tekst ukazał się na Blogpublika.com 05.06.2014
Na początek, dla jasności, mam wiele szacunku dla elektoratu Janusza Korwina-Mikke, cieszy mnie zamiłowanie tych młodych i młodych duchem ludzi do wolności i wolnego rynku. Cieszy, ponieważ sam jestem ich miłośnikiem, może nie tak radykalnym, z wiekiem zrozumiałem, że nie są wartościami absolutnymi, ale jednak. Ci młodzi ludzie odważyli się postawić systemowi, który usilnie pracuje nad wyrobieniem w nich prawidłowych, z punktu widzenia systemu, odruchów, za które mieliby być nagrodzeni poczuciem przynależności do „lepszej”, postępowej części społeczeństwa. Ci młodzi ludzie mają odwagę iść własną ścieżką, tą samą którą ja w ich wieku niestety nie zawsze szedłem. Szacun.
Jednak, nazwijcie to intuicją, lub marudzeniem wchodzącego w smugę cienia piernika, odnośnie samego Janusza Korwin-Mikkego, nie mam jakichś specjalnych złudzeń. Nie wiem czy jego nagły powrót na scenę polityczną jest uzgodniony z „wyższymi czynnikami”, czy ma służyć odebraniu części elektoratu Jarosławowi Kaczyńskiemu, na pewno ma prawo walczyć o swój kawałek politycznego tortu. Coraz więcej symptomów jednak, moim zdaniem, niezależnie od tego czy jest to celowy plan, czy też sytuacja zdeterminowana jakimiś czynnikami obiektywnymi, świadczy o tym, że jego przypadek w jakimś sensie przypomina przypadek Janusza Palikota.
Obaj są „mistrzami” happeningów. Korwin-Mikke już przed relatywnym sukcesem w eurowyborach raczył był ogłosić, że w budynku europarlamentu zrobi burdel. Czy zrobi? Być może będzie się starał narobić burdelu w sensie merytorycznym, ale chyba nie o tym mówił. A to o czym mówił oczywiście nie leży w zakresie jego możliwości. Czemu ma więc służyć? Na pewno nie budowaniu wiarygodności politycznej. Podobnie sprawa ma się, z dufnymi zapowiedziami przebudowy polskiej gospodarki, po ewentualnym wejściu w koalicję rządową po wyborach parlamentarnych. Kongres Nowej Prawicy, z całym szacunkiem, nie wygra tych wyborów, w najlepszym razie (wybory do Parlamentu Europejskiego odbywają się z pewną nadreprezentacją wyborców miejskich, a wieś raczej na Korwina nie głosuje) powtórzy wynik z eurowyborów. może to wystarczy, żeby KNP się komuś przydał do koalicji, ale na pewno nie będzie w niej silnym partnerem. Z pewnością jednak będzie poważnym wizerunkowym kłopotem.
Jak więc będzie wyglądała polityczna przyszłość Janusza Korwina-Mikkego i jego politycznego środowiska? Tak jak wyglądała przeszłość Ruchu Palikota. Przez jakiś czas będzie wyglądał z każdej dziury, ponieważ będzie dyżurnym dostarczycielem tematów zastępczych. Niezależnie od tego czy będzie to robił świadomie, czy będzie się to odbywało na zasadzie medialnej manipulacji, przez miesiące a może i lata będziemy na jedynkach „wiodących portali” czytali o gwałtach, Hitlerze, burdelach i innych „michałkach”. Potem nastąpi zmęczenie materiału, skończą mu się pomysły na kolejne bon moty i happeningi, media uznają, że przestał być zabawny, a ich odbiorcy zaczną informacje opatrzone jego nazwiskiem omijać szerokim łukiem. A potem znajdą sobie nowego stand-uppera.
Jedno co mnie naprawdę w tym wszystkim martwi to pewne „zrozumienie” dla rosyjskich racji ze strony wszystkich tego typu odpowiedników rosyjskiego Żyrinowskiego. Jak nie Rozenek z Klubu Wałdajskiego to Korwin-Mikke z przeświadczeniem o „naturalności” zajęcia Krymu przez Rosję. Zabawny zbieg okoliczności.
Inne tematy w dziale Polityka