem status pielgrzyma, czyli kogoś, może obcego, ale o równym statusie.
Bywało, że to miejscowi targowali się w moim imieniu o cenę usługi.
Dla mnie ciekawostka było, że niekiedy byłem informowany o miejscowych zwyczajach. Przejeżdżając w rejonie Samarkandy obok sadu przy trasie zaprzyjaźniony Uzbek opisał, że np. gdybyśmy się zatrzymali i podeszli do sadu i pojedli owoców - gdyby pojawił się właściciel - nie będzie miał pretensji, ani nie weźmie żadnej zapłaty. Ma się tam prawo do zjedzenia na miejscu owoców, czy warzyw.
Ale gdyby wziąć ze sobą do samochodu trochę owoców "na drogę", to w tym wypadku trzeba zapłacić i cena nie podlega negocjacji; może być wielokrotnie przekraczająca wartość tych owoców.
Inna kwestia. Jakoś nie zastanawiałem się nad obowiązkami religijnymi kobiet w islamie. Wiadomo - mężczyźni muszą 5 razy na dobę oddać pokłony w kierunku Mekki (ale, jak mi mówiono dotyczy to sunnitów, szyici robią to 3 razy na dobę. Jak inne odłamy - nie wiem.).
A kobiety?
Są zwolnione z tego obowiązku. Modlą się tylko w meczetach.
Wiedziałem, że za taxi do granicy tadżyckiej cena wynosi 40 000 sumów. Kierowca zaproponował 70 000, ale po wyjaśnieniu szybka zgodził się na normalną stawkę.
Przejście granicy bezproblemowe, a za granicą byłem już "holowany" przez zaprzyjaźnionego Uzbeka z opcją, że dojazd od miasta - Pendżakent ma stawkę 15 000 sumów (można płacić walutą uzbecką).
Mnie interesował dojazd do doliny 7 jezior. Mniemałem, że można będzie dołączyć do jakiejś grupy, aby dojechać tamże. Tu kierowca zaproponował, że mnie zawiezie. Za 100 $, czyli 1200 000 sumów. Pomocny w targach okazał się zaprzyjaźniony Uzbek - stanęło na 800 000.
Może drogo, ale inaczej straciłbym dzień na organizację, poszukiwanie kursu itd. Uznałem, że mi się to opłaca. I faktycznie, chyba to była dobra cena, bo 2 - krotnie zagotowała się nam woda w chłodnicy, a do tego był moment, że musiałem popchnąć nieco autko, bo nie było w stanie ruszyć po zatrzymaniu - szuter wylatywał spod kół nie dając przyczepności.

Przeniebieszczone.
Będą trochę nie po kolei, bo zdjęcia robione albo jadąc pod górkę, albo z górki.




Miejscowy Tadżyk. Akurat jak się zatrzymaliśmy - pojawił się turysta z plecakiem. "Ty otkuda" zapytałem grzecznie, a on na ti "iz Polszy".
Student, przewędrował przez Afganistan, przeszedł do Tadzykistanu i przez góry dotarł do doliny 7 jezior. Oferowałem, że zabiorę go w drodze powrotnej, ale uznał, że woli pieszą wędrówkę. Podziwiam.

Krajobraz.



Po drodze, jak mnie informował kierowca, jest wydobycie złota. Eksploatacją złoża, co oczywiste, zajmują się Chińczycy. Ponoć złoże jest bardziej bogate niż podobne w Uzbekistanie.Ale żadnych bliższych wieści nie miał - jak duże wydobycie itd.
Z przewodnikowych opisów wynikało, że dolina jest znana i często odwiedzana. Tymczasem - praktycznie żadnego zagospodarowania.
Przy pierwszym z jezior jakieś nowo postawione domki i chyba coś w rodzaju stateczku. Dalsze - w pełnym stanie naturalnym. No, przy 7 jest jakaś wiata. I to wszystko.
Jeziora ładne. Ale nie padłem na kolana z zachwytu.
Po powrocie kierowca zawiózł mnie do hotelu, może nie o najwyższym standardzie, ale z sympatycznym właścicielem. Okazało się, że organizuje też wyprawy wspinaczkowe, i że trafiają się, stosunkowo często, grupy Polaków. Wziąłem namiary.
Oprócz mnie i 2 pań w wieku znacznie pobalzakowskim, nocowało też 10 motocyklistów.
Australijczycy, którzy wynajęli w Ałma Acie motory i przez Kazachstan, Uzbekistan (zwiedzanie) jechali do Duszanbe by stamtąd trasą pod Pamirem dojechać do Kirgizji. Dalej Kotlina Fergańska i przez Taszkent do Kazachstanu. Całość ponad 5000 km.
Trochę zazdrościłem trasy. Mieli przewodnika - Rosjanina z Ałma Aty. Trochę pogadaliśmy przy śniadaniu.
Nawiązałem przyjazne stosunki z właścicielem tak, że to on załatwił mi "po kosztach" transfer do Chodżentu. Kontakt na tyle bliski, że żegnaliśmy się "półmisiem", czyli islamskim zbliżeniem, co w ich zwyczajach oznacza rodzaj braterstwa. Znaczy - uznany byłem za swojego.
Pozostały mi do opisania dwie kwestie. Pierwsza to ślady "ogrodnicze", czyli zasadniczy powód dla którego chciałem zaliczyć Kotlinę Fergańską. Druga to opis cyklu uzyskiwania jedwabiu. Oczywiście w uzupełnieniu coś o Chodżencie, Kokandzie i Margilanie.
W uzupełnieniu kwestie gospodarcze, jako, że na lotnisku w Taszkencie, spotkałem polską delegację nawiązującą współpracę z Uzbekistanem.
członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości