Z inicjatywy minister zdrowia Izabeli Leszczyny rząd przyjął projekt ustawy dotyczący Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego (CMKP). Wedle jego zapisów, dyrektora CMPK mają wybierać eksperci wskazani przez minister, a nie Kolegium Elektorów składające się z nauczycieli akademickich. Środowiska lekarskie protestują, upatrując w tym chęć upolitycznienie Centrum. I co? I nic. Póki co.
Lekarze ostrzegają – zmiany mogą szkodzić zdrowiu
Jak informuje Rynek Zdrowia, do sprawy odniósł się obecny szef CMKP, prof. Piotr Kryst. Profesor podkreślił, że Centrum podlega resortowi zdrowia od wielu lat i nigdy nie było żadnych uwag ani wątpliwości co do jakości jego działania. Jak stwierdził, lekarze obawiają się o jakość szkolenia podyplomowego. Może bowiem nastąpić sytuacja, że za akredytacje, reakredytacje, za wybór konsultantów krajowych odpowiadać będzie tylko i wyłącznie minister zdrowia.
Z kolei Sebastian Goncerz, przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL podkreślał w rozmowie z „Super Ekspressem”, że taki zapis prowadzi do sytuacji, w której może dochodzić przy wyborze władz Centrum do nadużyć. „Ktoś może wykorzystywać to w sposób niehonorowy. Centralne sterowanie może mieć negatywne skutki dla jakości kształcenia podyplomowego” – ostrzega Goncerz.
Protesty sobie, ministerstwo sobie
Aby nie pomnażać cytatów, podsumujmy. Swój sprzeciw wobec ministerialno-rządowych zapędów zgłosiły m.in.: Porozumienie Rezydentów OZZL, Konfederacja Lewiatan i Związek Pracodawców dla Zdrowia. List do Izabeli Leszczyny w sprawie projektu ustawy wysłał też Zarząd Główny Międzynarodowego Stowarzyszenia Studentów Medycyny IFMSA.
Co na to ministerstwo? Uważa, że to ono odpowiada za organizację systemu kształcenia kadr medycznych dlatego „nie można w tym wypadku przyznawać CMKP autonomii w zakresie wyboru jego władz, analogicznej do autonomii publicznych uczelni wyższych”. A prof. Piotr Kryst może sobie „przystąpić do konkursu na to stanowisko”. Czyli stanowisko szefa CMPK.
Minister zdrowia kontra Voltaire? Czyli czas na pytania
Załóżmy, że minister Izabela Leszczyna jest szczerze przekonana, że nominowani przez nią eksperci będą lepszymi fachowcami niż medyczni eksperci obecnie zarządzający CMPK. I że skuteczniej wykształcą medyczne kadry. Ale na jakiej podstawie tak sądzi? Czy może wskazać kilku potencjalnych następców obecnego kierownictwa Centrum?
Kolejne pytanie. Skoro do tej pory wobec Centrum nie było zarzutów, to po co zmieniać coś, co dobrze funkcjonuje? Czyżby Voltaire, głosząc, że „lepsze” jest wrogiem „dobrego”, się mylił?
Idźmy dalej. Przypadłością polskich polityków jest takie działanie, jakby żyli w przeświadczeniu, że będą rządzili do końca świata a nawet jeden dzień dłużej. Tworzą więc mechanizmy dla nich wygodne, aby po paru latach ze zdumieniem spostrzegać, że przejęła je konkurencja. Jeśli minister Leszczyna będzie już byłą minister, to czy będzie protestować przeciwko takim mechanizmom?
Czarodziejskiej różdżki nie ma i nie będzie
Skąd minister wie, czy nie dojdzie do eskalacji konfliktu między środowiskiem lekarzy a resortem? Podobnie jak doszło do eskalacji konfliktu między ministrem nauki i szkolnictwa wyższego Dariuszem Wieczorkiem i jego zastępcą, Maciejem Gdulą, a środowiskiem ludzi nauki? Chodzi o konflikt wokół IDEA, PAN i paru innych ośrodków badawczo-rozwojowych. W takie konflikty łatwo się wchodzi, za to trudno z nich wychodzi, bo nie ma czarodziejskiej różdżki która zasypałaby przepastne podziały.
Resort zdrowia nie ma nic lepszego do roboty?
W tej chwili za to co się dzieje w Centrum odpowiada obecne kierownictwo. Jeśli ktoś dziś wyniesie z biura przysłowiowy korektor, to będzie się z tego tłumaczył prof. Kryst. Czy minister Leszczyna zdaje sobie sprawę, że po ustawowej zmianie każda nieprawidłowość pójdzie na jej konto? Że to ona się będzie tłumaczyć? Że jak ktoś skorzysta ze stanowiska niehonorowo - to jej kosztem? I po co sprawiać sobie takie potencjalne kłopoty, które przysłonią jakieś dobre strony działalności resortu?
Poza tym, potencjalne nieprawidłowości pójdą nie tylko na konto minister, ale też obarczą premiera Donalda Tuska. Ministrowie Wieczorek i Gdula to politycy lewicy, minister Leszczyna jest z tego samego namiotu w obozie rządzącym, co Tusk.
Ta ustawa to nie zabawa
Gdyby prawne zmiany miały dotyczyć na przykład technologii spustu surówki, to – przy całym szacunku dla wagi hutnictwa – można byłoby uznać, że ot, kolejna kadrowa sprawa, typowa dla centralistyczno-etatowych zapędów polityków. Lecz w CMKP nie chodzi o spust surówki tylko o jakość kadr które mają ratować życie ludzi. Także życie polityków, ich rodzin i przyjaciół. Chodzi o to aby pokazywać medykom jasną, przejrzystą, opartą na środowiskowych autorytetach, wolną od politycznych zapędów ścieżkę rozwoju zawodowego.
Przedwojenny popularny film pt. „Pani minister tańczy” jest oparty na motywie nawiązującym do szekspirowskiej „Komedii omyłek”. Lecz ta ustawa to nie zabawa, tu nie ma miejsca na farsę. Pomyłki w jej zapisach nie wzbudzą wesołości ani nawet zdziwienia, tylko irytację i złość przyszłych wyborców.
Projekt ustawy trafi do sejmowych i senatorskich komisji. Później oczywiście na biurko prezydenta. Jest więc czas i możliwość, aby wszyscy decydenci uważnie, bez popadania w tzw. biegunkę legislacyjną, mu się przyjrzeli.
Poglądy idące w poprzek politycznych podziałów, unikanie zamykania się w bańkach dezinformacyjnych, chętniej konkretne sprawy niż partyjne spekulacje.
Dziennikarz, publicysta, bloger, z wykształcenia historyk.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka