Na całym świecie politycy się spierają, kłócą, obrażają, a nawet czasem dają sobie po buziach. Jednak unikają obrażania wyborców, bo jest to przejaw samobójczej głupoty. W Polsce są politycy, którzy tego nie rozumieją
- To śmieci, spam – tak poseł PO Jacek Żalek z PO ocenił akcję masowego wysyłania maili do posłów, którzy głosowali przeciw projektowi ustawy o związkach partnerskich. Ultrakonserwatywny poseł nie rozumie, że tego typu akcje są jednym z podstawowych i rozpowszechnionych sposobów wyrażania przez obywateli niezadowolenia z pracy polityków. To nie śmieci, panie pośle Żalek, to przejaw demokratycznego udziału obywateli w debacie publicznej.
W dodatku poseł Żalek żongluje argumentami z sufitu wziętymi. Krytykując projekty ustaw o związkach partnerskich podkreślał, że Polacy są przeciwni adoptowaniu dzieci przez dwóch mężczyzn, choć żaden z projektów tego nie zakładał. Taka żonglerka też świadczy o braku szacunku dla wyborców. A przynajmniej dla ich inteligencji.
- Homoseksualiści są nieużyteczni, nie wykonują funkcji prokreacyjnej – stwierdziła posłanka Krystyna Pawłowicz z PiS. Wtłaczanie całej grupy społecznej w pojęcie "nieużyteczności" z powodu braku prokreacji jest tak uwłaczające, jak i skrajnie niemądre. Istnieją bowiem grupy społeczne które – mówiąc po polsku – dzieci nie płodzą, a są niewątpliwe bliskie posłance. Zgaduj, zgadula, które? Są też bezpłodne pary małżeńskie. Też nieużyteczne?
- Homoseksualizm nie powinien być uznawany za zwyczajną skłonność do grzechu, gdyż przewyższa je wszystkie w nikczemności – to z kolei Artur Górski, poseł PiS. I tu rodzi się (prokreacyjnie) pytanie, czy jest to już "jedynie" przejaw pogardy, czy też zachęta do prześladowania gejów i lesbijek?
Nie ma sensu mnożyć przykładów obrażania grupy obywateli z okazji debaty nad związkami partnerskimi. I nie ma sensu dowodzić, że instytucją związków partnerskich jest żywotnie zainteresowanych wiele par heteroseksualnych. Dla równowagi warto jedynie dodać, że przykłady obrażania można znaleźć i po drugiej stronie barykady.
Poseł Robert Biedroń z Ruchu Palikota, polemizując z pewną katolicką działaczką, stwierdził, że jej słowa "oddają w pełni faszystowsko-nacjonalistyczno-katolicki charakter nagonki na środowisko homoseksualistów". Otóż łączenie faszyzmu z katolicyzmem jest jest, panie pośle Biedroń, obraźliwe dla katolików. Tak dla tych, którzy wsłuchują się w słowa ks. Tadeusza Rydzyka, jak i tych, którzy rozczytują się w książkach ks.prof. Józefa Tischnera. I tych, którzy zginęli z rąk faszystów. Na przykład za ratowanie życia Żydom.
Obrażajcie się, panie i panowie, między sobą, jeśli to lubicie. Ale wyborców szanujcie. Bo to oni wam płacą.
Poglądy idące w poprzek politycznych podziałów, unikanie zamykania się w bańkach dezinformacyjnych, chętniej konkretne sprawy niż partyjne spekulacje.
Dziennikarz, publicysta, bloger, z wykształcenia historyk.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka