Czas jakiś temu, kiedy robiłem wywiad z gen. Romanem Polką, ten wyraził pogląd, że jeśli w naszej części kontynentu dojdzie do jakiejś wojny to przecież nie będzie to wojna z wykorzystaniem tradycyjnych zagonów pancernych. Bardzo szanuję generała, to prawdziwy, budzący respekt, żołnierz. W tej kwestii jednak się z nim nie zgodziłem. I dzisiaj, jeśli Rosja zajmie część, lub całą Ukrainę, to nie wiem czy odbędzie się przy pomocy zagonów pancernych, nie znam się na tym, ale odbędzie się to zapewne w jak najbardziej „tradycyjny” sposób. Taka jest rosyjska armia. Jej żelastwo nie jest może pierwszego sortu, ale jest go dużo.
Polska armia tuż przed uzawodowieniem liczyła około 140 tysięcy. Dziś polska armia to niecałe 100 tysięcy plus NSR, które jest w budowie na tyle długo, że niedługo trzeba je będzie zastąpić czym innym. Czy to duża różnica? To zależy od punktu widzenia. Jednak biorąc pod uwagę, to, że wojsko z poboru przysposabiało spory odsetek mężczyzn do noszenia karabinu, różnica jest kolosalna. Jeśli dziś polska armia miałaby kogo powołać w przypadku powszechnej mobilizacji to tylko dlatego, że żołnierzy wyszkoliła armia z poboru. Postulat armii zawodowej pojawiał się w programach wielu partii, jednak zabrała się za to Platforma Obywatelska. Pytanie JAK się zabrała. Dopiero ostatnio przypomniano o roli polskich sił zbrojnych w obronie polskich granic. Przez większość kadencji partii Tuska obowiązywała doktryna ekspedycyjna, która doprowadziła de facto do rozwarstwienia sił zbrojnych na nieźle wyposażone ale ograniczone liczebnie siły „na pokaz” do Afganistanu i Iraku i niedoinwestowaną i rdzewiejącą resztę. Nigdy też nie powstały żadne siły obrony terytorialnej. Uzawodowienie armii miało prowadzić do jej unowocześnienia. Czy doprowadziło? Owszem, głównie w planach na przyszłe dziesięciolecia.
Przy okazji uzawodowienia armii Donald Tusk zdradzał się z następującymi motywacjami: „armia z poboru, a więc z przymusu, jest dolegliwa dla poborowych„, Bogdan Klich uznawał uzawodowienie armii za jednen z największych sukcesów rządu Tuska a Tomasz Siemoniak, nowy minister obrony mówił: „Polska nie musi dziś toczyć bitew, a żołnierze niosą dziś pomoc ofiarom konfliktów (…) Współczesne Wojsko Polskie to zupełnie inne wojsko niż to, którego żołnierze tak dzielnie walczyli na przedpolach Warszawy. Szczęśliwie nie musimy już staczać bitew, jak nasi przodkowie. Żyjemy w bezpiecznych granicach i mamy unormowane stosunki sąsiedzkie„. Co dzisiaj panowie Tusk, Klich i Siemoniak mają w tej sprawie do powiedzenia?
notka opublikowana na Blogpublika.com 3 marca 2014
A po prawej znajdziecie banerek z koszulkami. To link do sklepu, w którym można kupić koszulki z moimi rysunkami:)
Inne tematy w dziale Polityka