Decydując się na taką większą wycieczkę można zastanawiać się jakie powody nami kierują:
Decydując się na taką większą wycieczkę można zastanawiać się jakie powody nami kierują:
chęć obejrzenia ciekawych miejsc na zasadzie byłem/zaliczyłem, ale też może to być kontekst relacji historycznych - czyli jak przebiegały tam procesy historyczne i czym były uwarunkowane. Bo to, że się ludzie tłuką, budują twierdze itd. wynika z warunków w jakich żyją a także choćby klimatu i związanych z tym okoliczności. Tu chodzi o kwestię uzyskiwania żywności. Dopiero będąc na miejscu łatwiej zrozumieć skąd biorą się te procesy.
Druga kwestia to organizacja wycieczki. Tu zwykle są różnego rodzaju obawy o dostosowanie do lokalnych okoliczności. Czy ludzie są nastawieni pozytywnie, gdzie nocować i co jeść. Jak z komunikacją - i jak się porozumieć.
To bariery blokujące naszą gotowość do podjęcia wyzwania związanego z wycieczką. Owszem, możemy skorzystać z doświadczeń organizacyjnych ludzi, którzy znają tamtejsze warunki, ale za to trzeba zapłacić i to zwykle sporo. Do tego wycieczka musi mieć pilota, przewodników i td., zwłaszcza, gdy wiąże się z objazdem ciekawych miejsc; stacjonarne są łatwiejsze w organizacji.
Cóż. W moim przypadku dochodził jeszcze czynnik wieku (mam 76), co wiąże się z możliwością przeforsowania organizmu nawet jeśli nie występuje czynnik chorobowy. Bo przecież to zmiana rytmu dnia, ale też różnice temperatury no i samo przemieszczanie się, gdzie dochodzi czynnik zmiany wysokości npm. zwiedzanych (górskich) regionów.
Samo zwiedzanie - traktuję pobieżnie. W tym sensie, że na miejscu oglądam zaplanowane obiekty, ale nie wgłębiam się tam w narracje szczegółowe przewodników. Raz, że nie zapamiętam, a dwa, że zwykle więcej można dowiedzieć się juz po powrocie do domu jeśli szuka się szczegółowych opisów i porównuje z tym, co się widziało.Zdjęcia - robię dużo, ale bardziej nastawiony jestem na ciekawostki, które dokumentują jakieś lokalne sprawy. W domu porządkuję do jakiejś spójnej narracji.
W moim przypadku znaczącym impulsem do podjęcia wycieczki jest przekonanie, że mityczny raj opisywany w Biblii był usytuowany w Kotlinie Fergańskiej. Stąd chęć organoleptycznego sprawdzenia warunków życia jakie tam panują by porównać to z tym, co Żydzi mogli uznawać za rajskie.
Inna sprawa, że większość biblijnych narracji związanych z początkiem świata związana jest nie z Palestyną, czy nawet Mezopotamią, ale właśnie z tamtym regionem. To z racji obecności żydowskiej na Jedwabnym Szlaku - w czasach powstawania ksiąg biblijnych - najlepiej rozwinięta część świata. Można twierdzić nawet, że kolebka ludzkości - bo Chiwa ponoć została założona przez syna Noego, a gdzieś nad Amu - Darią jest Grobowiec Adama (obecnie nie mogę znaleźć w necie nic na ten temat, gdy kilkanaście lat temu były informacje; może zostały celowo wymazane, bo były sprzeczne z oficjalną narracją i mogły powodować względem niej wątpliwości u gojów?
W Mary w Turkmenistanie są wykopaliska zasypanych, zaawansowanych technicznie budowli sprzed blisko 20 000 lat.
No i jeszcze sprawy ogrodnicze.To już raczej jako ciekawostka - co tam jest uprawiane, a zwłaszcza jakie mają kwiaty itd. Wbrew pozorom, to znaczący czynnik wskazujący na jakość życia tamtego społeczeństwa.
Pierwszym impulsem było zapisać się na jakąś wycieczkę zorganizowaną, ale taką by obejmowała Kotlinę Fergańską. Takich nie zauważyłem, a inne objazdowe dotyczyły trasy Taszkent - Chiwa - Buchara - Samarkanda - Taszkent. To najkrótszy wariant, zwykle tygodniowy z ceną około 8000 PLN.
Wariant z dodatkowo Chodżentam (Tadżykistan), to circa 2000 PLN więcej, a ze zwiedzaniem Kirgizji to już circa 15 000 PLN (Kirgizja osobno, bo był konflikt graniczny z Uzbekistanem i transfer tylko przez Kazachstan).
Do wskazanych wydatków organizatorzy zalecali zabrać jeszcze kilkaset $ na drobne wydatki.
Przeliczyłem, pomyślałem i zasknerzyłem. Fakt, że największym zagrożeniem była rodzina, która piętrzyła przede mną wszelkiego rodzaju trudności, zagrożenia, a już "dobre rady" doprowadzały mnie do szału. Rozstawaliśmy sie prawie jak do "ostatniego pożegnania".
Zaliczyłem trasę Taszkent - Chiwa - Buchara - Samarkanda - dolina 7 jezior w Tadżykistanie + Chodżent - dalej Kokand - Fergana + Margilian (Kotlina Fergańska) - Taszkent.
Wariant uzupełniony o obejrzenie ruin 4 twierdz Chorezmu + Waraksza (twierdza koło Buchary zbudowana przez Aleksandra Macedońskiego, a opuszczona w XII wieku) i Shahrisabz (miejsce urodzenia Timura Lenka). Czyli - w miarę bogato. Wszytkie koszty zmieściłem w 6000 PL, gdzie 3300 poszło na samoloty, a w tym około 200 $ (800 PLN) poszło na prezenty.
Tyle spraw ogólnych. W następnej notce opiszę szczegóły organizacyjne - także to, co koniecznie trzeba samemu przygotować przed wyjazdem. Niektóre kwestie i to wydawać by sieę mogło, że to "pierdoły", stanowiły problemy w przypadku samotnej wycieczki.
I ostatnia kwestia.
Zamieściłem kilka zdjęć z Chiwy - to moje ćwiczenia z wstawianiem obrazków. A tutaj - "twierdze Chorezmu" + Waraksza.
Na końcu jest fotka gdzie włączyłem jakiś filtr, który to przeniebieszczył. Nie sprawdziłem - nie miałem tam nawet jak. Czy jest jakaś opcja, program, by przywrócić stan normalny? Próby z regulacją oświetlenia, nasycania kolorów itp. dają kiepski rezultat.
Zdjęcia robione Canon 400 (lustrzanka cyfrowa).
członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości