Pewne są ponoć tylko dwie sprawy: śmierć i podatki. Dorzuciłbym trzecią: pewne jest to, że w kampanii wyborczej pojawi się temat imigrantów. W tym kontekście szczególnie ciekawa jest sprawa płockiej inwestycji - kompleksu Olefiny.
Do tej pory było tak, że to prawica przedstawiała się w roli tarczy przed niekontrolowaną i niechcianą migracją, a partie lewicowe i liberalne odpierały zarzuty. Teraz mamy do czynienia z wymianą ciosów między dwoma głównymi adwersarzami, czyli Prawem i Sprawiedliwością oraz Platformą Obywatelską. PiS wzywa PO, aby ta wsparła stanowczy sprzeciw rządu wobec unijnego pomysłu przymusowej relokacji imigrantów, dla której alternatywą jest płacenie do brukselskiej kasy kontrybucji z kieszeni polskich podatników. Bagatela, 20 tys. euro za jednego nieprzyjętego migranta.
Imigrant imigrantowi nierówny
Z kolei PO kontruje, pokazując dane, z których wynika, że to za rządów PiS corocznie wydaje się setki tysięcy pozwoleń dla cudzoziemców na pracę w Polsce. Owszem, do 2022 roku większość stanowili Ukraińcy, ale z roku na rok wzrasta liczba przybyszów z Kaukazu i z Azji.
Politycy opozycji z pełną świadomością stawiają znak równości między dwiema grupami, które mają ze sobą niewiele wspólnego, czyli między przybyszami z Maghrebu, którzy chcą urządzić sobie dolce far niente na koszt Europejczyków i tymi, którzy przybyli tu pracować, a po wykonaniu pracy mają wrócić do siebie. Ale prawdą jest też to, że przeciętny Polak widząc na ulicy grupę Azjatów nie zastanawia się, czy ma do czynienia z roszczeniowym migrantem, czy z robotnym obywatelem Bangladeszu. Żywi obawy, które przez lata – nie bez podstaw – podsycali w nim politycy.
Orlen: „Szacunek nie ma koloru”
Dużym wyzwaniem komunikacyjnym będzie realizowana przez Orlen największa inwestycja petrochemiczna w Płocku – kompleks Olefiny. Wykonawca, czyli koreańsko-hiszpańskie konsorcjum Hyundai Engineering & Tecnicas Reunidas zatrudni do jej realizacji 14 000 osób, z czego tylko połowa to Polacy. Zresztą przy bezrobociu poniżej 3% obawiać się należy, że i ta polska połowa to optymistyczne założenie. Reszta to przede wszystkim pracownicy z Azji.
Są to pracownicy legalni, zatrudnieni na okresowych kontraktach, a po ich zakończeniu mają wyjechać z Polski. Odpowiada za to wykonawca inwestycji. Tym niemniej na barkach Orlenu będzie spoczywać uspokojenie obaw mieszkańców Płocka. Koncern wziął się poważnie za to wyzwanie: sfinansował translatory dla policji i służb, zainicjował kampanię „Szacunek nie ma koloru”, wydrukował broszury dla mieszkańców. Kontenerowe miasteczko dla pracowników ma być pod nadzorem Orlen Ochrona i policji.
Kontenerowe miasteczko wyzwaniem dla Orlenu
Płock z tysiącami pracowników z innego kręgu kulturowego będzie swoistym laboratorium doświadczalnym. To, czy uda się uniknąć większych problemów, może mieć kolosalny wpływ na nastawienie Polaków do cudzoziemców. Do Ukraińców i Białorusinów przywykliśmy – ba, mamy świadomość, że bez ich pracy polska gospodarka znalazłaby się w opałach.
Czym innym jednak są ludzie, którzy są z naszego kręgu cywilizacyjnego, z którymi znajdziemy bez szczególnego trudu (także dosłownie) wspólny język, czym innym przybysze z Pakistanu, Indii, Bangladeszu, Filipin… Jeśli płocki eksperyment zakończy się sukcesem, może przynieść diametralną zmianę nastawienia Polaków, którzy dotąd często patrzą na zagranicznych migrantów zarobkowych przez pryzmat płonących paryskich przedmieść albo doniesień o przestępstwach. To dla Orlenu wyzwanie nie mniejsze, niż sama potężna inwestycja. A opozycja temu wyzwaniu powinna sekundować. Czego oczywiście nie uczyni, bo nie chodzi o międzykulturowy dialog, tylko o wyprowadzenie ciosu z lewej lub z prawej.
Poglądy idące w poprzek politycznych podziałów, unikanie zamykania się w bańkach dezinformacyjnych, chętniej konkretne sprawy niż partyjne spekulacje.
Dziennikarz, publicysta, bloger, z wykształcenia historyk.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka