Konsulaty i "wojna ukraińska"

W dysputach o sytuacji na Ukrainie nie podnoszona jest sprawa działalności polskich konsulatów.

Od blisko roku nie wyłoniono firmy (struktury), która będzie wydawała wizy dla Ukraińców  zamierzających udać się do Polski. Chyba oczywiste, że głównie dotyczy to zainteresowanych podjęciem w Polsce pracy.

Ostatnio konsulaty przestały pracować - kontakt (wnioski o wizę) można składać elektronicznie, ale i to z przerwami.

Jak ma się ta sytuacja do wojennej narracji?

Można sądzić, że jednym z powodów było wstrzymanie emigracji, aby można było Ukraińców wcielić do wojska.

Być może chodzi też o to, aby kontrolować napływ emigrantów. I tu powstaje pytanie o rolę USArmy na południu Polski. Należy się bowiem liczyć, że przy rozpadzie Ukrainy wystąpi silne dążenie  do emigracji Ukraińców pochodzenia żydowskiego. W samym Charkowie tę populację ocenia się na 20 000 zatrudnionych w izraelskich firmach. Z rodzinami będzie tego więcej.

Przy kryzysie - wystąpi konieczność szybkiej ewakuacji tych "zasobów ludzkich". Ale nawet bez wojny, po zmianie relacji, takie dążenia wystąpią. I tu jest problem. Ci ludzie będą chcieli szybko wyjechać - czyli bez wiz i  innych procedur. Jak zostaną przyjęci na granicy?

Obecność USArmy i ambasada we Lwowie - to miejsce wydawania certyfikatu na przekroczenie granicy - bez ingerencji polskich pograniczników. Polskie władze zostały tylko zobowiązane do zorganizowania miejsc, gdzie ci uchodźcy znajdą schronienie.

Czy moje spostrzeżenia są słuszne? Warto obserwować sytuację pod tym kątem.