Wyobraźmy sobie, że ktoś układa wysoki stos paczek z banknotami po czym go podpala. Co więcej – zbliża się do ognia i inhaluje płuca wyziewami spalanej farby. Później idzie do lekarzy, bo mu się w płucach dziury wypaliły. Tak jest z papierosami, którymi wypalamy również ogromną dziurę w budżecie państwa. Najgorsze, że państwo do realnej walki z tym zjawiskiem niespecjalnie się pali.
„Rzeczpospolita” dotarła do ekspertyzy na zlecenie Biura Analiz Sejmowych. Wynika z niej, że rocznie budżet państwa traci z powodu palenia papierosów przez Polaków 92 miliardy złotych. Dużo? Według danych Ministerstwa Finansów, koszt świadczenia „Rodzina 500 plus” w tym roku wyniesie 40 mld zł, a jego podniesienie do 800 plus będzie oznaczało około 27 mld zł więcej. Słowem, z dymem – dosłownie – idzie kwota, za którą przez około 20 miesięcy można by finansować wspomniane świadczenie.
Resortowy dogmatyzm prowadzący do klęski
A żeby nie było, że palacze i koncerny same pokrywają ten koszt: wpływy z akcyzy są czterokrotnie mniejsze, niż straty budżetu. W dodatku od przejęcia steru rządów przez Zjednoczoną Prawicę o około 20 procent wzrosła sprzedaż papierosów. Liczby nie kłamią: Ministerstwo Zdrowia dysponuje coraz większymi środkami, a walkę z paleniem przegrywa totalnie. Poprawka: nie Ministerstwo przegrywa – przegrywamy my, Polacy, bo to nie resort i jego urzędnicy pokrywają wymierne straty dla budżetu i całej gospodarki.
Alternatywne wobec papierosów wyroby z nikotyną są w resorcie zdrowia traktowane nie jako „mniejsze zło” (którym, jak dowodzą badania, jednak są), ale na równi z tradycyjnymi papierosami. Nie chodzi tylko o podgrzewane wyroby tytoniowe, o których już miałem okazję pisać. Chodzi także o beztytoniowe woreczki z nikotyną, coraz popularniejsze w Polsce – jako środek, który pozwala rzucić palenie.
Saszetki-widmo. Niby są, ale ich nie ma
Instytut Staszica w ogłoszonej właśnie ciekawej analizie (dostępnej na stronie internetowej tego think tanku) zaapelował o ujęcie dostępności tego produktu na polskim rynku w prawne ramy. Mamy bowiem do czynienia z kuriozalną sytuacją: państwo polskie nie wie co począć z wyrobem, który nie jest nielegalny. Ale nie jest też prawnie regulowany, ani pod względem podatkowym, ani na przykład sprzedaży osobom małoletnim. Zatem budżet nie otrzymuje z tego tytułu akcyzy. Wiele państw unijnych już dawno załatwiło ten problem, tylko nie Polska.
Trudno o lepszą ilustrację podejścia naszych decydentów do realnych metod walki z paleniem. Metody strusia – nie da się zaprzeczyć, że istnieją alternatywy dla papierosów, traktowane na świecie jako spory krok do całkowitego zerwania z nałogiem, więc my schowajmy głowę w piasek. Nawet, jeśli państwo miałoby z tego powodu stracić. A Polacy, jak wykazują statystyki ekspertów, palą coraz więcej…
W tym miejscu można byłoby spuentować tekst zgrabnym grepsem, nawiązującym choćby do utworu Kazika „Spalam się” czy słynnej frazy z „Misia”: „Pani kierowniczko, ja palę cały czas”. Jednak temat jest zbyt poważny aby stosować takie retoryczne chwyty, bo dotyczy zdrowia i życia milionów Polaków. Których i tak ubywa.
Poglądy idące w poprzek politycznych podziałów, unikanie zamykania się w bańkach dezinformacyjnych, chętniej konkretne sprawy niż partyjne spekulacje.
Dziennikarz, publicysta, bloger, z wykształcenia historyk.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości