Jestem a raczej byłem szachistą. A zatem dla mnie zawsze liczyła się głównie strategia, a taktyka była albo podporządkowana strategii albo wynikała z nieoczekiwanych błędów przeciwnika. Należało przy tym być elastycznym a więc nie posiadać tylko planu A ale przynajmniej też plan B albo też nie przywiązywać się do jednej strategii w zmieniającej się na planszy dynamicznej rzeczywistości.
Czemu o tym nadmieniłem a co niektórym którzy mnie czytają przypomniałem? Ponieważ nie rozumiem rozdzierania szat przez niektóre osoby życia publicznego nad nie zastosowaniem veta lub stratą suwerenności. To znaczy inaczej. Nie rozumiem jeśli chodziłoby o sprawy Polski. Ponieważ jeśli chodziłoby stricte o Polskę to albo te osoby posługują się tylko i wyłącznie taktyką a strategia dla nich jest sprawą obcą, albo nic nie rozumieją albo po prostu chodzi im o partykularne interesy gdzie Polska ma tu drugorzędne znaczenie.
W czym dokładnie siedzi clue sprawy. Jedną z podstaw myślenia strategicznego w polityce jest socjologia. Może się to komuś podobać czy nie ale to w ostateczności nie partie decydują o głównych kierunkach kraju (ponieważ 4 lata to za mało) a społeczeństwo wybierając co cztery lata parlament a co za tym idzie i rząd. Polacy są w pewnej mierze specyficznym narodem ukształtowanym w nieco odmienny sposób od zachodnich społeczeństw przez różne doświadczenia historyczne. Na pewno co zresztą widać mimo nachalnej propagandy, Polaków nie rozumie opozycja. Uogólniam tu oczywiście do większości statystycznej naszego społeczeństwa. Jeżeli już opozycja korzysta z socjologów to wydaje mi się że z tych skręconych na modłę społeczeństw zachodnich. Ponieważ jak w którejś z notek wspomniałem socjologia poprawnie działa lokalnie. Nie jest to nauka uniwersalna w dużej części, a jej poprawność jest możliwa tylko dla danych kręgów kulturowych. Oczywiście część społeczeństwa przesiąkła kulturą płynącą z zachodu ale nie jest to jego dominująca część i faktycznie działa tylko w tych miejscach gdzie ta społeczność dominuje jak na przykład w Warszawie. Ale Warszawa to nie cała Polska.
I teraz - czemu wspomniałem o socjologii i jej poczesnym miejscu w długofalowych strategiach? Tu wchodzi to co ma duży wpływ na postrzeganie przez społeczeństwo działań rządu. Kiedyś w notce o estetyce wspomniałem jaki przemożny wpływ ma estetyka działań na ich odbiór społeczny. I teraz wracając do tego słynnego VETA. Jeżeli negocjacje budżetowe zakończyłyby się fiaskiem czyli nastąpiłoby veto ze strony Polski i Węgier ostatecznie w odbiorze społecznym to Polska i Węgry a raczej ich władze zrezygnowałyby dobrowolnie z funduszy. Taki byłby odbiór społeczny większości Polaków (nie wszystkich) i w ostateczności nie dość że mielibyśmy wrogów wokół to w następnych wyborach z bardzo dużym prawdopodobieństwem wygrałaby opozycja. Przy zawartym natomiast kompromisie to piłka jest po stronie UE i ewentualne wrogie co do ustaleń z kompromisu działania instytucji europejskich zrzucałyby winę z polskiego rządu i powodowałyby powolną zmianę nastawienia Polaków do UE. Wystarczyłoby wtedy taktycznie odpowiednio ubrać i nagłośnić takie działania unijnych instytucji. To nie Polska by dobrowolnie rezygnowała ze środków tylko UE by nam blokowała te środki poza traktatowo. A to już jest spora różnica w odbiorze społecznym.
Czy Polska straciłaby suwerenność? Nie. Czy jest różnica między dobrowolną rezygnacją ze środków pod wpływem nacisków a rezygnacją ze środków pod wpływem poza traktatowych działań w okresie późniejszym w obronie własnej suwerenności? Jeśli chodzi o fundusze nie ma żadnej , natomiast jeśli chodzi o odbiór społeczny sprawa ma się zgoła inaczej.
A więc suwerenności można z większym powodzeniem bronić później - ponieważ później wina będzie leżała stricte po stronie UE (jeśli nie dotrzyma ustaleń konkluzji) a na chwilę obecną wina byłaby rozmyta.
Inne tematy w dziale Polityka