Wbrew temu, co myślą fanatyczni zwolennicy dwu największych ugrupowań na polskiej scenie politycznej, sytuacja w naszym kraju ma mały wpływ na globalne rynki. Orlen, mimo tego, że jest dzisiaj jednym z największych europejskich koncernów energetyczno-paliwowych, też musi tę sytuację uwzględniać – choć, dzięki swojemu potencjałowi, może prowadzić odważną politykę cenową. Póki co, ceny na stacjach wiele się nie zmieniły. A tym, co będzie decydowało o ewentualnych podwyżkach, nie jest dobra czy zła wola prezesa Obajtka.
Osiem groszy na litrze – tyle zmieniła się cena paliwa na Orlenie. Na razie więc bez szoku. Jeżeli chcemy przewidywać ceny benzyny i diesla w najbliższych tygodniach, to lepiej patrzeć nie tylko poza Polskę, ale nawet poza Europę. Konkretnie na Bliski Wschód.
Wojna w Izraelu spowodowała podwyżkę ceny baryłki ropy o 8 dolarów. Można powiedzieć, że analitycy odetchnęli z ulgą, bowiem skok mógł być znacznie większy. Wojna jednak trwa, a reakcja państw OPEC+ na rozwój wydarzeń jest nieprzewidywalna.
Ormuz a monarchia Saudów
Ceny wzrosły by znacznie, gdyby w konflikt włączył się Iran, który nie tylko jest naftową potęgą, ale może zablokować cieśninę Ormuz, przez którą przepływa 90% eksportu surowca z Zatoki Perskiej. Koszty transportu wzrosłyby wówczas niepomiernie. Pociecha, że Arabia Saudyjska nie chce skokowego wzrostu cen, bo to spowodowałoby recesję w krajach, które ropę od niej importują, a w następstwie spadek konsumpcji ropy.
Izrael a Hamas, Hezbollah, Iran i ceny czarnej platyny
Nie jest jednak wykluczone, że konflikt izraelsko-palestyński rozleje się na region, między innymi na Liban, w którego południowej części operuje faktycznie irański Hezbollah. Izrael już ostrzeliwuje jego pozycje, tymczasem sam Hezbollah systematycznie niszczy izraelski sprzęt rozpoznawczy na granicy, co na to „oślepić” przygraniczne oddziały armii Izraela. I nie wiadomo, czy jest to przygotowanie do ataku na Izrael czy też chęć związania części sił izraelskich, aby osłabić jego możliwości operacyjne w przypadku rozpoczęcia bardzo trudnej operacji lądowej w Strefie Gazy, czy wreszcie zniechęcenie do rozpoczęcia takiej operacji. Sytuacja może zmienić się w dosłownie każdej chwili i gdy Państwo czytacie ten tekst, może być już bardziej zaogniona.
Zdaniem specjalistów, cena ropy w przypadku rozszerzenia się wojny na Liban i na przykład Iran może sięgnąć astronomicznej kwoty 150 dolarów za baryłkę. Dołóżmy do tego wspomniane problemy transportowe, a poetyckie określenie „czarne złoto” na ropę trzeba będzie zastąpić terminem „czarna platyna”.
Waszyngton pompuje stabilizację
Czynnikiem pozytywnym jest wzrost produkcji ropy w USA. W pierwszym tygodniu października osiągnęła ona rekordowy poziom 13,2 mln baryłek dziennie, a tygodniowa produkcja ropy w Stanach Zjednoczonych jest obecnie dwukrotnie wyższa, niż dekadę temu. Żeby stabilizować sytuację, Stany zgodziły się na poluzowanie sankcji na Wenezuelę, znaczącego producenta ropy naftowej. A żeby zanadto nie straszyć (choć katastrofizacja akurat jest w modzie i dobrze się sprzedaje), muszę podkreślić, że czarny scenariusz rozlania się wojny z Hamasem w konflikt regionalny z udziałem Iranu, a może też innych państw, nie musi się ziścić. Nie wdając się już w szczegóły, Iran też ma sporo do stracenia.
Fuzja jako bezpiecznik ponad podziałami
Zacząłem Orlenem i Orlenem skończę. Dzięki temu, że krytykowana przez wielu fuzja Orlenu, Lotosu i PGNiG została zrealizowana, koncern ma znacznie większe możliwości łagodzenia skutków gwałtownych wzrostów cen paliwa. Granicą jest cena, która doprowadzi do tego, co na Węgrzech obserwowaliśmy w 2022 roku, czyli masowego wykupywania paliwa i pustych dystrybutorów. I mam nadzieję, że zarząd Orlenu - niezależnie, kto będzie w nim zasiadał i kto go nadzorował - taką politykę postara się prowadzić.
Poglądy idące w poprzek politycznych podziałów, unikanie zamykania się w bańkach dezinformacyjnych, chętniej konkretne sprawy niż partyjne spekulacje.
Dziennikarz, publicysta, bloger, z wykształcenia historyk.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka