Bogusław Mazur Bogusław Mazur
57
BLOG

Kasa za kasę

Bogusław Mazur Bogusław Mazur Polityka Obserwuj notkę 4

Dawniej człowiek się przykrywał bo mu było zimno, dziś panuje moda na przykrywanie innych, kiedy zaczyna być gorąco. Mistrzem w przykrywaniu jest oczywiście Donald Tusk. Prawyborami skutecznie zasłonił wszystkich pozaplatformerskich polityków, marzących, aby podczas wizyty u fryzjera strzyżono im głowę państwa. Ale pisanie o przykrywczych umiejętnościach premiera to łatwizna, wszyscy nad nimi z zachwytem cmokają. A przecież równie interesujące są w tej dziedzinie talenty polityków niedocenianego PSL.

Pojęcie „chłopski spryt” ma w sobie coś pejoratywnego, kojarzącego się z pazernością. Jednak spryt, z jakim PSL odciąga uwagę od reformy KRUS, zasługuje na uznanie – oczywiście z punktu widzenia zdolności socjotechnicznych. Kiedy Tusk ogłosił plan konsolidacji finansów publicznych, którego elementem była reforma KRUS, to Waldemar Pawlak zauważył, że Tusk przedstawił plan nie rządu, tylko własny. I jest to prawda, która oznacza, że dzieło premiera ma moc piwa bezalkoholowego. Teraz Pawlak zapowiada, że jeśli Tusk tak się pali do reformy KRUS, to on w zamian, fiku miku, przedstawi projekt reformy ZUS, podobno wzorowany na modelach kanadyjskim i szwedzkim. Czyli jak Tusk Pawlakowi...
 
Jednak przykrywanie sprawy KRUS pokrewną sprawą ZUS tylko trochę chłodzi zapał polityków Platformy do otwierania rolniczej kasy. W dodatku uwaga opinii publicznej bez przerwy się kręci wokół całego systemu ubezpieczeń. Znacznie skuteczniej, chcąc nie chcąc, przykryła problem reformy KRUS pani Jolanta Fedak, szefowa resortu pracy i polityki społecznej. O pani minister było głośno trzy razy. Za pierwszym razem, gdy po odrzuceniu przez Sejm prezydenckiego weta w sprawie wcześniejszych emerytur, z zasłużoną radością żwawo podskakiwała i klaskała w rządowych ławach. Za drugim razem, gdy poprosiła swego partyjnego kolegę, ministra Marka Sawickiego, aby łaskawie się od niej oddalił, a prośbę tę wyraziła zwrotem, którego nie używali hrabiowie w Wersalu.
 
Teraz o Jolancie Fedak znowu zrobiło się głośno, choć już mniej anegdotycznie. Otóż kiedy Tusk z Michałem Bonim i Janem Vincentem-Rostowskim zapowiedzieli, że wyciągną swe liberalne ręce do rolniczej kasy, Fedak ogłosiła, że kasy jest od groma, ale nie w KRUS tylko w Otwartych Funduszach Emerytalnych. Jej propozycje sprowadzały się do postulatu, aby dużą część pieniążków ze składek emerytalnych przekierować z OFE do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Do tego dołożyła pomysł, żeby ubezpieczani, którzy są członkami OFE, mogli sobie wypłacić całość lub nadwyżkę pieniędzy zgromadzonych w funduszach.
 
To się hałasu narobiło! Wszyscy eksperci i politycy od razu zapomnieli o KRUS. Co? KRUS? Jaki KRUS?! Trzeba OFE ratować, wolnorynkową część systemu emerytalnego przed upadkiem bronić, rynek kapitałowy chronić! Zamiary Fedak skrytykowali Boni i Aleksander Grad. Także ekonomiści na wyprzódki zaczęli punktować słabe strony fedakowych propozycji. Wskazywali, że przyszłe emerytury będą niższe bo zostanie utracona długoterminowa premia za ryzyko na rynku finansowym. Że będzie to forma pożyczki dla państwa która obciąży przyszłe pokolenia. Że jak sobie ludziska wypłacą pieniądze z kont OFE a pożyją nieprzyzwoicie długo, to na starość mogą w biedę popaść. Że OFE będą dużo mniej inwestować w akcje polskich firm i w prywatyzację. Minister Grad nawet w pocie czoła wyliczył, że gdyby zaproponowane przez Fedak rozwiązania obowiązywały w zeszłym roku, to na giełdę napłynęłoby z OFE 2,6 mld zł zamiast 6,3 miliardów. Że to, że owo…
 
Zadziwiająca łatwość, z jaką eksperci znaleźli słabe strony w propozycjach Fedak wskazuje, że zgłosiła je ona w dużym pośpiechu. Ale nie szkodzi, nie szkodzi, proszę państwa. Ważne, że z równie zadziwiającą łatwością Fedak przykryła platformerskie zapędy względem KRUS.
 
Teraz pytanie bez odpowiedzi – czy szefowa resortu celowo przykryła reformę KRUS, czy też przykryła niechcący, na serio proponując osłabienie kapitałowej części systemu emerytalnego? Aby spokojnie spać, lepiej wierzyć, że wykonała jedynie socjotechniczny manewr. Pieniądze, które inwestuje OFE, wkalkulowują w swoje biznesplany dziesiątki firm i tysiące inwestorów. Wedle tych pieniędzy planuje swe życie miliony Polaków. Na nich opierają się kalkulacje dziurawego budżetu państwa. Więc trudno uwierzyć, aby szefowa resortu pracusiów, bezrobotnych i emerytów z powagą forsowała plan demolujący rynek kapitałowy. Bo jednak PSL to nie Samoobrona, Pawlak to nie Lepper a Fedak pochodzi z Zielonej Góry, czyli nie czerwonej.
 
Tak czy inaczej, niedoceniane PSL wykazało się skutecznością – dało do zrozumienia koalicjantom, aby łaskawie oddalili się od KRUS, bo jest to kasa nie do otwarcia. I Platforma wyraźnie zmiękła. Co prawda ceną transakcji „kasa za kasę” było podważenie zaufania inwestorów do obliczalności państwa, jednak pani minister znów może radośnie podskakiwać i klaskać, hop sa sa.

Poglądy idące w poprzek politycznych podziałów, unikanie zamykania się w bańkach dezinformacyjnych, chętniej konkretne sprawy niż partyjne spekulacje. Dziennikarz, publicysta, bloger, z wykształcenia historyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka