Może zacznijmy od szybkiego opisu. Oczywiście każdy może dane słowa definiować w inny sposób, ale to tylko gra słów - takie skrótowce które mają służyć tylko i wyłącznie przekazywaniu większej treści jednym określeniem by się ciągle nie powtarzać.
Pod definicję wezmę kilka takich jak to brzydko nazwałem skrótowców, czyli naturę , humanizm, procesy naturalne, biosystem naturalny, rzeczywistość.
Natura to wszelkie byty tak ożywione jak i nieożywione w których przyszło żyć człowiekowi jako też tworowi natury, jest to też część pierwotnych podstawowych zachowań ludzkich nie związanych z człowieczeństwem a raczej z jego zwierzęcą naturą; to bowiem nie tylko instynkt macierzyński czy instynkt przetrwania zwany samozachowawczym, ale też co dowiodły badania przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa jak i przyjemności (co biologicznie też da się dowieść).
Humanizm jest niczym innym jak dążeniem człowieka bądź też społeczeństw czy szerzej ludzkości do ucieczki od brutalnych i surowych praw natury w świat tworzony przez jej naginanie pod własne potrzeby; niby wypływa z natury człowieka ale nagina naturę pod własne pojmowanie jak świat ma wyglądać.
Procesy naturalne to nic innego jak Heraklitowskie "panta rhei", czyli przepływy które powodują że świat żyje; gdyby nie ruch na przykład ludzi nie dochodziło by do interakcji kobiet z mężczyznami i czasami do procesów gwarantujących podtrzymanie gatunku, tyczy się to wszystkiego, wszystkich przepływów jakie znamy włącznie z upływem czasu który to ma bardzo ważne miejsce wśród procesów.
Biosystem naturalny jest to podstawowa pierwotna rzeczywistość jaka była u zarania dziejów ludzkości, czyli jest to czysta natura wraz z procesami naturalnymi jakie się w niej odbywają.
Rzeczywistość jest niczym innym jak zmodyfikowanym przez humanizm biosystemem naturalnym; tu ważną rolę odgrywa czas i miejsce ponieważ humanizm rozwija się i działa lokalnie a te lokalne idee humanistyczne zmieniają się w czasie.
To tyle szybkich definicji. Na początek przywołałbym by się nie wdawać w zbyt może mętne dla niektórych a dla niektórych zbyt mocno rozbudowane rozważania Eksperyment Calhouna. I nie chodzi mi tu o porównanie myszy do ludzi. Nawet biosystem naturalny dla populacji myszy biorących udział w eksperymencie został stworzony sztucznie. Człowiek dzięki swoim cechom jest w stanie stworzyć sam bez ingerencji z zewnątrz coś sztucznego nie mającego związku z naturą. Modyfikuje naturalny biosystem według swoich humanistycznych koncepcji tworząc nową rzeczywistość. Problem z tą nienaturalną rzeczywistością tworzoną przez człowieka jest taki, że może ona być co najwyżej kompromisem między naturą a humanizmem z zaznaczeniem, że natura stawia granice tego kompromisu. Nie da się bowiem stworzyć odrealnionego świata humanistycznych idei w oderwaniu od natury. Za to całkiem realnym bytem jest sama natura, która potrafi istnieć beż humanizmu.
Takim kompromisem jest demokracja. Natura będzie dążyła do autokracji a więc najsilniejsza (biologicznie czy też jak u ludzi także intelektualnie) jednostka będzie próbowała zdobyć dominującą rolę w stadzie (społeczności). Takie przykłady są znane. Humanizm będzie dążył do czegoś przeciwnego czyli do czegoś co nie ma prawa zaistnieć w jakiejkolwiek rzeczywistości czyli do uwzględniania praw każdej pojedynczej osoby w społeczności co prowadzi wprost do anarchizacji i rozbicia tej społeczności zanim taki system powstanie w formie idealnej.
Weźmy komunizm, czyli zapewnienie równości w danej społeczności. Natura nie zna takiego pojęcia jak równość. Można oczywiście humanistycznie wygładzać różnice ale nigdy nie da się stworzyć zakładanej przez komunizm równości chociażby z powodu omówionego wcześniej Panta rhei. Ktoś musi redystrybuować środki. Czyli tworzą się automatycznie elity i reszta.
Liberalizm gospodarczy też podlega rozrywaniu tak przez naturę która powoduje pogłębianie się zapaści między najbogatszymi a resztą a reakcją humanistyczną na ten proces.
Nawet prawo, czyli typowo humanistyczny twór nie radzi sobie z naturą, ponieważ nie likwidowało, nie likwiduje i nie będzie likwidowało przestępczości.
I teraz wracając do tytułu notki. Człowiek od zarania wprowadzał idee humanistyczne by zapewnić sobie przede wszystkim bezpieczeństwo w tym surowym i brutalnym świecie ale też i przyjemności nierozerwalnie związane z bezpieczeństwem. Tworzył więc nową bardziej bezpieczną rzeczywistość. Tworząc z wieku na wiek zręby cywilizacji nakładał na ludzi ograniczenia które miały ludzkość oderwać od świata nieustannej rywalizacji między stadami o zasoby ale też o unormowanie życia w ramach danej cywilizacji. W momencie zapewnienia sobie bezpieczeństwa dominującą chęcią stała się przyjemność już nie skrępowana strachem. W takiej nowej rzeczywistości stworzonej przez człowieka zaczyna on myśleć o powrocie do natury czyli o zdjęciu z siebie krępujących go więzów cywilizacyjnych. Problem polega na tym, że zdejmując te więzy w nowej bezpiecznej rzeczywistości doprowadza się do zguby a nie rozwoju. I w tym sensie przypomina to bardzo Eksperyment Calhouna.
Co ma do tego orzeczenie TK? Z czysto prawnego punktu niewiele. Ale niewiele nie znaczy nic. Normy cywilizacyjne czyli narzucone ograniczenia na ludzi wśród części społeczności zaczynają być kwestionowane - występuje dążenie do coraz bardziej nieskrępowanej wolności jednostki czyli powrót do natury. Problem polega na tym że rzeczywistość już jest inna - bezpieczna. I tu następuje spór cywilizacyjny między zastaną cywilizacją a czymś nowym co uważa się za progresywne a tak po prawdzie próbuje wrócić do korzeni tylko w części związanej z szczęściem jednostki a więc jest degresywne. Prawo czyli norma która wzięła swój początek z dokonań cywilizacyjnych wyartykułowane w Konstytucji mówi tylko tyle i aż tyle że życie ludzkie podlega ochronie prawnej. Prawo nie zajmuje się więc sporami cywilizacyjnymi i w przypadkach spornych bądź niejasnych zawsze działa na korzyść poszkodowanego. Jeśli nie ma więc zdefiniowanej jasności kiedy zaczyna się życie ludzkie (w chwili poczęcia, po 3 dniach , po 3 tygodniach , po 12 tygodniach czy w chwili narodzin), a być nie może - ponieważ życie ludzkie to wartość ze wszech miar bardziej filozoficzna niż medyczna - prawo zawsze w domyśle powinno bronić albo życie od chwili poczęcia albo po 3 dniach (kiedy to dopiero następuje wymieszanie materiału genetycznego), co też może być kwestionowane bo organizmy są różne i połączenie to może nastąpić nieco wcześniej oraz nieco później.
Więc prawo tu wypowiada się jasno. Zapisy Konstytucji to w normalnych cywilizowanych społecznościach nie traktuje się z przymrużeniem oka jak do tego nas przyzwyczaiły wszystkie elity III RP. A to właśnie wartości zapisane w Konstytucji stoją na straży dokonań cywilizacyjnych. U nas przywykło się odkurzać Konstytucję w celu przywalenia w głowę oponentowi politycznemu a nie w celu obrony podstawowych wartości. Ale co tam my. Europa kontynentalna nie jest w tym zakresie lepsza. Tam gdzie widzi interes przywalenia komuś wartościami podstawowymi to przywali a tam gdzie widzi interes gospodarczy chowa głęboko te wartości podstawowe by przypadkiem nikt sobie o nich nie przypomniał.
Więc Konstytucja tu wyraża się jasno i stoi na straży wartości cywilizacyjnych. Problem więc jest w Ustawie a więc tak zwanym kompromisie aborcyjnym. I tu wchodzi w grę nie prawo podstawowe bo prawa są ślepe , ale moralność. Niemoralnym bowiem są wymogi stawiane przez suche prawo kobietom. To można załatwić Ustawą, która zepchnie odpowiedzialność z polityków którzy nie powinni się takimi sprawami zajmować na konsylia lekarzy oraz dające tym konsyliom poczucie bezpieczeństwa decyzje sądów za każdym razem w tych szczególnych tragicznych wypadkach klepiących wyrokiem decyzje medyczną o odebraniu życia dziecku.
To wydaje się jedyne rozwiązanie zgodne w normami cywilizacyjnymi na których wyrośliśmy. Inaczej będziemy się cofali w erę kamienia łupanego a z postępem nic to nie będzie miało wspólnego.
Inne tematy w dziale Polityka