Różni się trafiają na salonie oryginałowie. Jedni upierają się przy tym, że ekolodzy są pierwiastkiem o tyle antynarodowym, że walcząc o ochronę środowiska opóźniają nieuchronne przeniesienie się ludzkości (a przede wszystkim polskości:)) w kosmos (tak tak, nie wymysliłem tego, w połączeniu z aktywnym uczestnictwem autora myśli w działalności Rodziny Radia Maryja tworzyło to zabójczo zabawną mieszankę:))
Inni znów usiłują przekonać mnie co do wyższości białoruskiej dyktatury nad polską demokracją (zgroza) lub swego czasu do wyższosci odpowiedzialności Jaruzelskiego nad solidarnościową ekstremą na początku lat osiemdziesiątych.
Są różni ale łączy ich bardzo często pewna postawa. Postawa mająca całkiem szlachetną genezę w literackim i duchowym romantyzmie udręczonego wieloletnią niewolą Narodu. Postawa określająca role Polski w świecie jako Chrystusa Narodów, mesjanizm, który karze nam cierpieć bez końca za milijony.
Brzmi szlachetnie. Jednak Polska dzięki Bogu od lat dwudziestu cierpiąca jest coraz mniej. Coraz mniej przypomina pokutnika a coraz bardziej sytego mieszczanina (którego to okreslenia nie używam bynajmniej w nzaczeniu pejoratywnym) Oczywiścia owa przemiana ma swoje wady. Poziom świadomosci politycznej spada, nastepuje sekularyzacja życia publicznego oraz atomizacja różnych więzi społecznych (mam nadzieję że nie na trwałe). Trudno jednak uznać tą sytuację za gorszą od sytuacji w której Polski nie ma na mapie, pozostaje od kogoś zależna lub z kimś w stanie wojny.
Ta Nowa Polska nie jest idealna ale jest najlepszą jaką mamy chyba od Batorego. I nad taka powinnismy pracować. Ja rozumiem, że trudno rozstać się z postawą Konrada szczególnie w sytuacji w której wszelakiej maści moskale siedzą na tyłkach i nie pluja nam w kaszę (poza Wiadomymi Siłami rzecz jasna:)). Dwieście lat mesjanizmu będzie w nas tkwiło jescze długo i jeżeli zabraknie wrógów zewnętrznych ulepimy ich sobie ze słomy i gliny na własnych podwórkach. Rozumiem.
Pozwólcie jednak, ze świadom niedoskonałości mojej Ojczyzny bardziej się będę cieszył z jej postepu niż bolał nad jej błędami. A Wy Drodzy Przyjaciele, których miałem okazję poznać jako wartościowych ludzi, jeżeli jesteście nieuleczelnie mesjanizmem ukąszeni przywdziejcie czarne kiry, dostańcie zbiorowej depresji i śpiewajcie "Czemu Ty dręczysz mnie córko grabarza" skoro czujecie taką potrzebę. Ja sobie w tym czasie zanucę bardziej optymistyczną melodyjkę:)
p.s. a w nazwiazaniu do nowej swieckiej tradycji prapremiera nowego rysunku (to ten wyzej:))


Inne tematy w dziale Polityka