Bogusław Mazur Bogusław Mazur
1121
BLOG

Nieznane azjatyckie firmy burzą rynek budowlany

Bogusław Mazur Bogusław Mazur Ekonomia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

„Jestem zbyt biedny, aby kupować tanio” – w świetle tego powiedzenia Polska jawi się jako kraj, który ma górę złota i nie wie, na co jeszcze wydać pieniądze. Który stać na tanie zakupy w ciemno. Tak przynajmniej wynika z jednej z debat poświęconych budownictwu, odbytej podczas XVI Europejskiego Kongresu Gospodarczego (EEC) w Katowicach.

Warto się wsłuchać w opinie, które padły podczas debaty „Budownictwo – inwestycje, przetargi, konkurencja”, bo uczestniczyli w niej ważni uczestnicy rynku budowlanego. Wojciech Trojanowski, członek zarządu STRABAG, Piotr Kledzik, prezes PORR SA, Marek Mazurek, prezes zarządu, dyrektor generalny Izostal SA, Hubert Nowak, prezes Urzędu Zamówień Publicznych, Artur Popko, prezes zarządu, dyrektor generalny Budimex SA – to ludzie, którzy grają pierwsze skrzypce w branży budowlanej.

 – Rynek budowlany wnosi, w zależności od metodologii liczenia, 7-10 proc. PKB i zatrudnia od 0,5 mln do 1,3 mln osób – przypomniał moderator debaty Jan Styliński, prezes zarządu Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.

Moja firma jest na stepie, ale mam dobrą cenę

Co boli branżę, a tak naprawdę co powinno być bolesne dla wszystkich którym zależy na dobrych drogach, kolejach i obiektach infrastrukturalnych? Odpowiedź jest prosta – takie same traktowanie w czasie przetargów publicznych firm solidnych i już działających na rynku z firmami spoza Europy, o których da się często powiedzieć tyle, że istnieją. Szczególnie z krajów azjatyckich. One też składają oferty i nie ma możliwości, aby je zweryfikować.

Ich napływ był widoczny już w zeszłym roku. I wygrały 25 proc. postępowań rozpisanych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad, nie dysponując żadnym już istniejącym potencjałem na polskim rynku. Podpierały się przy tym czasem, na co zwracano uwagę, gwarancjami z „bardzo dziwnych zakątków świata”. W praktyce wygląda to tak, że pojawia się firma, która składa ofertę o 20 proc. tańszą niż najniższe oferty firm obecnych na rynku. A że decyduje kryterium cenowe, więc wygrywa przetarg.

Wydawałoby się, że nic bardziej prostego, niż dopytać taką firmę o szczegóły dotyczące jej zasobów, czyli kadr, sprzętu, doświadczenia, posiadanych zasobów kapitałowych. Lecz polskie przepisy są takie, że gdy GDDKiA zażądała od jednej z firm szczegółów oferty, to Krajowa Izba Odwoławcza orzeka, że żądanie jest bezzasadne, bo należy się zadowolić oświadczeniem azjatyckiej firmy, że ta ma wszystko, co jest potrzebne do wykonania zamówienia.

Certyfikaty albo do widzenia

Uczestnicy debaty zgodnie podkreślali, że inne europejskie kraje chronią swe rynki tworząc dziesiątki branżowych certyfikatów, dotyczących różnych kwestii, łącznie z dotyczącymi zarządzania. Bez ich skolekcjonowania żadna firma nie ma prawa przystąpić do przetargu. I takie certyfikaty powinny być zastosowane – po ich wypracowaniu z firmami już obecnymi na rynku – w Polsce. Mogą być one wprowadzone także na drodze ustawowej po warunkiem, na który wskazał prezes Wojciech Trojanowski, że do ustawy będą przygotowane też rozporządzenia, bez których będzie ona łatwa do obejścia.

Rosyjska stal via inne kraje

W czasie dyskusji pojawił się też bardzo ciekawy wątek rosyjski, na który zwrócił uwagę prezes Marek Mazurek. – Dla nas problemem jest udział państw trzecich spoza krajów GPA – mówił – Nie wiemy jaką bronią walczy z nami przeciwnik, czy mają dopłaty do transportu, czy mówiąc bez ogródek, mają rosyjską stal na którą UE nałożyła embargo, a na przykład Chiny czy Turcja nie nałożyły. Dziwnym trafem w Rosji produkcja stali rośnie, Kazachstan i Turcja pokazują rekordowe wyniki. Mam dużo ofert z Kazachstanu w którym niby pobudowano nowe fabryki, o których oczywiście wiemy, że ich nie ma.

Jeszcze jednym rozwiązaniem problemu takiej konkurencji może być wyodrębnienie branż kluczowych dla gospodarki, do których należy z pewnością choćby infrastruktura drogowa czy kolejowa i zablokowanie do niej firm spoza kręgu – mówiąc w skrócie - zachodniej cywilizacji.

Punktowanie jadących na gapę

Lecz clou problemu jest wprowadzenie możliwości weryfikacji zasobów kadrowych, technicznych i finansowych. „Oświadczamy że mamy i co nam zrobicie” – opisał obecny stan, w którym pojawia się firma z Azji i oświadcza, że potrafi „za psie pieniądze wykonać dużą inwestycję”, prezes Wojciech Trojanowski.

W opinii prezesa STRABAG, w przetargach powinny być przyznawane punkty nawet za inwestowanie w edukację, jak też oczywiście w sprzęt itrud w dochowywaniu najwyższych standardów. Bo co z tego, że firma wydaje na to pieniądze, skoro pojawia się wiele firm spoza Europy, które – jak stwierdził prezes Trojanowski - „jadą na gapę” i są tak samo traktowane jak sprawdzeni i rzetelni uczestnicy rynku budowlanego?

Bo teraz wygląda to tak, jakbyśmy biegli w wyścigu po złoty laur, a z boku do wyścigu dołączali
nieznani ludzie na rowerach.

Poglądy idące w poprzek politycznych podziałów, unikanie zamykania się w bańkach dezinformacyjnych, chętniej konkretne sprawy niż partyjne spekulacje. Dziennikarz, publicysta, bloger, z wykształcenia historyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Gospodarka